Krzysztof Krauze: "Dług" dla kobiet
Premierowy pokaz najnowszego filmu Krzysztofa Krauzego "Plac Zbawiciela" zamknął w sobotę, 29 lipca, listę filmów startujących w konkursie Nowe Filmy Polskie na festiwalu filmowym Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Podobnie jak w przypadku słynnego "Długu", inspiracją do powstania "Placu Zbawiciela" okazała się notatka prasowa. Tym razem reżyser wybrał jednak bardziej kobiecą perspektywę opowieści.
"Kobiecość" "Placu Zbawiciela" - zdecydowanie najlepszego filmu prezentowanego w konkursie Nowe Filmy Polskie - sygnalizuje już fakt, że współreżyserem obrazu jest żona twórcy "Mojego Nikifora" - Joanna Kos-Krauze. Dotychczas zarezerwowane było dla niej stanowisko II reżysera ("Mój Nikifor" oraz wcześniejsze filmy Krauzego) - teraz dumnie figuruje w czołówce jako reżyser.
"Kiedy po tylu latach pomyślałem, że żona mogłaby wyreżyserować ze mną film i zaproponowałem jej to - ona - zamiast mi podziękować, powiedziała: Dlaczego tak późno?" - żartował na konferencji prasowej Krzysztof Krauze.
Joanna Kos-Krauze odpowiedzialna była także - co w przypadku tego filmu niezwykle ważne - za casting, oraz za scenariusz (także wspólnie z mężem). "Plac Zbawiciela" zrealizowany został bowiem w zupełnie innym stylu, co "Mój Nikifor" (konsekwentny brak dekoracyjności obrazu), a praca nad scenariuszem trwała ponad dwa lata i zaangażowani byli w nią także odtwórcy głównych ról: rewelacyjna Jowita Budnik (jako Beata) oraz Arkadiusz Janiczek (jako Bartek).
Metoda pracy duetu małżeńskiego Krauze przypomina bowiem sposób przygotowań, jaki stosuje w przypadku swych obrazów jeden z najwybitniejszych przedstawicieli brytyjskiego kina społecznego - Mike Leigh ("Wszystko albo nic", "Vera Drake").
"Najpierw mieliśmy 5-stronicowy szkic, który później - podczas długich rozmów z aktorami - przekształcił się w scenariusz" - powiedział Krzysztof Krauze. Aktorzy więc nie tyle odgrywali napisane przez duet Krauze partie tekstu, co współtworzyli emocjonalnie swoje postaci, co znajduje wyraz w niezwykłym autentyzmie ich kreacji. Obok pary głównych bohaterów na wielkie brawa zasługuje też Ewa Wencel za przejmującą kreację matki Bartka, Beata Fudalej w małej, ale jakże intensywnej roli sąsiadki Edyty oraz wnuki aktora Jerzego Gudejki, wcielające się w filmie w synów Beaty.
O kobiecej perspektywie "Placu Zbawiciela" świadczy również fakt, że główną bohaterką obrazu jest Beata. To jej punkt widzenia przyjmuje widz w tej opowieści o rodzinnym dramacie rodziny mieszkającej na tytułowym placu Zbawiciela. To ona staje się główną ofiarą tego rodzinnego "Długu" - o ile we wcześniejszym filmie Krauzego oprawca był spoza rodziny, w "Placu Zbawiciela" "kat" nie jest z zewnątrz, tylko jest jednym z nas.. Nie wiadomo też do końca, kto nim naprawdę jest.
"Kobiet powinny zaciągnąć swoich mężów siłą na ten film" - apelował Krzysztof Krauze, dodając, że pomimo że film opowiada prawdziwą historię, zawiera w sobie wiele wątków autobiograficznych. "Ten film to także rodzaj autoterapii. Jak państwo wiedzą, byłem wielokrotnie żonaty. Patrząc na Bartka wychodzącego z domu w trudnych sytuacjach i zostawiającego w nim samą Beatę, zrozumiałem, co sam kiedyś robiłem" - dodał reżyser.
"Wszyscy popełniamy błędy a uświadomienie ich sobie zabiera nam czasem bardzo dużo czasu" - dodała Joanna Kos-Krauze.
"Dług zakończył się tam, gdzie zaczyna się Plac Zbawiciela" - spuentował podobieństwa między swoimi filmami Krzysztof Krauze. O tym, czy twórcom "Mojego Nikifora" udało się powtórzyć sukces "Długu", przekonamy się 29 września, kiedy "Plac Zbawiciela" wejdzie do kin całej Polski.
Na zakończenie festiwalu widzowie Nowych Horyzontów będą mogli zmierzyć się z najnowszym dziełem Kena Loacha, nagrodzonym Złotą Plamą na tegorocznym festiwalu w Cannes "Wietrze buszującym w jęczmieniu". Loach, podobnie jak Mike Leigh, tak samo jak bracia Dardenne, oraz jak Krzysztof Krauze i Joanna Kos-Krauze - również tworzy wielkie kino społeczne. Może niemodne, lecz niezwykle ludzkie i bardzo potrzebne.
Tomasz Bielenia, Wrocław