Co to znaczy "dobry scenariusz filmowy"? Emocje, temat, logika i bohaterowie
"Scenariusz to historia, a historia to emocje", "to po prostu ciekawie opowiedziana historia", "dobry scenariusz musi być logiczny", "liczy się prawda emocjonalna", "umiejętnie wyważony", "najważniejszy jest temat" - tak o tym, jak powinien wyglądać dobry scenariusz filmowy, mówią dziennikarki i dziennikarze, którzy prowadzą panele dyskusyjne na tegorocznej 13. edycji Festiwalu Script Fiesta.
Trwa 13. edycja festiwalu poświęconego sztuce scenariopisarskiej Script Fiesta. Codziennie odbywa się kilka paneli, podczas których dyskutuje się o różnych aspektach związanych z pracą nad scenariuszem, szeroko pojętą produkcją filmową i współpracą pomiędzy najważniejszymi osobami tworzącymi film - scenarzystami, reżyserami i producentami. Ale co to właściwie znaczy "dobry scenariusz filmowy"?
Dla mnie bez emocji nie ma dobrego filmu, więc bez emocji nie ma też dobrego scenariusza. Jeśli nie obchodzą mnie losy bohaterów, historia we mnie nie rezonuje i po wyjściu z kina zapominam o filmie, to gorzej być nie może. Scenariusz musi też mieć ciekawy temat i dobrze zarysowanych bohaterów, powinien wywoływać jakieś reakcje, bo najgorsza jest obojętność. Chciałabym, żeby mnie zaskakiwał, miał sens i był zrozumiały. Czy to dużo?
Poprosiłam moje koleżanki i moich kolegów, którzy w tym roku prowadzą panele podczas 13. edycji Festiwalu Script Fiesta, aby odpowiedzieli na pytanie, czym dla nich jest "dobry scenariusz filmowy". Dodatkowo każdy z nich musiał wybrać jeden polski film, którego scenariusz - ich zdaniem - jest wyjątkowy i zasługuje na uwagę.
Co wyłania się z ich odpowiedzi? Jakich scenariuszy chcemy, czego oczekujemy po autorach fabuł? "Scenariusz to historia, a historia to emocje", "to po prostu ciekawie opowiedziana historia", "dobry scenariusz musi być logiczny", "liczy się prawda emocjonalna", "umiejętnie wyważony", "dobry scenariusz to rusztowanie", "konsekwencja", "doskonała struktura narracyjna", "najważniejszy jest jednak temat" - to tylko niektóre z ich odpowiedzi. Zapraszam do lektury! Tym razem w odwrotnej kolejności alfabetycznej. Najpierw panie, potem panowie.
Dobry scenariusz filmowy to taki, którego autor lub autorka dobrze wie, jaką historię chce opowiedzieć i robi to konsekwentnie od początku do końca. Nie mówię tu o przymusie trzymania się jednego gatunku filmowego, ale świadomości użytych środków. To ogólnik - wiadomo - ale bez tego trudno mi uznać scenariusz za dobry. Cenię takie, które nie tylko przeprowadzają bohatera lub bohaterkę - a mnie, widzkę za nimi - od początku do końca fabuły, ale też mówią o świecie przedstawionym lub świecie pozaekranowym coś więcej. Mają obserwacje dotyczące etyki, moralności, struktur społecznych. Jednocześnie ważny jest element pragmatyczny - komunikowalności. Nie chcę siedzieć w kinie i zastanawiać się, co scenarzysta lub scenarzystka mieli na myśli; nie mówię zaprzeczam tu sobie - nie chcę filmu prostego. Ale chciałabym od samego początku do końca rozumieć język filmu, jakikolwiek on by nie był.
Wybieram "Ucieczkę z kina 'Wolność'" Wojciecha Marczewskiego, bo to film poetycki, społeczny i psychologiczny zarazem. Opowiedziany spójnie, mądrze, ze świadomością wprowadzający symbole, nie bawiący się nimi po próżnicy.
Kino od zawsze słowem się kręci. A dobry scenariusz to rusztowanie, a kiedy trzeba - spadochron. Tekst dla oka i ucha, papierek lakmusowy dla wrażliwości, czujności i filmowej czułości.
Który scenariusz zrobił na mnie największe wrażenie? "Trzy kolory. Czerwony" - jestem wielką fanką "spółki autorskiej" Kieślowski-Piesiewicz. "Czerwony" to dla mnie perła w koronie. Symfonia synchroniczności, która fascynuje: rytmem i siłą poszczególnych akordów. Widziałam ten film kilkanaście razy, a scenariusz sprawia, że czytam go wciąż na nowo. Cudowna lekcja i filmowy prezent zarazem.
Przede wszystkim dobry scenariusz musi być logiczny. Drażni mnie gubienie sensu wypowiedzi i brak charakteru postaci. Lubię, gdy scenariusz jest gęsty, uderza, sprawia, że głowa mi pracuje.
Który scenariusz polskiego filmu zrobił na mnie największe wrażenie? Jest ich kilka. Niezmiennie zachwycona jestem scenariuszem Michała A. Zielińskiego do filmu "Kos" w reżyserii Pawła Maślony. Przełożenie XVIII-wiecznej polskiej rzeczywistości na język współczesny, wierna historycznie opowieść w rytmie pop, która wychodzi daleko poza utarte ramy to wielka kinowa przyjemność. Za prawdę i bolesny realizm cenię natomiast "Chleb i sól" Damiana Kocura. Bardzo uczciwe, szczere, intymne i realistyczne kino. Naturalne dialogi, świetne kierowanie. Wszystko się tu zgadza.
Maja Chitro poprowadziła galę otwarcia oraz Q&A z reżyserką i autorką scenariusza filmu "Pod szarym niebem".
Dobry scenariusz filmowy to dla mnie nie tylko doskonała struktura narracyjna, ale przede wszystkim prawda emocjonalna, która sprawia, że historia rezonuje, wibruje i zostaje we mnie na długo po wyjściu z kina. Dobry scenariusz nie boi się niejednoznaczności. Jest jak świetnie napisany wiersz - można go czytać wciąż na nowo i za każdym razem dostrzegać coś innego. Dobry scenariusz to taki, w którym bohaterowie mają ważny cel do osiągnięcia. Jednym z najlepszych scenariuszy w historii kina jest dla mnie "Casablanca" (1942), reż. Michael Curtiz, scenariusz: Casey Robinson, Julius J. Epstein, Philip G. Epstein, Howard Koch. To kwintesencja narracyjnej doskonałości - historia miłosna spleciona z wątkami wojennymi i politycznymi, osadzona w pełnym napięcia świecie.
Scenariusz autorstwa Mateusza Pacewicza do filmu "Boże Ciało" Jana Komasy to majstersztyk, bo zderza sacrum z profanum, prowadząc nas przez mroczne zakamarki ludzkiej duszy. To historia, która z każdą minutą filmu staje się coraz bardziej intensywna, a jej przesłanie nie daje się zamknąć w żadnym schemacie. Właśnie za to cenię ten scenariusz - za jego nieoczywistość i głęboką psychologiczną warstwę. Daniel, główny bohater, to postać tragiczna, która zawiera w sobie wszystko, co jest najpiękniejsze i najstraszniejsze w człowieku: pragnienie transcendencji, konfrontację z winą, tęsknotę za przynależnością i poszukiwaniem sensu w świecie pełnym chaosu.
Dobry scenariusz powinien być jak przepis na wykwintne danie. Umiejętnie wyważony, gdzie każdy składnik ma swój charakter i cel, jakim jest wydobycie pełnej palety smaków. Wówczas reżyser, niczym szef kuchni, ma szansę stworzyć film, który będzie ucztą od pierwszego do ostatniego kadru.
"Rękopis znaleziony w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hasa to prawdopodobnie najbardziej brawurowo napisany i zrealizowany scenariusz w polskim kinie. Jego, wywiedziona z prozy Jana Potockiego, szkatułkowa, a wręcz labiryntowa konstrukcja to absolutny narracyjny majstersztyk, który fascynuje mimo, że od premiery upłynęło już ponad 60 lat.
