Kirstie Alley nazywa nowe warunki przyznawania Oscarów hańbą
Nie wszystkim przypadły do gustu nowe wytyczne, jakimi Akademia zamierza kierować się podczas podejmowania decyzji o przyznaniu Oscara. Popularna aktorka komediowa nie bawi się w półsłówka i delikatne sugestie. "Straciliście rozum" - pisze na Twitterze.
Uwielbiana dzięki genialnej roli w komedii "I kto to mówi" Kirstie Alley nie zwykła hamować się z wygłaszaniem swoich poglądów. Niezależnie od tego kogo lub czego one dotyczą. Gdy zatem wczoraj Akademia ogłosiła wczoraj nowe zasady, według których będą m.in. kwalifikowane filmy, riposta aktorki była niemal natychmiastowa.
Artystkę wyprowadziło z równowagi przede wszystkim to, że - jej zdaniem - nowe zasady prowadzą do zaniku wolności twórczej. Akademia wprowadziła bowiem cztery nowe standardy, z których film musi spełniać przynajmniej dwa, aby został zakwalifikowany do walki o Oscary. A nowe wytyczne stanowią, że główny bohater, a przynajmniej aktor drugoplanowy musi pochodzić z niedostatecznie reprezentowanej w kinematografii grupy etnicznej lub rasowej czy mniejszości seksualnej.
Poza tym 30 proc. wszystkich aktorów występujących w określonej produkcji musi pochodzić z wyżej wymienionych grup, a jeden z wątków filmu musi dotyczyć problemów wyżej wymienionych grup społecznych. Zasad jest więcej i są one bardzo szczegółowo opisane. Generalizując, celem nowych zasad jest zwiększenie w kinematografii obecności tych, którzy do tej pory byli w niej niedostatecznie reprezentowani. Chodzi tu głównie o ludzi innej rasy niż biała, mniejszości seksualne i kobiety.
I choć zamysł nie wydaje się zły, Alley twierdzi, że zmiany doprowadzą do odebrania artystom tego, co jest dla nich priorytetem - wolności wyrazu.
"Czy możecie sobie wyobrazić, aby ktokolwiek mówił Pablo Picasso, co ma się znaleźć na jego obrazach?" - zadaje retoryczne pytanie aktorka w jednym z opublikowanych na Twitterze komentarzy.