"Blanquita": Sprawiedliwość w czasach postprawdy [recenzja]

Kadr z filmu "Blanquita" /© materiały dystrybutora /materiały prasowe

Oparta na kanwie autentycznego skandalu pedofilskiego, który wstrząsnął Chile w pierwszej dekadzie XXI wieku, "Blanquita" Fernando Guzzoniego to mroczny thriller stawiający pytania o to, jak daleko można się posunąć, by zdemaskować sprawców. I nie udzielający na nie prostych, jednoznacznych odpowiedzi.

"Blanquita": Ma 18 lat i oskarża polityków o udział w pedofilskiej siatce

"Nie ma sprawiedliwości tam, gdzie jeden nie ma nic, a drugi posiada więcej, niż mu potrzeba" - ta maksyma XVI-wiecznego włoskiego teologa Fausta Socyna z pewnością mogłaby przyświecać ojcu Manuelowi (w tej roli Alejandro Goic) - ubogiemu księdzu prowadzącemu przytułek dla dzieci ulicy - w dużej mierze ofiar seksualnych nadużyć i narkotyków. 

To za jego namową 18-letnia Blanquita (Laura López), trzymająca w ramionach niedawno urodzoną córeczkę, decyduje się oskarżyć publicznie wysoko postawionych polityków o udział w pedofilskiej siatce. Z tą samą siłą w głosie opowiada o czynach, których się dopuścili, serwując jej narkotyki i elektrowstrząsy podczas kręcenia porno filmów, jak i o fizycznych detalach i niedoskonałościach ich męskich ciał, co uwiarygadnia jej wstrząsające zeznania.

Reklama

Szybko staje się bohaterką mediów i znajduje poparcie w osobie polityczek wzywających do walki z patriarchatem. Oskarżeni zaprzeczają, a gdy to nie wystarcza, za pomocą gróźb i przemocy próbują zastraszyć dziewczynę i jej protektora. Również "zatroskane" władze Kościoła sugerują nieprzejednanemu kaznodziei, by dla dobra swoich podopiecznych przestał toczyć nieoficjalną krucjatę. Kiedy jednak pętla wokół tytułowej ofiary zaczyna coraz bardziej się zaciskać, a wszystkie role w tej opowieści o walce ze złem zostały już rozdzielone, reżyser niespodziewanie wybija nam z ręki transparenty krzyczące o sprawiedliwość...

Co państwo robi dla ofiar, które same nie są w stanie się bronić?

Zbudowany w dużej mierze z zeznań, składanych w zaciszach prokuratorskich gabinetów, obraz Fernando Guzzoniego zaczyna być naprawdę ciekawy w momencie, gdy orientujemy się, że jednak nie wszystkie elementy układanki idealnie do siebie pasują. Gdy jako trzymający kciuki za główną bohaterkę widzowie musimy zmierzyć się z pytaniem, czy wobec absolutnego przekonania o winie sprawców, mamy prawo posłużyć się nieuczciwymi metodami? 

Kwestia ta od zawsze nurtowała filozofów, etyków i prawodawców. Ale jeszcze mocniej wybrzmiewa ona dziś - w czasach postprawdy, fake newsów i zaawansowanych możliwości fabrykowania dowodów. Ale również w czasach po #metoo, gdy głos ofiar złamał niejedną karierę, ale też, jak w przypadku aktora Kevina Spaceya, okazał się niewystarczający do sądowego udowodnienia winy.

Guzzoni pyta w swoim filmie o to, co państwo robi dla ofiar, które same nie są w stanie się bronić i mówić o doznanych krzywdach? I czy byłyby skazane na tego typu cierpienia, gdyby wcześniej nie poddano ich społecznemu wykluczeniu? Pytania te w Chile, które za sprawą wieloletniej dyktatury Pinocheta, stało się krajem głęboko rozwarstwionym, wybrzmiewają bardzo mocno. Podobnie zresztą w innych państwach Ameryki Południowej, borykających się z takimi samymi problemami.

"Blanquita" przemawia w imieniu żyjących na ulicach Kolumbijczyków, Brazylijczyków, Argentyńczyków czy Meksykanów. I choć utrzymana w zupełnie innym tonie niż koreański "Parasite" Bonga Joon-Ho, to podobnie jak głośny tryumfator Oscarów 2020, stanowi akt oskarżenia wobec reguł rządzących współczesnym światem. 

Wybrana w ubiegłym roku oficjalnym kandydatem Chile do Oscara "Blanquita" ostatecznie nie otrzymała nominacji amerykańskiej Akademii. Jej twórcy mogą się natomiast pochwalić prestiżową nagrodą za scenariusz na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji. To kolejny dowód, że kinematografia chilijska jest obecnie w rozkwicie, a Fernando Guzzoni to po Pablo Larrainie i Sebatianie Lelio, następny jej przedstawiciel, którego dokonania warto z uwagą śledzić.

7/10

"Blanquita", reż. Fernando Guzzoni, Chile, Meksyk, Luksemburg 2022, dystrybutor: Madness, premiera kinowa: 17 listopada 2023 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy