Młodzieńcza wizja miłości, zimny prysznic rzeczywistości, praca marzeń oraz trudy w wyborze partnera - to wszystko funduje widzowi "After 2". O adaptacji bestsellerowej powieści Anny Todd w reżyserii Rogera Kumble'a można powiedzieć jedno: w porównaniu do oryginału z 2019 roku, jest lepiej. Ale tylko odrobinę...
Miłość niejedno ma imię. Jej toksyczne oblicze tłumnie przyciąga widzów do kinowych sal. Po sukcesie kasowym "After" (2019), przyszedł czas na jego sequel. W międzyczasie doszło do zmiany na stołku reżysera i od razu widać to w sposobie prowadzenia postaci. Twórcy zadbali również o to, by widz nie musiał odświeżać sobie pierwszego filmu, bo otwierająca scena, niczym w serialach na Netfliksie, skrótowo przypomina nam, co działo się wcześniej.
Fabuła skupia się wokół Tessy (Josephine Langford) i Hardina (Hero Fiennes-Tiffin), którzy w odmienny sposób próbują poradzić sobie po burzliwym rozstaniu. Ona rzuca się w wir pracy, on topi smutki w alkoholu. I tu spotykamy się z pierwszymi absurdami; po pierwszym dniu stażu, dziewczyna wypada tak świetnie, że właściciel - Christian Vance (Charlie Weber) - postanawia wziąć ją na służbowy wyjazd. A okazuje się on być wyjściem do klubu nocnego, bo tylko przy pomocy trunków można nakłonić inwestora do współpracy. W tym wątku nie liczą się jednak interesy; pijana Tessa pod wpływem impulsu dzwoni do Hardina, a on, jak na księcia z bajki przystało, niewiele chwil później pojawia się w jej hotelowym pokoju. Niestety, zastaje ukochaną w jednym pomieszczeniu z półnagim Trevorem (Dylan Sprouse), co rozpoczyna ciąg burzliwych scen głównych bohaterów.
Najmocniejszą stroną filmu są postaci drugoplanowe. Sprouse stworzył znakomitą postać - najlepsze sceny są właśnie z jego udziałem. Aktor nie miał łatwego zadania; pierwotnie w książce, na drodze do serca Tessy, pojawia się dwóch innych mężczyzn - Zed i Trevor. Czas ekranowy jest bezlitosny, dlatego twórcy połączyli te dwie osoby w jedno, skutkiem czego otrzymaliśmy dowcipnego ekonomistę, który swoją prezencją przyćmiewa Hardina. Pokłony należą się również: Candice King oraz Charliemu Weberowi. Swoją grą tchnęli oni życie w Kim i Christiana. Wymienione trio ratowało większość scen i to ich ponownego występu można z zaciekawieniem wyczekiwać.
Wracając do głównych postaci - Tessa w wykonaniu Josephine Langford odnotowała znaczącą poprawę. Niestety, nie można tego samego przyznać Hardinowi (Hero Fiennes-Tiffin). Wypada najsłabiej ze wszystkich osób w całym filmie. Najmocniej razi to w scenach gniewu, które powinny być wizytówką tego bohatera; aktor nie potrafił przekonująco odegrać złości. Przypomina grzecznego chłopca, próbującego na siłę udowodnić pozostałym, że rzeczywiście jest groźny. Nie lepiej wypadają sceny ekranowej namiętności. Gołym okiem widać, że młodzi aktorzy nie byli na nie gotowi i wstyd oraz skrępowanie wzięły górę. I nie mam na myśli śmiałego eksponowania nagości - w gruncie rzeczy nie pokazano niczego więcej, czego nie widzielibyśmy już w komediach romantycznych. Każde ich zbliżenie bardziej wywołuje żenujące odczucia aniżeli ekscytację. A jest tych miłosnych uniesień w filmie całkiem sporo...
Twórcom trzeba przyznać, że tym razem wnikliwiej trzymali się książkowego pierwowzoru, dzięki czemu dostaliśmy dużo humoru, sporo ciekawych pobocznych scen oraz lepiej poprowadzonych dialogów. Ze względu na różne cięcia, scenariusz niestety mocno skrzywdził Hardina. Zamiast młodego, twardo stąpającego po ziemi mężczyznę, otrzymaliśmy tułającego się za Tessą chłopaczka, który bardziej przypomina bezpańskiego psa, nagminnie proszącego o przebaczenie. Nie budzi to pozytywnych emocji do tej postaci i wywołuje dysonans, że akurat ten wątek potraktowano po macoszemu. Nie jest to wybitna produkcja, ale kilka udanych zabiegów powoduje, że nie ogląda się tego źle.
5/10
Aleksandra Góra
"After 2" [After We Collided], reż. Roger Kumble, USA 2020, dystrybucja: Monolith Films, premiera kinowa: 11 września 2020.