Bollywood według Anglika
"Energy, energy" - to słowo najczęściej padało z ust Danny'ego Boyle'a, gdy opowiadał o swoim pomyśle na "Slumdog Millionaire" operatorowi Anthony'emu Dod Mantle. Ciepła historia biednego chłopca ze slumsów, który wygrywa program "Miliarderzy", dostał wczoraj jak dotąd chyba najgorętsze brawa na festiwalu Camerimage.
Publiczność żywo reagowała zresztą w czasie całego seansu. Niemalże jak w rasowym indyjskim kinie, gdzie podobno potrafi dojść nawet do bójek.
Film Boyle'a wypełnia energia, która udziela się widzom. Energia płynąca z różnych źródeł - dynamicznego montażu (chwilami wręcz teledyskowego, a charakterystycznego dla tego twórcy), muzyki, żywiołowości dzieci czy kolorystyki zdjęć.
- Danny to żołnierz koloru - stwierdził w czasie spotkania Mantle, który z Boylem współpracował przy okazji "28 dni później" czy "Milionerzy".
Twórca "Trainspotting" dołączył do wciąż poszerzającego się grona twórców, którzy swoich sił próbują w Bombaju. Bollywood to ogromny przemysł kinematograficzny, trzy premiery dziennie i spore budżety. Boyle, który znany jest z upodobania do gry z formą, efektywnie łączy tradycję kina hinduskiego, angielską ironię i dystans z własną, konsekwentną wizją artystyczną.
Historią "biednych, małych dzieci ze slumsów" ławo można zagrać na emocjach widza, jednak Boyle nie idzie na skróty. Dziecko jest tu równorzędnym partnerem dla dorosłych bohaterów, śmiejemy się z nich, przeżywamy ich nieszczęścia, ale tylko czasem roztkliwiamy nad ich ciężkim losem.
Mantle namówił Boyle'a, by obniżyć punkt widzenia kamery, "by nie patrzeć na nie z góry - w sensie dosłownym i w przenośni". Na podobny chwyt obaj zdecydowali się wcześniej przy okazji filmu "Milionerzy", opartym zresztą na zbliżonej fabule o dwóch chłopcach, którzy nieoczekiwanie wchodzą w posiadanie torby pełnej pieniędzy.
W "Slumdog Millionaire" kamera podąża za małymi bohaterami po ciasnym labiryncie Mombaju (slumsy w środku Bombaju), często ustawiona jest wprost na ich twarze w dużym zbliżeniu. "Slumdog Millionaire" to piękny krajobraz dziecięcych, niezwykle naturalnych twarzy. Boyle dokonał świetnego wyboru pod względem aktorskim. Wiadomo nie od dziś, że ciężko jest tak dobrać najmłodszą obsadę, by wypadła naturalnie. Swoich małych aktorów Boyle znalazł właśnie w bombajskich slumsach. Choć głównego bohatera Jamala, zagrał Dev Patel, pochodzący z drugiego pokolenia hindusów urodzonych się w Wielkiej Brytanii. A znalazł go dzięki... córce.
- Pewnego razu 13-letnia córka Boyle'a zawołała, że tata ma koniecznie zobaczyć program w telewizji pt. "Skin". I tam właśnie pojawił się Dev - opowiadał Mantle.
Podobno młody aktor najbardziej stresował się ostatnią sceną tańca, bo nigdy w życiu nie tańczył.
- Musieliśmy mu załatwić kilka lekcji - opowiedział Mantle.
"Slumdog Millionaire" opiera się na książce Vikasa Swarupa "Q&A", którą według operatora filmu zna większość spotkanych przez nich dzieci w Bombaju. Film Boyle'a udowadnia, jak żywotne i inspirujące może być spotkanie z inną, trochę bardziej "egzotyczną" kinematografią. Z jednej strony bowiem jest historia rodem z Bolly - biedny chłopiec pragnie zdobyć miliony, by uwolnić ukochaną (zresztą warto wspomnieć, że podobno już powstaje wersja stricte bollywoodzka tej opowieści), z drugiej jednak - Boyle poprzez, czasem nawet drobne rozwiązania (jak przesunięcie akcentu w niektórych scenach na inne elementy, zmieniające ostateczne brzmienie), bawi się stylem i samym Bolly, czego dowodem finałowy taniec. Jednocześnie przekazuje, jeśli nie prawdę, to przynajmniej klimat biednej części Bombaju, ukazując ją z perspektywy dziecka, które świat pojmuje o wiele intensywniej.
- Bombaj to cudowne miejsce dla fotografa, niezwykle organiczne, naturalne i żywe, choć męczące mentalnie - opowiadał Mantle - Fizycznie byłem wykończony, zdjęcia trwały długo, schudłem 11 kilo, bo Danny nieustanni kazał mi biegać, wszędzie było ciasno, przeszedłem w końcu na wegetarianizm. Pracowaliśmy nawet po 16 godzin, 6 dni w tygodniu.
Zdjęcia Mantle łączą angielską, chłodną pogodę, z rozdygotaną kamerą Dogmy i barwną hinduską orgią kolorów.
- Operator musi myśleć - mówił Mantle - Musi znaleźć drogę do nakręcenia czegoś, "przepis" na dany film.
W "Slumdog Millionaire" udało mu się odnaleźć tę receptę na sukces. Czy doprowadzi go ona do upragnionej Złotej Żaby (Mantle był już dwukrotnie nominowany w konkursie głównym festiwalu w poprzednich latach)? Przekonamy się już w sobotę, 6 grudnia. W poniedziałek, 1 grudnia, ekipa filmu triumfowała w czasie rozdania Brytish Independent Film Aawards. "Slumdog Millionaire" okazał się najlepszym brytyjskim filmem roku, a Boyle - najlepszym reżyserem. Nagrodzono również młodych aktorów za najlepsze debiuty.
Martyna Olszowska, Łódź