Marcelina Zawadzka: Moje zainteresowania nie kończą się na modzie!
Piękna, kompetentna oraz skromna. Marcelina Zawadzka - zdobywczyni tegorocznej Telekamery Tele Tygodnia - opowiada o swoich pasjach i najbliższych planach zawodowych.
- To dla mnie ogromne wyróżnienie. Zrobię wszystko, by nie zawieść widzów, którzy na mnie głosowali - zapewnia Marcelina Zawadzka.
Kiedy w październiku 2015 roku została pani jedną z prowadzących "Pytanie na śniadanie", przeszło pani przez myśl, że niespełna dwa lata później czytelnicy Tele Tygodnia przyznają pani Telekamerę w kategorii nadzieja telewizji?
- Oczywiście, że nie. Absolutnie się tego nie spodziewałam i tym bardziej doceniam to wyróżnienie. Jestem na początku swojej telewizyjnej drogi. W porównaniu do innych prowadzących "Pytanie..." mam niewielkie doświadczenie w pracy przed kamerą. Dlatego fakt, że to właśnie ja dostałam Telekamerę, był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Będę starała się nie zawieść tych, którzy mnie docenili. Mam w sobie dużo pokory i jestem świadoma, że jeszcze wiele nauki przede mną.
Właśnie pani pokora i skromność jest tajemnicą sukcesu.
- Ludzie, z którymi pracuję, a także moi prywatni znajomi, mówią: Marcelina, lubimy cię za twoją naturalność i spontaniczność. Wydaje mi się, że to bardzo pomaga w roli prowadzącej. Do moich rozmówców, gości programu podchodzę zawsze z sympatią i szacunkiem. Z uwagą słucham tego, co mają do powiedzenia. Chyba właśnie to zostało docenione w tegorocznym plebiscycie Tele Tygodnia. To dla mnie ogromna motywacja do dalszej pracy. Nie zamierzam zwalniać!
To raczej pani nie grozi. Wystarczy spojrzeć na pani autorski cykl "Łyk adrenaliny". Ekstremalne emocje to chyba to, co panią najbardziej kręci?
- Bardzo! "Łyk adrenaliny", który realizowałam w "Pytaniu..." dawał mi dużo satysfakcji. Mogłam pokazać widzom, jaka jestem naprawdę, co prywatnie mnie interesuje. Wędrówka po Bieszczadach, górska wspinaczka w mroźną noc, spanie w jamie śnieżnej - lubię takie wyzwania. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z telewizją, wielu sądziło, że jako była Miss zajmę się jedynie tematami związanymi z modą i urodą, ale na tym nie kończą się moje zainteresowania.
Wkrótce poprowadzi pani nowy sezon programu "Bake off - Ale ciacho!". Emocji nie zabraknie.
- To zupełnie inna formuła niż programy, w których pracowałam do tej pory. W moim domu od zawsze dużo się gotowało i piekło. Było nas pięć - ja, dwie siostry, mama oraz babcia. Babcia rządziła, ciężko było ją przebić, ale trochę się od niej nauczyłyśmy. Już nie mogę doczekać się nagrań.
Ma pani w zanadrzu kolejne telewizyjne projekty?
- Mam pewien pomysł - szkolenie kobiet i doskonalenie ich techniki prowadzenia samochodu.
Jest pani mistrzynią kierownicy?
- Do mistrzyni jeszcze mi daleko, ale dobrze czuję się za kółkiem. Chciałabym przekazać swoją wiedzę i doświadczenie innym paniom. Najwyższy czas, by panowie przestali myśleć, że kobiety są kiepskimi kierowcami.
Rozmawiała Joanna Bogiel