Wiatr ze Wschodu
W czasie Letniej Akademii Filmowej na salach kinowych dął "Wiatr ze Wschodu" - cykl, który we władanie wzięli rosyjscy filmowcy. Po latach polityczno-ideologicznego odtrącenia tej kinematografii, rosyjskie kino wraca w Polsce do łask.
W krótkim wstępie do tego cyklu, znajdującym się w katalogu tegorocznej Akademii Grzegorz Pieńkowski zarysowuje sytuację w jakiej znalazło się rosyjskie kino w naszym kraju. W latach "cichej okupacji" ze strony "Wielkiego Brata" radzieckie filmy były na siłę promowane w naszych rodzimych kinach. Nierzadko były to dzieła autentycznie wartościowe. Starczy wspomnieć dzieła Siergieja Paradżanowa, które zresztą można było oglądać w 2006 roku na Letniej Akademii Filmowej właśnie. Po upadku komunizmu w Polsce kino radzieckie i później rosyjskie zostało wyrugowane z kin i ze świadomości odbiorców. Jego miejsce zajęły produkcje zachodnie - głównie amerykańskie.
"Kino radzieckie dla przeciętnego widza kinowego z obowiązkowego stało się nieznanym - i to tak skutecznie, że o nowych filmach tej, ale i czeskiej czy węgierskiej kinematografii dowiadywaliśmy się wyłącznie na seminariach Dyskusyjnych Klubów Filmowych albo z prasy" - pisze Pieńkowski.
Amerykanizacja rynku pogłębiała się, aż do samorzutnego wyłonienia się dwóch grup widzów kinowych: niewymagających intelektualnych wyzwań zjadaczy popcornu i poszukujących filmów trudnych bywalców DKF-ów. Wraz z pojawieniem się grupy drugiej pojawił się także, nieistniejący wcześniej popyt na kino artystyczne i autorskie. Pojawili się też dystrybutorzy chcący ten popyt zaspokoić.
Tymczasem poklask na międzynarodowej arenie znów zdobyli rosyjscy twórcy. Znani wcześniej Michałkow, Sokurow, Konczałowski, Czuchraj, Bałabanow, Moroz, Rogożkin zdobyli rozgłos i uznanie na całym świecie. Wkrótce dołączyli do nich Zwiagincew, Bondarczuk, czy chociażby Mekmabetow.
W Zwierzyńcu organizatorzy przygotowali dość zróżnicowaną ofertę filmów rosyjskich. Od - powiedzmy - sympatycznego "Kierowcy dla Wiery" Pawła Czuchraja, po dość pretensjonalne "Wygnanie" Andrieja Zwiagincewa. To są jednak bieguny, między którymi zawarły się bardziej stonowane filmy: nominowany do Oscara w 2007 roku, choć równocześnie ckliwy i trochę naiwny "12" Nikity Michałkowa, "Aleksandra" Aleksandra Sokurowa, "Grając ofiarę" Kirła Serebrennikova, brutalny i naturalistyczny "Ładunek 200" Aleksieja Bałabanowa, "Pełny oddech" Walerego Pendrakowskiego, bardzo udany "Podróż ze zwierzętami domowymi" Wiery Storożewnej i "Wyspa" Pawła Łungina.
Koło historii wykonało obrót i znów Rosjanie wrócili do polskich kin. Tym razem nie podług politycznej dyrektywy, ale zgodnie z zasadami rynkowymi.
Bartosz Stoczkowski, Zwierzyniec