Tatiana Okupnik: Partner w prezencie
Kiedyś chodziła do szkoły baletowej, ale dopiero teraz może pokazać, co potrafi na parkiecie! Czy Tatiana Okupnik wygra najnowszą edycję "Tańca z Gwiazdami"?
Na parkiecie "Tańca z gwiazdami" czuje się pani jak ryba w wodzie. Każdy pani występ zyskuje najwyższe noty jurorów. Czym jest dla pani udział w tym programie - przygodą, czy może czymś więcej?
Tatiana Okupnik: - Oczywiście, że jest fantastyczną przygodą, ale także lekcją, bo czuję się trochę tak, jakbym wróciła do szkoły - cały czas uczę się czegoś nowego. To, że mogę tańczyć z Tomkiem Barańskim, za którego dziękuję produkcji, bo bardzo dobrze się dogadujemy,jest dla mnie takim swoistym zakończeniem historii, która zaczęła się dziewięć lat temu.
Wtedy się poznaliście?
- To był krótki układ, który wspólnie zatańczyliśmy podczas festiwalu w Opolu. Potem była jeszcze kolejna próba współpracy, ale czasowo się nie zgraliśmy, aż do teraz, kiedy dostałam go w prezencie (śmiech).
Dobrze pamiętam pani występy na opolskich festiwalach z czasów, kiedy śpiewała pani jeszcze z Blue Café. Zawsze miałam wrażenie, że ma pani perfekcyjnie przygotowaną choreografię. Czy tak rzeczywiście było?
- Ależ nie, jedyny tak prawdziwie przygotowany układ był wtedy, kiedy tańczyłam z Tomkiem. Pamiętam, że śpiewałam piosenkę "Miłość ci wszystko wybaczy" przerobioną na latynoskie rytmy. Bardzo miło wspominam ten nasz występ. Nie przygotowuję konkretnych układów choreograficznych na moje koncerty. Na scenie lubię się ruszać, bo muzyka mnie rusza.
Ale tańczy pani jak profesjonalistka!
- Pierwszy raz w życiu mam szansę dłużej pracować nad swoim ciałem z pomocą zawodowców, tancerzy i choreografów. Taniec towarzyski wymaga zupełnie innych umiejętności i innego przygotowania niż wyjście do klubu, gdzie można sobie potańczyć.
Kto tak naprawdę rządzi w waszym tanecznym związku?
- To jest nasza wspólna kreacja. Tomek zajmuje się choreografią, a ja wspieram go pomysłami dotyczącymi tego, jak przedstawimy konkretny taniec. Muszę jednak podkreślić, że absolutnie nie wtrącam się w szczegóły choreograficzne. Tomek tańczy ponad dwadzieścia lat, a ja dopiero od kilku miesięcy.
Na parkiecie widać, że panuje u was równouprawnienie...
- Absolutnie nie czuję się jak uczennica z podstawówki, której ktoś coś każe. I bardzo to doceniam. Sposób, w jaki pracujemy z Tomkiem, jest dla mnie idealny, bo pozwala mi się rozwijać.
Przy tym świetnie się bawicie. Przyznam, że jednym z moich ulubionych waszych występów jest ten do piosenki z filmu "Desperado". Była pani fantastyczna jako polska Salma Hayek. Czy to pani wybrała taką, a nie inną bohaterkę filmową?
- Niestety, sami sobie nie wymyślamy piosenek, do których tańczymy. Oczywiście możemy mieć swoje sugestie i propozycje dotyczące tego, co będzie się działo na parkiecie, ale nie dotyczy to konkretnej muzyki.
Znakomicie odnaleźliście się w tej piosence i daliście fantastyczny show, w którym nieprawdopodobnie iskrzyło. Chociaż sceny, w której Salma Hayek bije Antonio Banderasa, to w filmie nie widziałam...
- (śmiech) Muzyka bardzo nas zainspirowała i pobudziła naszą fantazję. Nie chcieliśmy przenieść na parkiet filmu, tylko zrobić swoją wersję "Desperado".
I udało się wam to bez dwóch zdań. Przez chwilę można się było poczuć jak na egzotycznych wakacjach...
- ...w Meksyku!
Rozmawiała Marzena Juraczko.
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!