Oscary 2024

Kultowa historia ponownie na ekranach kin. Będzie sukces?

Kadr z filmu "Kolor purpury" /materiały prasowe

Wysokie liczby i statystyki mówią same za siebie: Amerykanie mają hit z prawdziwego zdarzenia. Producentom zarzucano przysłowiowy skok na kasę, ale, jak się okazuje, cała ta nagonka była zupełnie niepotrzebna.

  • Musical Blitza Bazawule'a powstał na podstawie nagrodzonej Pulitzerem książki "Kolor purpury" autorstwa Alice Walker, którą po raz pierwszy na duży ekran przeniósł w 1985 roku Steven Spielberg w filmie pod tym samym tytułem. Produkcja z 2023 roku to nowa wersja tej opowieści. Przed laty główną bohaterkę Whoopi Goldberg, teraz wciela się w nią Fantasia Barrino.
  • Film opowiada historię trudnego życia prostej kobiety, żyjącej na amerykańskim Południu i doświadczającej przemocy ze strony swojego ojca, a później męża. Przemiana bohaterki następuje przez przyjaźń z dwiema wspaniałymi kobietami. To przejmująca opowieść o sile kobiet i życiu czarnoskórej społeczności amerykańskiego Południa.
  • "Kolor purpury" zadebiutuje na ekranach polskich kin 22 marca 2024 roku.

"Kolor purpury" z 2023 roku, tym razem w formie frywolnego i niezwykle intensywnego musicalu, wciąż zachwyca tematyczną śmiałością, a także kompleksową narracją. Niemniej ta wersja - właśnie dzięki muzyce - nie tylko poszerza drugoplanowe postaci z oryginału, ale daje im więcej przestrzeni na rozwój i skupia się na zmianach, które zachodzą wraz z mijającymi w dramacie latami. To remake, który po prostu ma sens.

Przy okazji wersja ta utwierdza nas w przekonaniu, jak bardzo książkowa historia wyprzedziła swoje ówczesne, trudne dla czarnoskórej mniejszości czasy. Bowiem musical ten, tak samo jak pierwowzór literacki i znany pokoleniom widzów film Spielberga, to porządna dawka chwytającej za serce epopei, rozłożonej na ponad trzydzieści lat. Do tego to wciąż pierwszorzędna saga o sile kobiet, która nie ma w sobie choć grama fałszu i absorbuje pomimo długiego metrażu (po tylu latach streszczanie tej fabuły jest już raczej zbędne).

"Kolor purpury": Klasyka odczytana na nowo

W swoim bestsellerowym reportażu "Caste: The Origins of Our Discontents" dziennikarka Isabel Wilkerson przekonywała, że to odrębność kastowa i sposób, w jaki patrzymy na niektórych z poczuciem moralnej przewagi, wpływa na dynamikę relacji międzyludzkich między osobami o innej (albo tej samej) przynależności rasowej, narodowości, czy też pozycji w hierarchii społecznej. I to właśnie problem kastowy zdaje się być odpowiedzią na to, dlaczego wieloletni koszmar stłamszonej przez otoczenie Celie (świetna, bardziej ekspresywna niż Whoopi Goldberg, Fantasia Barrino) w ogóle miał miejsce.

Wygląda na to, że dziś historia przedstawiona w "Kolorze purpury" wybrzmiewa znacznie mocniej, kiedy coraz lepiej rozumiemy, czemu w ogóle się wydarzyła. Podobno niegdyś widzom trudno było pojąć, dlaczego społeczność, która na co dzień zmagała się z niechęcią białego społeczeństwa, wciąż toczyła swoje własne wojny w domowym zaciszu. W końcu w filmie nienawiść toksycznych mężów, z wyższością spoglądających na swoje żony, wręcz wylewa się z ekranu! Zresztą to oczywiste, że rasizm i uprzedzenie wobec innego koloru skóry nigdy nie były sednem tego, co przytrafiało się filmowym bohaterkom. Chodziło tylko i wyłącznie o wykształcenie naszych bohaterek (a raczej jego brak), ich status społeczny, płeć, czy fakt, że za wszelką cenę starały się uciec od narzucanych na nie konwenansów.

