Reklama

"Battleship: Bitwa o Ziemię": Dać światu jeszcze jeden dzień

"Battleship: Bitwa o Ziemię" w reżyserii Petera Berga to ekranizacja jednej z najbardziej popularnej gry w statki. Floty statków marynarki wojennej będą musiały stawić czoła armadzie niezidentyfikowanych obiektów. Celem statków jest odkrycie i udaremnienie destrukcyjnych planów wrogo nastawionych przybyszów z kosmosu.

Takiego filmu brakowało. Choć pozory mogą mylić, ''Battleship'' jest odtrutką na wszelkie pro-militarne propagandówki a'la ''Bitwa o Los Angeles'', megalomańskie fantazje w stylu Michaela Baya, a nawet na niebagatelne metafory polityczne obleczone pancerzem science-fiction. Na pierwszy rzut oka bliźniaczo podobny do innych blockbusterów o tej tematyce, film Petera Berga jest bowiem wyśmienitym pastiszem obrazów o najeźdźcach z kosmosu.

Wyczuli to też pewnikiem polscy dystrybutorzy, dopisując do oryginalnego tytułu ''Bitwę o Ziemię''. Starsi czytelnicy z pewnością pamiętają kuriozalny, bezdennie głupi, z-klasowy film Rogera Christiana o tym tytule, który zasmradzał repertuary kin dekadę temu. Mam wrażenie, że po napisaniu scenariusza jego twórcy zreflektowali się: - Cholera, to nie będzie dobre. - Słusznie. Żeby wyszło, trzeba na maksa podkręcić poziom kretynizmu.

Reklama

I rzeczywiście - jeszcze pierwsze sceny zapowiadają po prostu kolejnego, nieudanego produkcyjniaka, który lepiej by zrobił, gdyby trafił od razu na półki z DVD, ale im dalej w las, tym lepiej. Scenarzyści Jon i Erich Hoeberowie, inaczej niż w skrypcie do ''Red'' (2010), gdzie dialogi przepełnione były efektownymi punchline'ami, tutaj postanowili naszpikować tekst maksymalną ilością sucharów. Podczas gdy patriotyczne nawijki rodem z Baya czy Emmericha potrafią przyprawić widza o facepalme'a, to pełne zapału do walki teksty wojaków z ''Battleship'' mogą rozbawić do łez. Żeby dać przykład (cytuję z pamięci): [Emerytowany żołnierz]: - Dajmy światu jeszcze jeden dzień! [Astronom]: (wnikliwie) - Kto tak mówi?

Na stylizacji warstwy językowej nie poprzestano. Absurd goni absurd również na polu fabuły. Czego tutaj nie? Beznodzy weterani z Iraku w walce wręcz z kosmitami; w pełni sprawni, ale za to na oko 70-letni kombatanci z Korei (sic!) w służbie ludzkości odpalający okręt wojenny, który pamięta jeszcze chyba czasy Pearl Harbor (mimowolnie przypomina się legendarny prolog z ''Sensu życia według Monty Pythona''); postanowiono złożyć nawet hołd ''Titanikowi'': kiedy jeden z okrętów tonie, bohaterowie skaczą prosto na turbiny, wychodząc z tego oczywiście bez najmniejszego draśnięcia.

Do obsadzenia przerysowanych ról Bergowi udało się ściągnąć galerię ciekawych aktorów. Cieszy obecność rzadko oglądanego na dużym ekranie Petera MacNicola, prawdziwą niespodzianką jest natomiast występ Tadanobu Asano, gwiazdora japońskiego kina niezależnego, w Polsce znanego przede wszystkim widzom wrocławskich Nowych Horyzontów z filmów takich jak ''Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?'' (2005). Wszyscy, na czele z Liamem Neesonem, który od czasu ''Gniewu tytanów'' (2010) na dobre się już ''rozegrał'' w puszczających oko do widza superprodukcjach, kupili pastiszową konwencję i bez problemu się w nią wpisali. Dała radę nawet Rihanna, dla której jest to debiut ekranowy.

Jeśli szacowany przez IMDb budżet na 200 milionów zielonych się zwróci, szykują się kolejne ekranowe starcia z obcymi. Czy poprzez udaną drwinę z utartych schematów ''Battleship'' wpłynie ożywczo na język filmowych opowieści o bojach z przybyszami z innych planet, pokaże czas.

7/10


---------------------------------------------------------------------------------------

"Battleship: Bitwa o Ziemię", reż. Peter Berg, USA 2012, dystrybutor UIP, premiera kinowa: 20 kwietnia 2012

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy