Bleee!
"Mniam!", reż. Aun Hoe Gou, Malezja 2011, dystrybutor Kino Świat International, premiera kinowa 7 października 2011 roku.
Bracia Grimm przewracają się w grobach. Wielu współczesnych twórców filmów dla dzieci nie odrobiło lekcji z klasyki baśni i psychoanalizy Bruna Bettelheima, który tłumaczył, że okrutne, ponure i groteskowe opowieści wcale nie ranią psychiki najmłodszych odbiorców, ale utwardzają ją, przygotowując na szok dorosłości. Ludzie odpowiedzialni za "Mniam!", wchodzącą właśnie na ekrany kreskówkę o perypetiach mieszkańców oceanicznego dna, wychodzą jednak z założenia, że lepiej jest trzymać nieletnich widzów w Matriksie, niż dać im posmakować rzeczywistości.
Zaczyna się od głodu. Głodny jest rekin Szczena, który, znudzony owocami morza i poszukujący nowych doznań kulinarnych, trafia na książkę kucharską z wizerunkami upieczonych kurczaków. Głodny jest też mieszkający na wybrzeżu czarny charakter, wysyłający swoich pomagierów, aby ci łowili ikrę.
Szczena wyruszą na ląd, aby posmakować pierzastych smakołyków. Rybi kumpel Szczeny, Olo, który dziwnym zrządzeniem losu lub biologii potrafi oddychać powietrzem, także wychodzi z wody, jednak jego cel stanowi uratowanie czekającej na ugotowanie ikry.
I zaczyna się poplątana, niekoherentna i absurdalna akcja, w której science-fiction idzie w parze z egzotycznym thrillerem i komedią. Z tego całego fabularnego bajzlu powoli wyłania się przesłanie, że człowiek człowiekowi i naturze wilkiem, ale reszta świata powinna się wspierać bez względu na zakodowane w genach drapieżnictwo.
Twórcy filmu z zaskakującą dezynwolturą rozrywają łańcuch pokarmowy, przekonując na każdym kroku najmłodszych, że rekin może się zaprzyjaźnić z innymi mieszkańcami oceanu, wykreślając z jadłospisu mięso i zastępując je gumą do żucia.
Być może za "Mniam!" czai się jakaś złowieszcza, wegańska konspiracja, mająca w planach zaprogramowanie dzieci na sabotowanie rzeźni i odmawianie uczestnictwa w bożonarodzeniowym karpiobójstwie. Prawdopodobnie jednak twórcy są po prostu na tyle infantylni, że w imię troski o nerwy odbiorców kreślą przed nimi wizję utopii, w której nie obowiązują prawa natury.
Nie byłoby to zbyt ciężkim grzechem, gdyby "Mniam!" sprawdzało się na poziomie zwykłego widowiska. Niestety, akcja jest anemiczna, a humor niezbyt wyszukany - polscy tłumacze na zmianę serwują tandetne gierki słowne ("tak szczerze gdacząc..."; "ubaw po same płetwy") i prowadzą mało dyskretną kampanię reklamową na rzecz ramówki TVN-u ("to będą dopiero kuchenne rebelie"; "spóźnię się na taniec z rozgwiazdami").
W poczet tej drugiej zaliczyć można również udział Magdy Gessler, która dubbinguje starą żółwicę i wygłasza kolejne kwestie martwym głosem zakładnika, odczytującego właśnie ultimatum terrorystów. Bleee!
3/10
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!