Tomasz Raczek krytykuje tegoroczne Oscary
Tegoroczne Oscary oznaczają dla Hollywood rok przestoju. Wyróżniono jedynie twórców-rzemieślników, a nie artystów-wizjonerów - powiedział krytyk filmowy, Tomasz Raczek. Podkreślił też, że nie tylko nagrody były zachowawcze, ale także ceremonia ich rozdania.
W Teatrze Kodaka w Los Angeles odbyła się w nocy z niedzieli na poniedziałek 83. w historii gala rozdania Oscarów. Największym zwycięzcą okazał się film "Jak zostać królem" w reżyserii Toma Hoopera. Dzieło, które jest produkcją brytyjsko-australijską, zdobył cztery najważniejsze statuetki: w kategorii najlepszy film, reżyser, pierwszoplanowy aktor i scenariusz. Obraz Hoopera to historia o jąkającym się królu Wielkiej Brytanii Jerzym VI, któremu w przełamywaniu tej słabości pomaga niekonwencjonalny logopeda Lionel Logue.
"W historii Hollywoodu ten rok odbieram jako rok przestoju. To były bardzo zachowawcze Oscary w każdym wymiarze" - powiedział Tomasz Raczek, który zwrócił uwagę, że tegoroczne nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej trafiły jedynie do dobrych rzemieślników, lecz nie do artystów-wizjonerów.
"W każdej kategorii byli nagrodzeni ludzie, którzy po prostu dobrze wykonali swoją pracę" - podkreślił krytyk.
Akademia Filmowa niesprawiedliwe - jego zdaniem - pominęła film "Prawdziwe męstwo" braci Ethana i Joela Coenów.
"Przeoczono najwybitniejszy film. 'Prawdziwe męstwo' miało dziesięć nominacji do Oscara i żadna nie zamieniła się w statuetkę. To jest więcej niż rozczarowanie. Odbieram to jako rodzaj przykrości, że twórcze podejście do kina gatunkowego Hollywood, jakie zaproponowali bracia Coen, czyli dodanie do kina gatunkowego kina artystycznego, zostało właściwie zignorowane" - tłumaczył Raczek.
Według niego, na krytykę zasługuje także sama ceremonia wręczenia najbardziej prestiżowych nagród filmowych na świecie.
"Ceremonia przebiegała w nastroju akademii. Było bardzo miło, ale nikt się nie porywał na przełamywanie konwencji, na jakieś zaskakujące wydarzenia, które mogłyby zbulwersować zgromadzonych artystów. Nie usłyszeliśmy szczególnie ryzykownych dowcipów, wszystko przebiegło elegancko, dokładnie tak jak na akademii i takie też były nagrody" - zaznaczył.
Jako przykład "grzecznego" podejścia Akademii do tegorocznych Oscarów Raczek podał nagrodę dla Natalie Portman, za najlepszą rolę pierwszoplanową w filmie "Czarny łabędź" Darrena Aronofsky'ego.
Portman zagrała tam baletnicę prestiżowego New York City Ballet, która przygotowuje się do głównej roli w balecie Piotra Czajkowskiego "Jezioro łabędzie". W filmie Aronofsky'ego piękna balerina musi pogodzić w sobie dwie sprzeczne role: niewinnego i delikatnego Białego Łabędzia oraz zmysłowego i mrocznego Czarnego Łabędzia.
"Portman dostała bardziej Oscara za te atrybuty, które opisuje się w magazynach o sławnych ludziach niż za walory aktorskie. Akademikom podobało się to, że młoda dziewczyna, która niegdyś debiutowała jako małe dziecko (12-letnia Portman zagrała dziewczynkę pobierającą nauki od płatnego mordercy w filmie Luca Bessona "Leon Zawodowiec") tak pięknie się rozwinęła. Nie tylko jest dojrzała, ale i piękna, skończyła świetny uniwersytet, wszystkim pokazuje klasę, a na dodatek jeszcze dostała okazję, by zrealizować swoje największe marzenie życiowe, bo chciała być tancerką i to też jej się tutaj prawie udało - mówił z lekką ironią Raczek.
Bo przecież w roli baletnicy zrezygnowała z dublerek, z jakiejkolwiek pomocy i rzeczywiście wszystkie najtrudniejsze figury taneczne wykonywała podobno sama. Nie dość tego - na planie filmu, który realizował jej dziecięce marzenie poznała człowieka, w którym się zakochała, z którym ma dziecko i przyszła na ceremonię wręczania Oscarów w takiej pięknej zaawansowanej ciąży w widoczny sposób sprawiającej jej przyjemność i dający jej poczucie dumy" - dodał.
"Nagroda dla niej to było takie spełnienie do kwadratu. Spełnienie wszystkich marzeń do sześcianu i mam wrażenie też, że wszyscy jej sekundowali" - stwierdził.
W ocenie krytyka Akademia Filmowa powinna bardziej doceniać przede wszystkim filmy nowatorskie. "Szukamy wizjonerów, szukamy ludzi próbujących coś zaproponować. Przykładem takiej propozycji był film 'Avatar', w tym roku taką próbę podjęła jedynie 'Incepcja', ale ostatecznie zdobyła tylko techniczne Oscary. Kino musi się unowocześniać, musi odkrywać nowe terytoria. W tym roku jednak żaden film nowego terytorium nie odkrył, więc dano nagrody tym, którzy w ramach tradycyjnych dyscyplin filmowych po prostu wykonali dobrą robotę" - podsumował krytyk filmowy.