Chcesz Oscara? Graj country!
Jeff Bridges ("Szalone serce") i George Clooney (W chmurach") to główni faworyci do Oscara 2010 w kategorii "najlepszy aktor". Czy gdzie dwóch się bije, tam skorzysta Colin Firth ("Samotny mężczyzna")?
W ubiegłym roku rywalizacja o tytuł najlepszego aktora została zredukowana do pojedynku między Seanem Pennem ("Obywatel Milk") a Mickeyem Rourkiem ("Zapaśnik"). Brad Pitt ("Ciekawy przypadek Benjamina Buttona"), Richard Jenkins ("Spotkanie") i Frank Langella ("Frost/Nixon") w ogóle nie byli brani pod rozwagę jako ewentualni zdobywcy Oscara.
Wszyscy trzymali kciuki za wracającego do kina po długiej nieobecności Rourke'a, wygrał jednak Penn, który miał już na koncie statuetkę Akademii. Pojedynek między Jeffem Bridgesem a Georgem Clooneyem zapowiada się podobnie.
Wcielający się w "Szalonym sercu" w postać piosenkarza country w podeszłym wieku Bada Blake'a otrzymał Bridges piątą szansę sięgnięcia po upragnionego Oscara. Pierwszy raz o statuetkę Akademii walczył w 1972 roku za drugoplanową rolę w "Ostatnim seansie filmowym" Petera Bogdanovicha, kolejną szansę otrzymał trzy lata później za rolę w filmie Michaela Cimino "Piorun i Lekka Stopa". Jedyny raz w gronie pięciu nominowanych za pierwszoplanową kreację był w 1985 roku za występ w "Gwiezdnym przybyszu" Johna Carpentera. Ostatni raz w oscarowych nominacjach uwzględniono go w 2000 roku ("Ukryta prawda").
Co przemawia za Bridgesem? Po pierwsze - oscarowe niepowodzenia. Członkowie Akademii uwielbiają czynić zadość zasłużonym, lecz pomijanym dotychczas przy oscarowych rozdaniach gwiazdom. Z pięcioma nominacjami z Bridgesem w tegorocznym zestawie równać się może jedynie Morgan Freeman ("Invictus") - różnica między nimi jest jednak taka, że odtwórca roli Nelsona Mandeli w filmie Clinta Eastwooda ma już w domu pozłacaną statuetkę (za rolę w obrazie "Za wszelką cenę"). Po drugie - Bridges wciela się w "Szalonym sercu" w postać piosenkarza country (co znaczy, że w filmie również popisuje się wokalnym talentem). Akademia uwielbia śpiewających aktorów, a jeśli przy okazji noszą kowbojski kapelusz... czy może być coś bardziej amerykańskiego?
Jeff Bridges ("Szalone serce"):
Najpoważniejszym konkurentem Bridgesa do tegorocznego Oscara jest George Clooney. Co prawda widzieliśmy go już w o niebo lepszych kreacjach, niż ta, którą prezentuje nam w komediodramacie "W chmurach" - jednak o sile tej roli bardziej niż aktorskie umiejętności Clooneya stanowi emblematyczny dla współczesności typ bohatera - cynicznego samotnika w nieustannej powietrznej podróży. Gdyby socjologowie przyznawali Oscary, Clooney byłby bezdyskusyjnym zwycięzcą!
George Clooney ("W chmurach"):
Czarnym koniem tegorocznego aktorskiego wyścigu o Oscara może być jednak Colin Firth. To jego pierwsza nominacja do nagrody Akademii, "Samotny mężczyzna" w reżyserii debiutanta Toma Forda to jednak wybitnie jego film. O takich rolach aktorzy mają w zwyczaju mawiać, że trafiają im się raz w życiu. Docenili to jurorzy festiwalu w Wenecji, gdzie Firth otrzymał główną nagrodę aktorską, bez konkurencji był również podczas gali wręczenia nagród brytyjskiego przemysłu filmowego - BAFTA.
Colin Firth ("Samotny mężczyzna"):
Papierkiem lakmusowym, który w najdoskonalszym stopniu odkrywa preferencje członków Akademii, jest jednak statuetka Złotego Globu. Tę w tym roku otrzymał Jeff Bridges (tak samo jak nagrodę Stowarzyszenia Aktorów Filmowych) i to on pozostaje najpoważniejszym kandydatem do zwycięstwa. Kto chce zarobić, niech na niego nie stawia. Za jednego postawionego na niego dolara, otrzymamy marne 18 centów (wg. easyodds.com). Dla porównania - dolar na George'a Clooneya może nam przynieść 22-krotny zysk. Najmniej szans na Oscara bukmacherzy dają Jeremy'emu Rennerowi ("The Hurt Locker").
W kategorii "najlepszy aktor drugoplanowy" zdecydowany faworyt zdaje się być tylko jeden. To był rok Christophera Waltza - odtwórcy Hansa Landy w "Bękartach wojny" Quentina Tarantino. Tak jak wtedy, gdy statuetka Oscara wędrowała do Javiera Bardema za rolę w "To nie jest kraj dla starych ludzi" braci Coen, tak teraz - jakikolwiek inny werdykt będzie ogromną niespodzianką. Waltz za swą popisową rolę zgarnął wszystko, co było dotychczas do zdobycia - Złotą Palmę w Cannes, Złoty Glob, nagrodę BAFTA oraz wyróżnienie amerykańskiego Stowarzyszenia Aktorów Filmowych. Jeden z jego konkurentów - Woody Harrelson ("The Messenger") - nawet się nie łudzi, że ma jakiekolwiek szanse na wygraną. Opowiada, że cieszy się już z samego faktu bycia w jednym gronie z innym nominowanym - Christopherem Plummerem ("The Last Station"). Na wygraną ani Harrelson, ani Plummer, ani kolejni nominowani: Matt Damon ("Invictus") i Stanley Tucci ("Nostalgia anioła") nie mają szans. Chyba, że konserwatywna Akademia przestraszy się, że może nagrodzić odtwórcę roli hitlerowca...
Christopher Waltz ("Bękarty wojny"):
Zobacz pełną listę nominacji do Oscara!
Zobacz nasz raport specjalny Oscary 2010!
Zapraszamy na nasze strony w nocy z niedzieli na poniedziałek (7/8 marca) - INTERIA.PL przeprowadzi relację na żywo z wręczenia Oscarów!