''Alex Cross'': Ani thriller, ani pastisz
To nie pierwsze pojawienie się na dużym ekranie znanego z kart powieści Jamesa Pattersona detektywa Alexa Crossa. Dekadę temu z okładem w całkiem niezłych thrillerach ''Kolekcjoner'' (1997) oraz ''W sieci pająka'' (2001) Cross miał twarz Morgana Freemana.
Tym razem w tę rolę wcielił się kojarzony bardziej jako reżyser Tyler Perry. Jest to obsadowa pomyłka roku. Na nieszczęście dla ''Crossa'', to nie jedyne potknięcie twórców.
Przemierzając miasto można spostrzec ogromną kampanię promocyjną filmu Roba Cohena. Po obejrzeniu ''Crossa'' nie sposób nie odnieść jednak wrażenia, że więcej pieniędzy wpompowano w reklamę, niż w samą produkcję filmu. Poziom realizacji, we wszystkich elementach składowych (scenariusz, dialogi, gra aktorska, reżyseria) przywodzi bowiem na myśl tanie tytuły przeznaczone na rynek DVD.
Tytułowy bohater musi zmierzyć się tym razem z niejakim Rzeźnikiem ze Sligo (znany z ''Lost'' Matthew Fox), który nie dość, że upodobał sobie wymyślne torturowanie kobiet, to jeszcze ma celowniku najmożniejszych i najbardziej wpływowych biznesmenów w Detroit. Fox dwoi się i troi, żeby wypaść dobrze, ale w przypadku postaci, która wygląda niczym posklejany na ślepo mariaż czarnych charakterów z ''Na linii ognia'' (1993) i ''Milczenia owiec'' (1991), jego starania przynoszą karykaturalne efekty. Jeszcze gorzej jest z odtwórcą roli głównej. Perry nie ma charyzmy Freemana, a jego próby zdystansowania się do swojego bohatera przypominają poczynania dziecka, które na akademii szkolnej zapomina tekstu i robi dobrą minę do złej gry.
Trudno jednak winić tylko i wyłącznie aktora, którego postać - podobnie jak jego antagonisty - jest płytka jak brodzik i polepiona z klisz. W niezwykle tandetny sposób próbuje się tutaj uzbroić bohatera w atrybuty psychologiczne. Cross przez większość filmu goni i tłucze się z przestępcami (co Perry'emu ze sporą nadwagą przychodzi z wyraźnym trudem), a zagadki kryminalne rozwiązuje w mgnieniu oka, jakby na zawołanie. Takiej sztuki dedukcji mógłby mu pozazdrościć sam Sherlock Holmes. Szkoda tylko, że żaden widz nie będzie w stanie w to uwierzyć. Nie lepiej jest z pozostałą częścią obsady - Edward Burns jest tak znudzony, że wyraźnie zgodził się na udział tylko po to, by uciułać trochę pieniędzy na kolejny niezależny projekt, a Jean Reno jakby wstydzi się swojego występu i chowa głowę w słomkowy kapelusz.
Poprzez swoją nieudolność ''Alex Cross'' nie sprawdza się ani jako thriller, ani zrealizowany z przymrużeniem oka pastisz gatunkowy. Film jest niezamierzenie śmieszny. Część widzów uzna to pewno za swoisty walor. Już widzę te facebookowe fanpejdże w stylu ''Oglądam Alexa Crossa dla beki''. I za tę przypadkową komiczność należy się twórcom jakaś nagroda, choćby symboliczna, jak kiść bananów. Jednak za kompletny brak poszanowania dla prawideł sztuki filmowej powinien grozić zakaz wykonywania zawodu. Dożywotni.
2/10
---------------------------------------------------------------------------------------
''Alex Cross'', reż. Rob Cohen, USA 2012, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa: 9 listopada 2012 roku.
---------------------------------------------------------------------------------------
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!