Konkret, liczy się konkret. Czytam dziesiątki treatmentów, scenariuszy. I wiem, że jeżeli jakiś temat, czy postać nie zainteresuje mnie od razu, ciężko będzie wygrać tę batalię. Słowotwórczą swawolę zostawiam najlepszym, wąskiej grupie twórców, którzy niewiele muszą już udowadniać, jednak od debiutanta czy od młodego reżysera wymagam przede wszystkim powściągliwości. Abecadło scenarzysty - sceny wynikają z siebie, zazębiają się wzajemnie, postaci rozwijają się. Najważniejszy jest jednak temat. Bez dobrego tematu, nawet konkret i świetny warsztat scenarzysty niewiele pomoże.
"Plac Zbawiciela" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego - ta opowieść, nienagannie zapisana i zrealizowana, łączy w sobie marzenie o twórczości zaangażowanej w sprawę, twórczości broniącej słabszych i bardziej nieporadnych, ale zarazem historii będącej w efekcie niepodległym dziełem sztuki. "Plac Zbawiciela" zawiera wszystkie te elementy, które sprawiają, że to kino nawet po wielu latach porusza z tą samą mocą co po premierze. Wspaniale zapisane postaci, wiarygodne psychologicznie i wielowymiarowe (powstały na podstawie wielodniowych rozmów z perfekcyjnie wybranymi aktorami), reszcie sama historia, pars pro toto odbijająca pokraczność systemu społecznego w Polsce, a w końcu rzemieślnicza biegłość w operowaniu skrótem, metaforą, symbolem. Jeden z najważniejszych polskich scenariuszy i najważniejszych polskich filmów.
Scenariusz to historia, a historia to emocje. Jeżeli tego zabraknie w tekście, a w konsekwencji w filmie to, przynajmniej dla mnie, to nie przejdzie. Bo nie ma chyba nic gorszego, niż poczucie obojętności po wyjściu z kina.
Polski film fabularny, którego scenariusz zrobił na mnie wrażenie? Z pewnością takim filmem jest "Tyle co nic" Grzegorza Dębowskiego, jeden z najciekawszych debiutów w polskim kinie ostatnich lat. Począwszy od tego, że reżyser, a zarazem scenarzysta, zmierzył się z tematem, które przez rodzimych twórców był konsekwentnie ignorowany, przez świetnie napisanego bohatera, po dojrzałość jaka wypływa z tego filmu.
Dobry scenariusz filmowy to po prostu ciekawie opowiedziana historia. Tylko tyle i aż tyle! Dobry scenariusz nie potrzebuje ozdobników i efekciarstwa. Ma być oczywiście fundamentem filmu, ale powinien też się dobrze czytać bez względu na jego ekranizację.
Jako fan kina gatunkowego zawsze lubiłem scenariusz "Psów" Władysława Pasikowskiego. Jest to film zrobiony w bardzo w uniwersalnym duchu Jean-Pierre Melvilla z archetypem romantycznego łajdaka w centrum, ale jednocześnie jest to opowieść na wskroś polska, której niuanse trafiają do nas, ale bez szkody dla widza nie znającego specyfiki polskiej transformacji ustrojowej. Za największy majstersztyk uważam natomiast adaptację "Rękopisu znalezionego w Saragossie" Wojciecha Jerzego Hassa.
13. edycja Festiwalu Filmowego Script Fiesta odbywa się w dniach 27-30 marca w warszawskim kinie Elektronik. Script Fiesta to m.in. prestiżowe konkursy scenariuszowe. Tradycyjnie wyłoniony zostanie najlepszy zrealizowany scenariusz polskiego filmu fabularnego oraz najlepszy koncept na scenariusz serialu.
Pomysłodawcą Script Fiesty jest Maciej Ślesicki - reżyser, scenarzysta i producent dwukrotnie nominowany do Oscara. Festiwal organizuje Warszawska Szkoła Filmowa, która w tym roku świętuje 20-lecie swojego istnienia.