Rafał Maserak: W "Tańcu z Gwiazdami" musi iskrzyć
- W tańcu trzeba przede wszystkim pokazać pasję i emocje, ale to jest tylko gra. Tak jak odgrywanie scen miłosnych w filmie - wyjaśnia Rafał Maserak, który przyznaje, że dla swojej partnerki Julii Pogrebińskiej jest bardzo wymagającym trenerem.
- Taniec jest czymś bardzo intymnym, łatwo się w nim zatracić - przyznaje Rafał Maserak. - Jednak z Julką poznaliśmy nawzajem swoje "drugie połowy" i to zdecydowanie oczyszcza atmosferę oraz pomaga zachować granice.
Przyglądam ci się uważnie, ale nie widzę etykietki...
- Jakiej etykietki?
"Rafał Maserak - playboy i podrywacz!" (śmiech)
- Zapomniałaś dodać parkietowy Casanova (śmiech). Szufladkowanie i doczepianie etykietek to chyba nasza cecha narodowa! Jak ktoś jest uprzejmy, to znaczy, że podrywa. Jak ktoś się stale uśmiecha, to znaczy, że może jest niespełna rozumu. A jak ktoś ma zamyśloną minę, zaraz o sobie czyta, że jest bucem...
Nie ma nawet odrobiny prawdy w tym, co można przeczytać o tobie?
- Jestem otwartym i pozytywnym człowiekiem, taką mam przynajmniej nadzieję. Problem polega na tym, że czasem nasze zachowanie jest odczytywane nie tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Ostatnio jechałem samochodem, była przepiękna pogoda, słońce, wiosna... Zatrzymałem się na światłach, a obok w samochodzie jechała niesamowicie smutna kobieta. Spontanicznie otworzyłem oko i krzyknąłem do niej, żeby się uśmiechnęła, bo jest piękny dzień! "Zamordowała" mnie zimnym spojrzeniem i odjechała...
...a potem dodała komentarz na jakimś forum, że podrywał ją Maserak!
(śmiech). Ale nie jest trochę tak, że dajesz mediom pożywkę i patrząc na przykład na temperaturę twojego tańca, łatwo jest wyciągnąć wniosek, że między tobą a twoją partnerką iskrzy?
- Taniec musi być pełen pasji, gorący i emocjonalny. Trzeba pamiętać, że to jest gra! My odgrywamy na parkiecie pewne role. To, że ktoś kogoś pocałuje, nie znaczy, że ma z nim romans! To tak, jak z odgrywaniem scen miłosnych w filmach. Taki pocałunek, również na parkiecie, jest elementem historii i pojawia się w jakimś celu.
Pewne jest jednak, że chemia między tancerzami powinna być. Jeśli z partnerem nie mamy nici porozumienia, natychmiast widać to w tańcu.
- Zgadza się! Czasem możesz mieć znakomitego technicznie partnera, którego nie lubisz... Trudno wtedy o prawdziwe, wielkie emocje. Bywa jednak, że tańczysz z kimś, kto może nie jest technicznie znakomity, ale ma genialną energię! Taki taniec może zrobić zdecydowanie większe wrażenie!
Jesteś trenerem, z którym partnerki nie mają lekko? Podobno dajesz solidny wycisk.
- Często słyszę, że jestem zbyt ostry i wymagający, ale lubię widzieć efekty. Mam taką zasadę, że nie interesuje mnie, czy ktoś miał wcześniej kontakt z tańcem, czy nie. Jest zadanie do wykonania, cel do osiągnięcia i tyle. Ktoś, kto wcześniej nie tańczył, musi po prostu bardziej intensywnie pracować.
Julii dajesz "popalić"?
- Ona się bardzo szybko uczy, więc na początku wysoko ustawiliśmy sobie poprzeczkę. Uznaliśmy, że lepiej od razu przygotować Julię technicznie dobrze do tańca, niż przed każdym kolejnym odcinkiem stresować się, że może jakiś element jest niedopracowany i występ na żywo będzie w rzeczywistości próbą generalną. Jeśli coś robić, to profesjonalnie!
Protestuje czasem, kiedy zbyt dużo od niej wymagasz?
- Już nie (śmiech). Żartuję oczywiście. Protestów z jej strony nie było nigdy, bo Julia ma ogromną potrzebę nauki. Myślę, że przyzwyczaiła się do mojego systemu pracy, bo po treningach z Tomkiem Barańskim, kiedy w jednym z odcinków wymienialiśmy się partnerkami, stwierdziła, że już chce wracać na treningi ze mną! (śmiech)
Rozmawiała Ewelina Kopic