"Anihilacja" [recenzja]: Samobójcza wyprawa w nieznane

Natalie Portman w filmie "Anihilacja" /Netflix /materiały prasowe

W 2015 roku Alex Garland ("28 dni później") zachwycił widzów i fanów science-fiction filmem "Ex-Machina". Teraz, po trzech latach Garland wraca z kolejnym dziełem - "Anihilacja" to niezmiernie udana adaptacja pierwszego tomu trylogii Southern Reach Jeffa VanderMeera ("Unicestwienie", "Ujarzmienie", "Ukojenie") i zarazem dowód na to, że brytyjski reżyser i scenarzysta doskonale zna i potrafi odnaleźć się w konwencji fantastycznonaukowej.

Strefa X to niebezpieczny, tajemniczy obszar, który niespodziewanie powstał na wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Po tym, jak członkowie kolejnej ekspedycji przepadają bez śladu, organizacja Southern Reach decyduje się podjąć jeszcze jedną próbę.

Na praktycznie samobójczą misję wyrusza drużyna złożona w całości z kobiet. Liderką zespołu jest dr Ventress (Jennifer Jason Leigh), jednak pierwsze skrzypce i główną bohaterką opowieści jest Lena (Natalie Portman) - biolożka oraz żona jednego z żołnierzy (Oscar Isaac), którzy zaginęli w Strefie.

Reklama

Pomiędzy "Anihilacją" i "Ex-Machiną" zdecydowanie jest parę podobieństw. Podobnie jak w swoim poprzednim filmie Garland świetnie buduje napięcie, umiejętnie prowadzi akcję i aktorów. Prym wśród nich wiedzie Natalie Portman, która bezbłędnie wciela się w Lenę, ukazując jej strach, frustrację, smutek. Portman po mistrzowsku gra mimiką, tworząc ze swojej bohaterki pełnokrwistą postać.

Pomimo tego, że Jason Leigh nie ma w ogólnym rozrachunku tyle do zagrania co Portman, to właśnie ona dotrzymuje jej aktorsko kroku. Ogromnym plusem - i nie aż taką niespodzianką, biorąc pod uwagę serial "Jane the Virgin" - jest występ Giny Rodriquez (Anya).

Gwiazda komedii stacji CW do tej pory świetnie odnajdywała się w lekkim materiale ("Jane..." jest inteligentną parodią południowoamerykańskich telenoweli), więc bardzo dobrze zobaczyć ją w zupełnie innej roli. Do tego dochodzi jeszcze Tessa Thompson ("Thor: Ragnarok") i jej Josie - całkowite przeciwieństwo Walkirii z "Thora...".

Postacie kobiece to zresztą jeden z największych plusów "Anihilacji". Nie pamiętam filmu, wyświetlanego przynajmniej w ciągu kilku ostatnich miesięcy, w którym bohaterki byłyby tak dobrze scharakteryzowane, a ich motywacje, wady, autodestrukcyjne zachowania tak dobrze zaprezentowane.

Dodając do tego intrygującą historię, która przypomina momentami najlepsze klasyczne powieści braci Strugackich, oraz znakomite zdjęcia i efekty specjalne, otrzymujemy dobrze zrealizowany, ambitny film science fiction.

"Anihilacja" nie kończy się jednoznacznie. Twórcy nie wyjaśniają wszystkich zawiłości fabuły, nie odkrywają wszystkich kart. Połączenie elementów horroru i wielu motywów klasycznej fantastyki naukowej sprawia, że obok "Anihilacji" nie można przejść obojętnie - dla fanów gatunku jest to pozycja obowiązkowa.

8/10

"Anihilacja" (Annihilation), reż. Alex Garland, USA 2018. Film dostępny od 12 marca na platformie Netflix.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Anihilacja 2018
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy