Oscary 2010
Reklama

American Dream

"The Blind Side", reż. John Lee Hancock, USA 2009, dystrybutor Warner Bros. Poland.

Amerykanie uwielbiają slogan "from zero to hero", dlatego biedne i pokrzywdzone przez los osoby, którym mimo niesprzyjających okoliczności, udało się osiągnąć bogactwo i status gwiazd, są za Oceanem podwójnie cenione. Można by wymienić setki aktorów, sportowców, muzyków, biznesmenów czy polityków, którzy startując z pustymi kieszeniami, zawędrowali na sam szczyt drabinki społecznej i teraz są idolami młodych mieszkańców Los Angeles, Nowego Jorku, Chicago czy Waszyngtonu. Jedną z takich osób jest Michael Oher, którego losy zobrazował w swoim filmie "The Blind Side" John Lee Hancock.

Reklama

Obraz Hancocka jest jedną z dziesięciu produkcji, które mają szansę na tegorocznego Oscara w kategorii: najlepszy film. Owa nominacja dla dzieła twórcy "Alamo" w dużej mierze wynika właśnie z faktu, że losy Ohera są idealnym przykładem historii "pucybuta", który staje się "milionerem". Poruszająca historia w połączeniu ze sportowym tłem okazała się przepisem na sukces - film w samych Stanach zarobił w kinach ponad 250 mln dolarów.

Oher (Quinton Aaron) był biednym czarnoskórym dzieckiem, którego ojciec został zamordowany, a matka była narkomanką. Chłopak miał ogromne problemy w szkole - większość nauczycieli uważała wręcz, że jest upośledzony.

Jego los odmienił się dopiero wówczas, gdy na jego drodze stanęła rodzina Touhych. Leigh Anne (Sandra Bullock) i Sean (Tim McGraw), mimo że mieli już dwójkę własnych dzieci, przygarnęli Ohera i otoczyli go opieką.

Troszczyli się o niego, dbali o jego wykształcenie, a także karierę sportową, dzięki czemu wyrósł on na jednego z najlepszych zawodników futbolu amerykańskiego. Mimo różnic rasowych i kulturowych z czasem stał się pełnoprawnym członkiem ich rodziny.

Ze względu na temat i sposób opowiadania film Hancocka urzekł Amerykanów. Nieskomplikowana fabuła, wyraziste postacie i przede wszystkim cała gama przebijających z ekranu uczuć spowodowała, że za Oceanem obraz stał się hitem. W naszych kinach (jeśli w ogóle do nich zawita) "The Blind Side" furory z pewnością nie zrobi, chociaż może mu pomóc Oscar dla najlepszej aktorki, który najprawdopodobniej odbierze za swoją rolę Bullock.

Artystka wyróżniona już Złotym Globem i nagrodą Amerykańskiej Gildii Aktorów Filmowych rzeczywiście wznosi się tu na wyżyny swoich umiejętności, dzięki czemu tworzy najbardziej autentyczną ze swoich dotychczasowych kreacji. W niezwykle wiarygodny sposób wciela się w rolę silnej kobiety, która nie boi się zaryzykować, aby pomóc skrzywdzonemu w dzieciństwie chłopcu. Leigh Anne w wykonaniu Bullock, to niezwykle odporna psychicznie, a jednocześnie bardzo wrażliwa "kowbojka", kierująca się w swoim życiu chrześcijańskimi wartościami.

Sama kreacja amerykańskiej artystki nie jest w stanie jednak przysłonić całej masy uproszczeń, jakimi wypełniony jest "The Blind Side". Mimo że w filmie opowiadana jest dramatyczna historia, to nie upoważnia to reżysera, do posługiwania się dosyć oczywistymi środkami, takimi jak sentymentalna muzyka czy patetyczne kwestie, aby wywołać u widza wzruszenie.

Dla kina amerykańskiego, to jednak dosyć typowe, tym bardziej, gdy wykorzystuje ono swój ulubiony, wspomniany wcześniej, motyw "from zero to hero". Wystarczy spojrzeć na najpopularniejszy w ostatnim czasie film na świecie - "Avatara" Jamesa Camerona. Jego głównym bohaterem również jest "człowiek-nikt", który staje się bohaterem, mężczyzna, który przełamuje własne ograniczenia, bo wie, że stać go na dużo więcej. Także jest sentymentalnie, patetycznie, ckliwe. W Stanach jednak widocznie musi tak być, aby film odniósł oszałamiający sukces. Tym bardziej, gdy jego główny bohater jest jedną z gwiazd tamtejszego sportu narodowego.

5/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wielki Mike. The Blind Side | USA | john | film | Warner Bros. | Side
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy