"Biały kruk" [recenzja]: Historia pewnej ucieczki

Kadr z filmu "Biały kruk" /UIP /materiały prasowe

Ralph Fiennes opowiada historię ucieczki legendarnego rosyjskiego tancerza, Rudolfa Nuriejewa. Choć wizualnie (i tanecznie) robi wrażenie, to jednak nie udaje mu się w pełni oddać fenomenu Nuriejewa.

David Hare, autor scenariusza "Białego kruka", opierał się na biografii tancerza autorstwa Julie Kavanagh i dzięki niemu historia życia legendy unika sentymentalnych pułapek i uproszczeń. Widzowi oferowane są retrospekcje z dzieciństwa Nuriejewa, który urodził się w pociągu na Syberię, z jego pierwszej przygody z baletem, w końcu trudne lata w szkole baletowej w Leningradzie.

Główna narracja rozgrywa się jednak w Paryżu na początku lat 60., do którego Nuriejew jedzie z rosyjskim zespołem baletowym. Wszystko pod czujnym okiem KGB. Finał ma miejsce na lotnisku, gdy tancerz postanawia prosić o azyl polityczny. Fiennes (sam wcielający się w rolę nauczyciela Nuriejewa, słynnego Aleksandra Puszkina) nie decyduje się na wyjaśnienie, co stało za tą bardzo dramatyczną, jak na środek zimnej wojny, decyzją. Czy była ona tylko spontaniczna? Artystyczna? Polityczna?

Reklama

Nuriejew był nie tylko jedną z najważniejszych postaci baletu XX wieku. Tancerz i choreograf o niesamowitym talencie, atleta potrafiący wydobyć z każdego ruchu i gestu całą paletę emocji. Zarazem barwna osobowość, nieprzystająca do szarej komunistycznej rzeczywistości. Eksperymentujący w życiu (nie krył się ze swoją biseksualnością) i sztuce. Tańczył dla chyba wszystkich najważniejszych zespołów baletowych, występował w filmach. Zmarł na AIDS w 1993 roku.

Fiennes zdecydował się powierzyć rolę Nuriejewa ukraińskiemu tancerzowi, debiutującemu na ekranie, Olegovi Ivenko. Decyzja zrozumiała, ale nie do końca trafiona, bo choć Ivenko jest dobrym tancerzem, to brak mu charyzmy (choć z pewnością nie urody).

"Biały kruk" uwodzi - wizualnie, artystycznie. Zdecydowanie nie jest to filmowy eksperyment wokół fenomenu baletu i baletowych div jak ostatnio "Czarny łabędź". Fiennes wychodzi z zupełnie innej szkoły niż Aronofsky. "Biały kruk" to próba uchwycenia wybitnej osobowości artystycznej w dość ładnej i grzecznej formie. Film udany. Pytanie jednak, czy do charyzmy Nuriejewa nie pasowałaby bardziej estetyka "Czarnego łabędzia".

6/10

"Biały kruk" (The White Crow), reż. Ralph Fiennes, Wielka Brytania 2018, dystrybutor: UIP, premiera kinowa: 29 marca 2019 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy