Reklama

ENH: Kim jest Agnes Varda?

Zwyczajem stało się, że co rok retrospektywie filmów danego reżysera podczas festiwalu Era Nowe Horyzonty towarzyszy wydanie poświęconej mu książki. W zeszłych latach swych antologii doczekali się Michelangelo Antonioni, Derek Jarman oraz Reiner Werner Fassbinder. W tym roku przyszła pora na pierwszą kobietę - Agnes Vardę.

To ona bowiem posiada we Wrocławiu największą retrospektywę i jest to - według prof. Tadeusza Lubelskiego, który jest redaktorem książki "Agnes Varda. Kinopisarka" - okoliczność wyjątkowa. Mało bowiem jest twórców tak zasłużonych dla współczesnego kina, których twórczość jest jednocześnie tak mało znana oraz tak boleśnie niedostatecznie opracowana.

Twórczość francuskiej reżyserki podczas promocji książki "Agnes Varda. Kinopisarka" stara się "nowohoryzontowej" publiczności przybliżyć właśnie jej redaktor - wielki znawca kina francuskiego prof. Tadeusz Lubelski. To jego prelekcje wprowadzają widzów w każdy kolejny seans francuskiej autorki, zaś w niedzielne popołudnie (23 lipca), w związku z promocją swej książki, podzielił się z publicznością swymi osobistymi wspomnieniami, a nie naukowymi analizami.

Reklama

Lubelski zwrócił uwagę na skandalicznie niski procent obecności filmów Vardy w polskich kinach. Dotychczas, z 39 filmów, które zrealizowała, do polskich kin do regularnej dystrybucji trafiło ledwie...4. Świadczy to o odkrywczości wrocławskiej retrospektywy - sam Lubelski przyznał się, że sztandarowe działo Vardy - nowofalowe "Cleo od 7 do 9" oglądnął - po wielu próbach - dopiero w Paryżu.

Redaktor zwrócił uwagę na tytuł książki, w którym zawiera się neologizm, który świetnie oddaje twórczy charakter Vardy. "Kinopisarka" to zresztą słowo zaproponowane przez samą Vardę ("cinecriture" znaczy tyle co pisać przy pomocy kina). Określa ono nie tylko czynność pisania, a więc zbliżenie kina do rodzaju osobistego dziennika, lecz także samo pismo, a to jest już gwarantem stylu. Te dwa obszary najlepiej określają filmową niezwykłość Vardy - z jednej strony stale porusza ona w swych filmach wątki autobiograficzne, z drugiej - cała jej twórczość charakteryzuje się wyraźnym, łatwo rozpoznawalnym stylem - autorskim podpisem.

Podczas festiwalu Era Nowe Horyzonty zaprezentowano już debiut fabularny Vardy, który zrealizowała jako zupełny naturszczyk, nie mając pojęcia o kinie. Zrealizowany w 1954 roku "Le Pointe Courte" zachwycił jednak krytykę i stał się - podobnie jak u nas "Ostatni dzień lata" Tadeusza Konwickiego (ale to dopiero w 1958) jaskółką filmowej nowej fali. Varda nie ogranicza się jednak tylko do fabuły.

Kręci też dokumenty - jak "W stronę wybrzeża" (1958), który zamówiony jako film reklamowy o francuskiej Riwierze, przekształcił się w inteligentne i przede wszystkim zabawne spojrzenie na kicz Lazurowego Wybrzeża. Nie stroni też od autobiograficznych dzienników filmowych - niespełna półgodzinny "Ulisses" (1982) to właściwie historia jednego zdjęcia, które Varda zrobiła w latach 50 (reżyserka jest też świetnym fotografem). Teraz, już w latach 80. próbuje opowiedzieć o osobach, które się na nim znalazły. O ich pamięci i ich wspomnieniach.

Varda od swego dzieciństwa mieszka na ulicy Daguerre'a w Paryżu, którą unieśmiertelniła także w swych filmach. Prowadzący poniedziałkowe spotkanie Marcin Giżycki opowiedział o swym spotkaniu z francuską reżyserką. Kilka lat temu, potrzebując do swej książki znajomości czterech filmów Vardy, udał się na wspomnianą rue Daguerre, gdzie mieścić miał się sklepik z filmami Vardy, sprzedawanymi na kasetach wideo. Sklep rzeczywiście był otwarty, jednak tak bardzo pożądanych filmów Giżycki w nim nie znalazł. Natknął się jednak na samą Vardę, której opowiedział o swoim problemie. Ta zaprosiła go do mieszkania po drugiej stronie ulicy, gdzie posadziwszy Giżyckiego przed telewizorem, puściła mu wszystkie cztery obrazy.

Mamy teraz we Wrocławiu niepowtarzalną szansę na równie osobiste przeżycie, które stało się udziałem Marcina Giżyckiego. Filmy Vardy ogląda się bowiem tak, jakby się zostało zaproszonym przez reżyserkę do jej mieszkania i jej życia.

Tomasz Bielenia, Wrocław

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: era nowe horyzonty | twórczość | Wrocław | książki | kim
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy