"Bielmo": Tytuł to pierwsza wskazówka [recenzja]

"Bielmo" /Scott Garfield/Netflix © 2022 /materiały dystrybutora

"Bielmo" czyli trzeci film duetu Scott Cooper-Christian Bale zawitał na Netfliksa. Kryminał z elementami thrilleru osadzony jest w XIX wieku. Razem z detektywem Landorem i kadetem Poe rozwiązujemy zagadkę brutalnych morderstw w Akademii Wojskowej. Mimo, że film dłuży się i momentami może wydać się nużący, nie zabrakło w nim plot twistu i finału, dla którego warto sięgnąć po ten tytuł.

Akcja filmu "Bielmo" w reżyserii Scotta Coopera toczy się wokół tajemniczych morderstw, które mają miejsce w Akademii Wojskowej w West Point w 1830 roku. Pewnego szarego zimowego poranka okazuje się, że jeden z kadetów nie żyje. 

Zbrodnię popełniono w wyjątkowo brutalny sposób - wycięto serce młodego człowieka. Sprawę zagadkowego morderstwa przejmuje detektyw Augustus Landor (Christian Bale). Zwraca się po pomoc do jednego z kadetów, którego charakteryzuje zamiłowanie do poezji, znanego jako Edgar Allan Poe (Harry Melling). Wkrótce dochodzi do kolejnych zabójstw.

Reklama

Film powstał na podstawie powieści Louisa Bayarda "The Pale Blue Eye". 6 grudnia 2023 roku zadebiutował na Netfliksie. Jak ostatecznie wypadł i czy warto sięgnąć po ten tytuł?

"Bielmo": Trzeźwy umysł kontra niedorzeczne fantazje

Właściwie od razu przechodzimy do rozwiązywania zagadki morderstwa razem z naszym bohaterem. Zabieg ten może nieco zaskakiwać - właściwie nie poznajemy Augustusa Landora, a to co o nim wiemy, słyszymy z wypowiedzi innych postaci. Okazuje się, że jest to celowe, lecz widzowie będą w stanie to zrozumieć dopiero po zakończeniu filmu.

Przez większość czasu podążamy za duetem Landor-Poe. Z tej dwójki głównym bohaterem powinna być postać grana przez Bale'a, lecz okazuje się, że to kadet z zamiłowaniem do poezji jest bardziej charyzmatyczny i zapadający w pamięci. Mamy tutaj kontrast: rozsądek i względne opanowanie detektywa kontra kreatywność i emocjonalność młodzieńca. Landor dzięki pomocy Poe może spojrzeć na sprawę z różnych perspektyw. Młody kadet proponuje wiele interpretacji, które łączy w jedną spójną całość. Pozornie niedorzeczne fantazje mogą doprowadzić do rozwiązania zagadki.

"Bielmo": Harry Melling to aktor, którego karierę warto śledzić

Tak jak wspomniałam, to kadet Poe jest najbardziej charyzmatyczną i złożoną postacią filmu "Bielmo". Pewnie nieliczni widzowie skojarzą, że aktor, który wciela się w tę postać, czyli Harry Melling to Dudley Dursley z filmów o Harrym Potterze. 

Aktor od kilku lat błyszczy na ekranie. Nie musi pojawiać się na długo, by zapadł w pamięci widzów. Wystąpił m.in. w serialu "Gambit Królowej" czy filmie "Diabeł wcielony", gdzie bardzo dobrze wykorzystał swoje "pięć minut". W filmie "Bielmo" zagrał emocjonalnego, porywczego, wypełnionego pasją, młodego mężczyznę z traumatyczną przeszłością, który głowi się nad rozwiązaniem zagadki morderstwa i zakochuje się w jednej z bohaterek. 

Nie da się oderwać wzroku od Harry'ego Mellinga. Jest coś w jego mimice twarzy i gestykulacji, co czyni występ na ekranie barwnym i fascynującym. W przyszłości warto zwrócić uwagę na tego 33-letniego aktora, którego kariera może bardzo ciekawie się rozwinąć.

Oprócz niego, na ekranie można zobaczyć aż trójkę aktorów, którzy zagrali w filmach z serii "Harry Potter", czyli: Timothy Spall, Simon McBurney i Toby Jones. W postacie żeńskie wcieliły się Gillian Anderson oraz Lucy Boynton.

"Bielmo" to trzecia produkcja, na planie której spotkali się Scott Cooper i Christian Bale. Wcześniej pracowali razem nad "Zrodzonym w ogniu" (2013) i "Hostiles" (2017).

"Bielmo": Zmętnienie rogówki oka. Może skutkować ślepotą

Tytuł powinien być już pierwszą wskazówką, tropem do rozwiązania zagadki morderstwa. Bielmo to zmętnienie rogówki oka, które może skutkować trudnionym widzeniem, a nawet ślepotą. W tym wypadku metaforycznie dotyka jednego z bohaterów, lecz nie będę zdradzać którego.

Okazuje się, że to historia opowiadana od końca. Główny wątek morderstwa, popełnionego w brutalny i jednocześnie emocjonalny sposób jest tłem dla historii, która niesie za sobą ogromny ładunek emocjonalny, i w której wreszcie poznajemy wnętrze naszego detektywa. Aby do niej dotrzeć, trzeba przedrzeć się przez prawie dwie godziny rozwiązywania zagadki w ogromnym skupieniu - ale zdecydowanie warto. 

Podczas seansu należy się odpowiednio skupić, bo dialogi są bardzo ważne, a każde słowo może mieć ogromne znaczenie. Trzeba przyznać, że film momentami jest nużący, a akcja rozwija się bardzo powoli. Wszystko zmienia się, gdy docieramy do finałowych 30 minut, które sprawiły, że moja ocena wzrosła, a odczucia co do produkcji zmieniły się na bardziej pozytywne. Ciekawym tropem jest motyw religijny, którego rozwinięcie może dla wielu być zaskakujące.

Nie można nie wspomnieć o błędach w montażu. Na przykład, wyraźny błąd można zauważyć, gdy Poe odwiedza Landora. Mimo że już był u niego wcześniej, zachowuje się tak, jakby odwiedzał go po raz pierwszy. To tylko jeden przykład, pozostałe błędy są o wiele mniejsze, lecz zauważalne i przeszkadzające w odbiorze.

Minusem może też być słabo zarysowana postać detektywa w porównaniu z kadetem Poe. Na jego tle Landor wydaje się być zupełnie nieciekawy, pozbawiony emocji. To z kolei, może skutkować mało wiarygodnym i satysfakcjonującym rozwiązaniem zagadki, które broni się jedynie finałem. Zabrakło mi też zagłębienia się w postać zabitego kadeta. Nie poznajemy bliżej jego historii, przez co wydaje się być nic nie znaczącym pionkiem, a właściwie wokół niego kręci się większość fabuły.

Warto sięgnąć po ten tytuł, lecz trzeba przygotować się na długie dwie godziny. Rozwiązanie może zaskoczyć, nawet koneserów kryminałów.

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bielmo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy