Producent Oscarów tłumaczy zaskakujące zakończenie
Tegoroczna ceremonia rozdania Oscarów zakończyła się w niespodziewany sposób. Zamiast - jak zawsze - na finał nagrodzić najlepszy film roku, tym razem na końcu wręczono statuetkę dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. Otrzymał ją Anthony Hopkins, który nie podziękował za ten zaszczyt, a w sieci zaczęły się spekulacje odnośnie tego, dlaczego na finał Oscarów zaserwowano widzom taki chaos. Teraz do kontrowersji odniósł się producent ceremonii, Steven Soderbergh.
Za kontrowersyjny uznano nie tylko sposób zakończenia ceremonii. Z powodu braku łączenia z Anthonym Hopkinsem można było odnieść wrażenie, że ceremonia skończyła się bez wyraźnego zamknięcia imprezy. Dodatkowo pojawiły się przypuszczenia, że zmiana kategorii spowodowana była tym, że Oscar dla najlepszego aktora przypadnie zmarłemu w sierpniu Chadwickowi Bosemanowi.
Według tych opinii, organizatorzy zostawili tę kategorię na koniec, by móc w szczególny sposób uhonorować aktora nominowanego za rolę w filmie "Ma Rainey: Matka bluesa". Jednak według tłumaczeń Soderbergha, żadna z tych teorii spiskowych nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Soderbergh poinformował, że decyzja o zamianie kategorii dyskutowana była jeszcze w styczniu, gdy nie było nawet wiadome, jacy aktorzy zostaną nominowani do Oscara. "Wydawało nam się - i myślę, że nie bezpodstawnie - że przemowy aktorów będą o wiele ciekawsze, bardziej dramatyczne niż przemowy producentów. Pomyśleliśmy więc, że będzie fajnie dokonać takiej zmiany. Szczególnie bez informowania widzów, dla których byłaby to niespodzianka" - wyjaśnił Soderbergh w rozmowie z "Los Angeles Times".
Reżyser takich filmów jak "Contagion - Epidemia strachu" czy "Seks, kłamstwa i kasety wideo" dodał, że pomysł na zamianę kategorii nabrał jeszcze więcej sensu, gdy okazało się, że do Oscara został nominowany Boseman. W sytuacji, gdyby nagroda przypadła właśnie jemu, Oscara w imieniu aktora odbierałaby więc wdowa po nim, Taylor Simone Ledward.
"Gdyby była choć najmniejsza szansa na to, że Boseman pośmiertnie dostanie Oscara, a za nagrodę podziękuje wdowa po nim, działalibyśmy w sytuacji, gdy tak naprawdę to koniec ceremonii. Musieliśmy się więc przygotować na taką okoliczność. Byłby to tak wzruszający moment, że powrót po czymś takim do zwyczajnej ceremonii byłby wręcz niemożliwy" - tłumaczył Soderbergh.