Nawet sam scenariusz próbuje jeszcze bardziej przybliżyć, co dokładnie miała nam do powiedzenia Alice Walker pisząc "Kolor purpury". Wybrzmiewa to choćby w nowej interpretacji (anty)bohatera Danny'ego Glovera, w którego tym razem wciela się Colman Domingo (oscarowa rola, ale aktor otrzymał już nominację do statuetki za film "Rustin"). Jego Mister jeszcze bardziej przypomina złowieszczego brutala, który - tylko na pierwszy rzut oka - nie ma za grosz empatii wobec Celie. Mister w pełni oddaje się swoim demonom, a jego jedynym wybawieniem okaże się gra na banjo (co na swój sposób staje się jego ostatnim bastionem człowieczeństwa).

Całe szczęście jest on znacznie mniej papierową postacią, w której powolną zmianę tak trudno było nam uwierzyć przy okazji klasycznej wersji. To facet, który za bardzo zawierzył swojemu ego i potędze patriarchatu, co nie zmienia faktu, że tutaj nawet tak nieczuły człowiek ma szansę odkupienie. Co więcej, dziś nawet wątek przyjaźni między dwiema rywalkami, Celie i Shug Avery (Taraji P. Henson), bardzo przypomina nić porozumienia Hanki i Jagny z Reymontowskich "Chłopów", która wytwarza się w wyniku kobiecej solidarności; pojednania przeciwko sprawczej sile męskiej hipokryzji. Nic dziwnego, że naprawdę dobrze wraca się do tej historii. 

"Kolor purpury": Siła tkwi w muzyce

Duchowa omnipotencja kobiet w "Kolorze" purpury nie tylko tkwi w ich kolektywnym zrozumieniu. Ta ekranizacja to musical par excellence, który w pełni rozumie założenie tego gatunku i sposób, w jaki znajduje on harmonię między dialogiem a tańcem i śpiewem. Każdy utwór (całość wyprodukowana przez samego Quincy'ego Jonesa!) czemuś tu służy: albo jest to zręczne przejście w czasie, ukazujące co działo się w tle opowieści, albo próba zwizualizowania uczuć, jakie targają postaciami. 

Nasze bohaterki - w szczególności Shug, która nomen omen z zawodu jest piosenkarką - w muzyce i śpiewie odnajdują wyzwolenie, swoistą ucieczkę od terroru dnia codziennego. To istotny element, a o flircie bohaterek z muzyką w wersji Spielberga dowiadujemy się stricte z dialogu i dwóch sekwencji muzycznych. Pewnie dlatego różnorodna paleta uczuć w tym musicalu jest jeszcze bardziej namacalna.

Im dalej w las, tym bardziej można odnieść wrażenie jak wszystko jest tutaj na swoim miejscu. Poniekąd to czysta kalkulacja, bo wiele scen i dialogów zupełnie nie różni się od tego, co oferował nam scenariusz z 1985 roku. Twórcy w żadnym stopniu nie próbowali redefiniować wydźwięku filmu Spielberga, a raczej wzbogacić go o eksces i wyzwalającą duszę rozrywkę. Niewątpliwie musical czerpie nie tylko z bluesa, ale i z siły muzyki gospel, bowiem wykony przypominają absolutnie przełomowe interpretacje Arethy Franklin. W nowym "Kolorze purpury" melodia przeplata się z dramatem i suma tego równania w pełni wystarcza, aby być gwarantem nowej jakości.

8/10

"Kolor purpury" (The Color Purple), reż. Blitz Bazawule, USA 2024, dystrybutor: Warner Bros. premiera kinowa: 22 marca 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kolor purpury 2024
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy