Sprawa Polańskiego
Reklama

Mia Farrow broni Polańskiego

Mia Farrow ("Dziecko Rosemary", "Hannah i jej siostry") zeznała we wtorek, 19 lipca, w londyńskim sądzie, że reżyser Roman Polański ("Pianista", "Oliver Twist") był bardzo zrozpaczony po śmierci swej żony Sharon Tate. Aktorka widziała, jak w trakcie ich spotkania reżyser "spławił" dwie kobiety, próbujące go zagadnąć.

Farrow była świadkiem w procesie o zniesławienie, wytoczonym przez reżysera wydawcy magazynu "Vanity Fair", firmie Conde Nast.

W 2002 roku magazyn napisał, że tuż po brutalnym zabójstwie żony Polańskiego, aktorki Sharon Tate, przez gang Mansona w 1969 roku, reżyser próbował w nowojorskiej restauracji "Elaine's" uwieść szwedzką królową piękności, obiecując, że "uczyni ją następną Sharon Tate".

Obecnie wydawca magazynu twierdzi, że opisany incydent wydarzył się dopiero kilka tygodni po śmierci Sharon Tate, a nie tuż przed jej pogrzebem. Tymczasem Polański oświadczył, że nigdy nie doszło do takiego zdarzenia, a artykuł w "Vanity fair" nazwał "obrzydliwym kłamstwem".

Reklama

60-letnia dziś Mia Farrow pojawiła się w londyńskim sądzie w czarnym garniturze i bluzce w złotym kolorze. Zeznała, że spotkała się z Polańskim w restauracji "Elaine's" w tygodniach po tragicznej śmierci jego żony, która w momencie zabójstwa była w ósmym miesiącu ciąży. Według relacji aktorki, reżyser był wówczas w "bardzo kiepskim stanie". Nie mógł rozmawiać o niczym innym, niż o morderstwie jego żony.

"Powtarzał tylko: Dlaczego? Kto mógł coś takiego robić?" - mówiła aktorka.

Nie zwracał uwagi na kobiety. Farrow opowiadała, jak wyszli z restauracji - reżyser nie mógł nic przełknąć - i spacerowali po okolicy.

Adwokat wydawcy "Vanity Fair" Tom Shields zauważył jednak, że Polański sam przyznał się w poniedziałek, 18 lipca, iż uprawiał przygodny seks kilka tygodni po śmierci swej żony. Farrow odpowiedziała, że jest poważna różnica pomiędzy seksem a uczuciem, szczególnie dla mężczyzny.

"Nie oceniałabym nikogo, kto będąc w takim stanie szuka zapomnienia na różne sposoby, po warunkiem, że nikogo nie krzywdzi" - dodała Farrow.

Polańskiego broniła w sądzie także siostra Sharon Tate, Debra, która w 1969 roku miała 16 lat. Zeznała, że reżyser był po śmierci żony "wrakiem człowieka".

"Na pogrzebie Sharon był pod wpływem takiej ilości środków uspokajających, że nie mógł samodzielnie iść" - twierdziła Debra Tate.

We wtorek rano, 19 lipca, zeznawał również sam reżyser - za pośrednictwem łączy wideo z Paryża. Wyraził zdumienie, że pamięć osób, które po 30 latach tak dokładnie opisały w "Vanity Fair" zajście w nowojorskiej restauracji, jest tak "fenomenalnie dobra".

Adwokat wydawcy magazynu przyjął taktykę opartą na kwestionowaniu wiarygodności Polańskiego i atakowaniu jego sposobu prowadzenia się. Zarzucił powodowi, że jest "niezdolny do mówienia prawdy" i nie dostrzega granicy między fantazją a rzeczywistością. W poniedziałek, 19 lipca, Shields nazwał polskiego twórcę "uciekinierem od moralności".

Zdaniem komentatorów taka taktyka może nie wystarczyć do wygrania procesu. To na pozwanym spoczywa obowiązek udowodnienia, że opisany w magazynie incydent naprawdę się wydarzył.

71-letni Polański nie stawił się w sądzie osobiście, by nie ryzykować ekstradycji z Wielkiej Brytanii do USA, skąd wyjechał w 1977 roku, uchodząc przed skazaniem za czyn nierządny z nieletnią.

Po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w sprawie o zniesławienie wykorzystywane są łącza wideo. Rozpoczęty w poniedziałek, 18 lipca, proces prawdopodobnie zakończy się w tym tygodniu.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy