Po nieudanym "skoku w bok" przy okazji "Aut 2" przebojowa seria wraca na właściwe tory. W "Autach 3" historia znów jest bardziej kameralna, na pierwszym planie ponownie Zygzak McQueen, a mieszkańcy Chłodnicy Górskiej ustępują miejsca nowym bohaterom. Niestety, razem z nimi gdzieś po drodze gubi się jednak urok i nastrój oryginalnych "Aut". Nie do tego przyzwyczaił nas Pixar.
W "Autach 3" Zygzak McQueen jest żywą legendą wyścigów, wielokrotnym zwycięzcą, na którego, mimo upływu lat, wciąż nie ma mocnych. Oczywiście, do czasu... Pewnego dnia w czołówce dołączają do Zygzaka zupełnie nowi przeciwnicy - niezwykle potężne maszyny, obładowane z góry na dół elektronicznymi gadżetami. Za skórę mistrzowi zachodzi szczególnie jeden z nich: rekordowo szybki Jackson Storm. By nie dać się pokonać rywalowi, Zygzak rozpoczyna program indywidualnych szkoleń pod przewodnictwem trenerki personalnej - Cruz Ramirez. Dzięki niej bohater odkryje swoje prawdziwe powołanie i drugie, znacznie szybsze ja.
Pamiętając rozczarowanie, jakie sześć lat temu sprawiły "Auta 2", do tej pory uchodzące za jedyny nieudany film Pixara, trudno na trzecią odsłonę serii patrzeć inaczej, niż na próbę odkupienia dawnych win. Twórcy wzięli sobie uwagi widzów do serca. W "trójce" nie uświadczymy już motywów szpiegowskich, scen parodiujących kino sensacyjne czy nadmiernej liczby słabo powiązanych ze sobą wątków. Brak chaosu zastąpiły jednak problemy takie, jak zbyt powolne tempo akcji, niewielka ilość wizualnych smaczków i garść średnich żartów. Cóż, jeśli to próba odkupienia grzechów, nie jest to próba najwyższych lotów.
Przede wszystkim "Auta 3" sprawiają wrażenie, jakby pracowało nad nimi inne studio, niż to, które stworzyło w ostatnich latach "Toy Story 3", "W głowie się nie mieści" czy "Meridę Waleczną". Historia jest pozbawiona mocnego charakteru, dialogi napisane bez polotu, a fabuła toczy się tak leniwie, że nawet kilkuminutowa drzemka nie powinna przeszkodzić w seansie. Co więcej, żaden z nowych bohaterów nie ma w sobie na tyle charyzmy, by skutecznie zastąpić poprzedników. Pojawienie się na chwilę postaci znanych z pierwszej części jest mało satysfakcjonujące, a brak Witolda Pyrkosza jako Złomka w polskim dubbingu odczuwalny znacznie bardziej, niż można by przypuszczać.
Twórcy kilkukrotnie próbują "ożywić" film, wplatając bardziej interesujące wątki, takie jak spotkanie Zygzaka z dawnymi królami toru, szalone wyścigi, w których wygrywa ten, kto najdłużej utrzyma się na kołach czy główny motyw zmian technologicznych. Każdy z tych pomysłów powinien sprawić zarówno młodszym, jak i starszym widzom sporo frajdy, mimo że niektóre pachną niewykorzystanym potencjałem. Samo przesłanie "Aut 3" trafi jednak jedynie do części widzów, a sceny rywalizacji na torze, choć zrealizowane świetnie, nie zapewniają już takich emocji, jak wcześniej.
"Autom 3" trzeba jednak oddać honor - dla większości rodziców i ich pociech będą dobrą rozrywką i z pewnością sprawdzą się w trakcie rodzinnego wypadu do kina lepiej, niż poprzednia część. Lecz biorąc pod uwagę poprzeczkę, jaką narzucił sobie Pixar, film Briana Fee wydaje się kontynuacją niepokojącej tendencji studia do odcinania kuponów. Po dwóch przeciętnych sequelach - "Gdzie jest Dory?" i "Uniwersytecie potwornym" - mamy do czynienia z kolejnym. Bez obaw - to wciąż poziom wyższy, niż u konkurencji, ale przewaga w wyścigu topnieje w tempie, o jakim Zygzakowi nawet się nie śniło.
Przed pokazem "Aut 3" tradycyjnie wyświetlana jest jedna z krótkometrażowych animacji Pixara. Tym razem jest to rewelacyjna opowieść o spotkaniu pewnego chłopca z tajemniczym potworem mieszkającym w koszu ze zgubionymi rzeczami. Starszym widzom seans "Joe" może zapewnić w ciągu kilku minut więcej zabawy, niż "Auta 3" przez blisko dwie godziny. Słowem - Pixar w swojej najlepszej formie.
6/10
"Auta 3" (Cars 3), reż. Brian Fe, USA 2017, dystrybutor: Disney, premiera kinowa: 15 czerwca 2017 roku.