Podparta faktami historia kobiety, która wzięła sobie za cel pochowanie zwłok dziecka znalezionych na śmietnisku, budzi konfuzję. Za dużo w niej pytań, za mało konkretu.
Nauczycielka Sofia stara się z mężem o adopcję. W Chile, gdzie dzieje się akcja filmu, nie jest to prosta sprawa. Na przeszkodzie stoi skomplikowana biurokracja i kilkakrotnie większa ilość chętnych par niż dzieci, które można przygarnąć. W "Aurorze" ten temat nie został jednak należycie potraktowany. Reżyser jedynie sygnalizuje wyzwania, przed którymi stają niedoszli rodzice. W jego filmie brakuje komentarza do otaczającej go rzeczywistości.
Widz nie wie więc, czy to, że Sofia, słysząc o porzuconych na wysypisku zwłokach noworodka, stawia sobie za cel urządzenie zmarłemu należytego pochówku, bierze się z chęci zrekompensowania sobie lat starań. Sami musimy snuć dywagacje, czy kieruje nią humanizm, jak w o wiele lepszym "Synu Szawła" László Nemesa, czy też może jest to objaw postępującej u niej choroby psychicznej. Bo i takie domysły mogą się pojawiać. Bohaterka zachowuje się coraz mniej racjonalnie, a jej determinacja jest coraz bardziej podejrzana. Jej poczytalność budzi z minuty na minutę coraz większe wątpliwości.
Szkoda, że reżyser Rodrigo Sepúlveda nie zgłębił bardziej portretu psychologicznego swojej bohaterki. Dowiadujemy się o niej jedynie, że nie lubi angielskich piosenek i nigdy nie powiedziała mężowi, że go kocha. W scenie mrocznego przesłuchania w ośrodku adopcyjnym wychodzi też na jaw mroczny fakt z jej przeszłości, ale nijak nie dopełnia jej obrazu. Sofia jest zbiorem pytań, trudno z nią sympatyzować, przejąć się jej losem i dopingować w niecodziennym staraniu.
Na plus trzeba za to policzyć twórcy to, jak dystansuje się od polityczności poruszanego zagadnienia. "Aurorze", choć nieudanej, bliżej do opowieści o humanizmie bez moralizowania. Nie narzuca nam się "właściwego" punktu widzenia na sprawę. Sofia nie oskarża matki, która porzuciła swoje dziecko, nie poucza też bezdusznych urzędników o moralności i etyce. Bohaterka działa instynktownie, sama chyba nie do końca będąc przekonaną o tym, czy to, co robi, ma sens. Kiedy pyta swoją przyjaciółkę o to, czy jej zdaniem zwariowała, wiemy, że to pytanie zadaje głównie sobie.
To jednak za mało, by z filmu Sepúlvedy czerpać satysfakcję. Seans bardziej mierzi niewykorzystanym potencjałem i powierzchownym potraktowaniem tematu. Historia Sofii mogła robić wrażenie jako wzmianka w gazecie. Na ekranie jednak takie papierowe opowieści zupełnie się nie sprawdzają.
4/10
"Aurora", reż. Rodrigo Sepúlveda, Chile 2014, dystrybutor: Bomba Film, premiera: 15 stycznia 2016