Robert Wabich i Hanna Żudziewicz: Nie wierzymy
- To była przygoda życia. Gdybym decyzję o udziale w show miał podjąć jeszcze raz, zrobiłbym to bez wahania - mówi Robert Wabich, zwycięzca 6. edycji programu. - Widzowie sprawili nam niespodziankę - dodaje partnerka aktora, Hanna Żudziewicz.
Kiedy zdecydował się pan na udział w 6. edycji "Dancing with the Stars", liczył się pan z takim wspaniałym finałem?
Robert Wabich: - Oczywiście, że nie. Nie miałem pojęcia. Przyświecała mi tylko jedna myśl - byle przeżyć pierwszy odcinek. Wprawdzie kiedy się skończył, stwierdziłem, że chyba się do tego nie nadaję, ale w sumie byłem zadowolony. Szczerze mówiąc, do tej pory nie mogę uwierzyć w to, że wygrałem.
Dla pani wasza wygrana także była zaskoczeniem?
Hanna Żudziewicz: - Decyzja widzów to była dla mnie wielka niespodzianka. Zwłaszcza że na początku nikt nie myślał o Robercie jako o faworycie, co więcej, były opinie, że raczej sobie nie poradzi. Tymczasem z odcinka na odcinek tańczył coraz lepiej. Jednak zupełnie nie myśleliśmy o wygranej. Skupialiśmy się tylko na tym, co chcemy zaprezentować na parkiecie.
Pani Hanna była ostrą trenerką, czy miała dla pana dużo wyrozumiałości?
Robert Wabich: - Hania jest bardzo profesjonalna i ogromnie wymagająca. W pewnym momencie przestałem narzekać, że mnie coś boli, bo zupełnie tego nie słuchała. Moje skargi nie robiły na niej najmniejszego wrażenia. W połowie edycji poczuła, że możemy powalczyć i jeszcze mocniej mnie przycisnęła. Jak widać, miała rację.
Jak się czuje najlepsza trenerka 6. edycji show?
Hanna Żudziewicz: -Wspaniale! Dla mnie największą satysfakcją jest to, że nasza - moja i Roberta - ciężka praca przyniosła takie efekty.
Co w tych kilkumiesięcznych tanecznych zmaganiach i intensywnych treningach było dla pana najtrudniejsze?
Robert Wabich: - Przede wszystkim pokonywanie własnych niedoskonałości, których miałem mnóstwo. Ciążył mi balast w postaci nadprogramowych kilogramów, byłem nieporozciągany. Poza tym styl pracy, codzienne wielogodzinne treningi były dla mnie olbrzymim kondycyjnym wyzwaniem.
Przed startem w show miał pan do czynienia z tańcem?
Robert Wabich: - Nie. Taniec nigdy nie był moim żywiołem. Przed laty jak każdy młody człowiek chodziłem na dyskoteki, ale do króla parkietu było mi daleko. Więc sam byłem zadziwiony swoimi występami w programie.
Zamierza pan utrzymać formę wypracowaną na sali treningowej?
Robert Wabich: - Oczywiście. Schudłem ponad 13 kilogramów i nie chcę do nich wracać, więc muszę do codziennego planu dnia włączyć jakieś ćwiczenia.
Jak do pana występów i zwycięstwa odnieśli się najbliżsi?
Robert Wabich: - To jest najfajniejsza część udziału w tym programie. Odzywali się do mnie znajomi, których nie widziałem i nie słyszałem wiele lat. Otrzymałem tak potężną dawkę pozytywnej energii, jak nigdy wcześniej w całym moim życiu.
Już pan wie, na co przeznaczy wygrane w programie 100 tys. złotych?
Robert Wabich: - Zrobię remont domu, a część przeznaczę na wakacje z żoną.
A pańskie najbliższe plany zawodowe?
Robert Wabich: - Teraz chcę odpocząć. Wrócić do rodzinnego Szczecina, pojechać na ryby i po tych intensywnych trzech miesiącach złapać trochę oddechu. A potem do pracy. Nie zapomniałem o tym, że jestem aktorem. Gram w Teatrze Capitol. Mam też pomysł na własny spektakl, ale na razie jest w fazie projektu.
A co po "Tańcu z Gwiazdami" zamierza robić Hanna Żudziewicz?
Hanna Żudziewicz: - Mam wypełniony kalendarz. Najbliższe wyzwanie to Mistrzostwa Świata w tańcach standardowych we Florencji. Proszę trzymać kciuki!
Joanna Bogiel-Jażdżyk