Reklama

Dłonie Marianne Faithfull

Choć największym filmowym wydarzeniem pierwszego dnia festiwalu Era Nowe Horyzonty był pokaz rumuńskiego dramatu "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni", to wieczór otwierający tegoroczną edycję wrocławskiej imprezy należał bezsprzecznie do Marianne Faithfull.

To pierwszy przypadek w historii organizowanego od 7 lat przez Romana Gutka festiwalu, by inauguracyjny wieczór należał nie do reżysera, tylko aktorki. Dodajmy - niezawodowej aktorki; Marianne Faithfull znana jest bowiem przede wszystkim jako piosenkarka. W kinie, owszem , stworzyła już kilkanaście większych lub mniejszych kreacji, jednak dopiero teraz, po raz pierwszy w karierze, w ciepłym dramacie "Irina Palm" zagrała główną rolę.

Artystka nie pojawiła się jednak na uroczystym pokazie filmu w kinie Warszawa, gdyż przygotowywała się do wieczornego występu na Wyspie Słodowej. Faithfull zapowiedział Roman Gutek, opowiadając o swych wrażeniach z pokazu "Iriny Palm" w Berlinie. "Zamarzyło mi się wtedy, by Marianne pojawiła się we Wrocławiu. No i stało się".

Reklama

Film urodzonego w Niemczech ale polskiego pochodzenia Sama Garbarskiego to opowieść o Magggie - kilkudziesięcioletniej wdowie z podlondyńskiego małego miasteczka, która dla ratowania życia swego ciężko chorego wnuczka, podejmuje się pracy "hostessy" w lokalu o nazwie Sexy World. Tytuł filmu to "artystyczny pseudonim" Maggie - kobieta swymi delikatnymi dłońmi robi w lokalu prawdziwą furorę, do jej kabiny ustawiają się całe kolejki mężczyzn. Co właściwie robi nasza bohaterka? "Obciągam mężczyznom" - wyznaje podczas herbatki w rozmowie z koleżankami z miasteczka.

"Irina Palm" to jednak obraz daleki od erotycznej dosłowności. Owszem, obserwujemy Maggie jak uczy się nowego fachu a potem jak obsługuje kolejnych klientów ; reżyser jednak umiejętnie dodaje do tych scen szczyptę ciepłego humoru - a to zbliżenie na twarz Maggie, która po udanym "pierwszym razie" uśmiecha się z niedowierzającym zadowoleniem, a to jej roboczy strój - podomka, domowe chusteczki oraz przywieziony z domu obraz, który bohaterka wiesza w swojej kabinie.

Marianne Faithfull dźwiga na swoich barkach cały film. Jeśli dla właściciela Sexy World - Mikiego (świetny, znany z filmów Emira Kusturicy - Miki Manojlović) Maggie ma po prostu "najlepsze dłonie w całym Londynie", tak nas, widzów, oczarowuje swą twarzą i głosem. Z aktorskiego punktu widzenia Faithfull nie robi w filmie zbyt wiele, jednak z utkanej z drobnych gestów i szeptów ekranowej obecności emanuje niezwykła siła spokoju (trochę jak u głównej bohaterki "Grbavicy" Jasmili Żbanić).

Film Garbarskiego nie jest jednak tylko ciepłym dramatem o kochającej wnuczka babci - dyskretna kpina z drobnomieszczańskiej moralności (proszę sobie wyobrazić, jak reagują koleżanki Maggie, gdy ta wyjawia im swoją nową profesję) oraz ciekawostki funkcjonowania branży erotycznej (nie wszyscy pewnie wiedzieli  o pokojach, do których przez specjalny otwór mężczyzna wystawia tylko swoją płeć) pozwoliły reżyserowi na nazwanie "Iriny Palm" "niepoprawną politycznie tragikomedią romantyczną". I choć film cały czas balansuje na granicy melodramatycznej sentymentalności, to  wyzwalają go choćby takie sceny, jak ta, w której Marianne Faithfull, zwierzając się koleżance z pracy, rzuca: "Obciągająca Wdowa. Oto kim teraz jestem".

Artystka wystąpiła w głównej roli jeszcze raz tego wieczoru - dając po seansie, na Wyspie Słodowej, jedyny w Polsce koncert. Właściwie - recital. Niezbyt liczna widownia tworzyła kameralną atmosferę a Faithfull - z konsekwentnym dostojeństwem i gracją - śpiewała swoje przeboje.

Zaczęło się jednak niespodziewanie, zwłaszcza dla fanów Marianny. Wokalistka uraczyła bowiem widzów kilkoma "rarytasami" - piosenkami, których na próżno szukać na jej albumach i które dość rzadko wykonuje na koncertach. Usłyszeliśmy więc  m.in. piosenkę "Spike Driver Blues" nagraną na potrzeby The Harry Smith Project oraz bluesa Irmy Thomas "Ruler of my Heart" ("Ta piosenka tak mi się podoba, że chyba nagram ją na swojej następnej płycie").

 Artystka wykonała też piosenkę, "której nigdy nie śpiewałam jeszcze na scenie". "Something Better" znalazło się w słynnym projekcie "Rock'n'roll Circus", którego inicjatorami byli The Rolling Stones. "Kiedyś śpiewaliśmy ją na niezłym haju. Wolę jednak wykonywać  ją na czysto" - skomentowała Faithfull i dodała ze znaczącym uśmiechem: "Przynajmniej teraz".

Potem były już "przeboje". "My Friends Have","Ballad of Lucy Jordan", "Crazy Love", "Vagabond Ways", "Broken English" i na zakończenie "As Tears Go By". "Na koniec wracamy do początków. To była pierwsza piosenka, jaką nagrałam. Miałam wtedy 17 lat. Autorami są Mick Jagger i Keith Richards" - zapowiedziała utwór artystka, a w trakcie jego wykonywania poprosiła publiczność: "Proszę, zaśpiewajcie ją ze mną, jeśli możecie".

To nie był jednak ostatni akcent koncertu. Po krótkiej owacji piosenkarka pojawiła się na scenie jeszcze raz, by wykonać "Don't Forget Me" Harry'ego Nilssona. Pod koniec utworu widzowie poczuli na ramionach lekkie kropelki deszczu. Były one idealnym zwieńczeniem tego gorącego i parnego dnia.

Przed widzami festiwalu Era Nowe Horyzonty 10 dni kinowych emocji. Dziś rozpoczynają się pokazy filmów konkursowych. Zapowiada się ekscytująco - Roman Gutek  w festiwalowej gazetce "Na horyzoncie" powiedział, że liczy się z tym, że ludzie mogą wychodzić w kina w czasie seansu. Paradoksalnie, na tym polega urok tej imprezy...

Tomasz Bielenia, Wrocław

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: impreza | dłoń | era nowe horyzonty | wieczór | film | dłonie | Marianne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy