Telekamery Tele Tygodnia 2011
Reklama

Kto po Szymonie Majewskim?

Dowcipny, inteligentny, na czasie. "Szymon Majewski Show" debiutował w 2005 r. Rok później jego "mózg" otrzymał Telekamerę, a w 2007 i 2009 kolejne. Rok temu Szymon Majewski jako 14. i jak dotąd ostatnia osoba, otrzymał Złotą Telekamerę.

"Tele Tydzień": Proszę powiedzieć, jak się czuje właściciel tylu niezwykłych trofeów?

- Znakomicie! Tym bardziej że mają one znaczenie nie tylko dla mnie, lecz także dla całej mojej załogi. Mówi się, że nie każdy lubi się ścigać. Bądźmy jednak szczerzy. Wygrana to cudowna sprawa dla teamu takiego, jak nasz. Działa tu coś na kształt zasady Kubicy: jeśli ludzie pana Roberta dobrze przykręcą mu opony, a on wygra, radują się wszyscy.

Rok temu przyznał pan, że "intensywność przeżywania u Szymona jest ogromna, a zadowolenie z czasem zmienia się w refleksję". Dlaczego?

Reklama

- Było mi trochę smutno. Bo jakże to tak, nigdy już nie będę się z nikim ścigał? Radość trwa, sympatia widza jest najistotniejsza. A przecież nie sposób przestać się zastanawiać: co by było, gdyby tak odświeżyć formułę Telekamer i zacząć wręczać Telekamery Bis, ołowiane, drewniane lub choćby papierowe. Na zasadzie atrap. Ot, żeby było co potrzymać i za co podziękować.

Która z nich była najważniejsza?

- Zawsze najgłębiej przeżywa się ten pierwszy raz. Na wypadek 'gdyby', człowiek układa sobie w głowie długie podziękowania.

Pan nigdy nie zapomina o żonie.

- Niektórzy mnie za to besztają. A to Magda jest moim najbystrzejszym krytykiem. Bywa, że nie zostawi na mnie suchej nitki.

Pamięta Pan jej najostrzejszą recenzję?

- Powiedziała krótko, że zadaję głupie pytania. Mam zwyczaj na czas emisji uciekać do wanny. Puszczam głośno wodę, by nic nie słyszeć, ona zaś zostaje na dole i ogląda. Po zakończeniu zmykam do łóżka, chowam głowę pod poduszkę, żona jednak jakoś mnie odnajduje i mówi, co i jak.

W 2009 r. zawitał Pan na uroczystość Telekamer w potężnej białej czapie. Odbierając złoto, był Pana w białym kożuchu.

- Mam słabość do bieli. To kolor niewinności. W tym roku nie zdecydowałbym się jednak wystąpić w takiej kreacji ze względu na niebezpieczeństwo narażenia się Joannie Krupie, która futer nie uznaje. Muszę zresztą przyznać, że parę lat temu, gdy kupiłem tę cudowną czapę, miałem kłopoty z psem. Całymi dniami na nią szczekał.

Jaka jest recepta na tworzenie dobrej rozrywki?

- Nader prosta: autentyzm. Rozrywka nie znosi fałszu.

Kiedyś obcy człowiek na Pana widok powiedział: - O rany, Szymon! Będę miał dobry dzień!

- Często spotykam się z takimi reakcjami. Idę ulicą i widzę, że komuś zmienia się wyraz twarzy. Coś się rozświetla, rozpogadza. Ogromną satysfakcję czułem, gdy podszedł do mnie mężczyzna z synkiem. - O, zobacz, pan Fajnek! - rozpromienił się. To niezwykłe, zwłaszcza że chłopczyk nie mógł rozumieć moich żartów. Był na to za mały. Jednak kojarzyłem mu się z kimś fajnym, kto daje sygnał do śmiechu. Dla mnie kimś takim był Jan Kobuszewski: genialny we wszystkim, co robi. Długi, chudy, z odstającymi uszami i fenomenalnymi ruchami. A przecież jako dzieciak też nie rozumiałem, o czym mówi.

Z Szymonem Majewskim rozmawiał Maciej Misiorny.

Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!

Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień"

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Szymon Majewski Show | Szymon Majewski | Telekamery
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy