Off Plus Camera: Hamburgery Elvisa
Dwa świetne dokumenty BBC Arena: "My Way" oraz "The Burger and the King", prezentowane podczas festiwalu Off Plus Camera w ramach jednego seansu, to inspirująca próba przełamania stereotypu muzycznego dokumentu.
To jeden z tych skromnych pokazów, które festiwalowa publiczność zazwyczaj sobie odpuszcza. Dwa zrealizowane szmat czasu temu telewizyjne filmiki nie mogą konkurować z premierowymi pokazami filmów, w których zobaczyć można znanych hollywoodzkich aktorów. Sala kina Mikro nie pękała więc w szwach; ci, którzy pofatygowali się jednak na podwójny seans muzycznych dokumentów, przeżyli z pewnością chwile kinematograficznego olśnienia.
Na początek "My Way" w reżyserii Nigela Fincha od tytułu szlagieru unieśmiertelnionego przez Franka Sinatrę. Film jest próbą zrozumienia fenomenu utworu napisanego dla "Ol' Blue Eyes" przez Paula Ankę. Reżyser, wykorzystując mnóstwo archiwalnych materiałów, odsłania kulisy powstawania różnych wersji przeboju - piosenkę mieli w swym repertuarze tak znakomici artyści, jak Elvis Presley, Shirley Bassey, czy grupa Sex Pistols. Ale nie wszyscy wiedzą, że muzycznym pierwowzorem przeboju Sinatry był szlagier francuskiego piosenkarza Claude'a Françoisa "Comme d'habitude" a zanim Paul Anka napisał nieśmiertelne "And now the end is near...", mało znany brytyjski wokalista David Bowie stworzył własną anglojęzyczną wersję piosenki, śpiewając ją do słyszanego w tle francuskiego oryginału.
"My Way" to jednak nie tylko archiwalia, reżyser dociera też do znanych osobistości, które miały słabość do hitu Sinatry, przepytuje także samych wykonawców m.in byłą żonę Rogera Moore'a - piosenkarkę Dorothy Squires oraz autora słów Paula Ankę, który opowiada o osobistym stosunku Elvisa Presleya do tej piosenki. Finch aranżuje też rodzaj ulicznej sondy, przepytując londyńskich przechodniów, co znaczą dla nich najsłynniejsze słowa piosenki: "I did it my way" oraz stawia przed kamerą znanego amerykańskiego muzykologa, który wyjaśnia melodyczne niuanse kompozycji "My Way".
W trakcie 37 minut projekcji nie sposób się nudzić, realizatorska inwencja jest tu bowiem przeogromna a obraz ma dodatkowo tę niepowtarzalną, charakterystyczną dla telewizyjnych produkcji lat 70. jakość. Jakby tego było mało "My Way" jest dokumentem, który niezwykle trudno zobaczyć (proszę spróbować znaleźć w internecie informacje na jego temat!); krakowski pokaz zyskiwał przez to aurę unikatowości.
Drugim z obrazów, który złożył się na ten muzyczny "double bill", był "The Burger and the King" w reżyserii Jamesa Marsha (laureata Oscara za film "Man on Wire"). Oparty na książce Davida Adlera "Life & Cuisine Of Elvis Presley" jest fascynującym spojrzeniem na kulinarne nawyki Króla Popu.
Marsh nie kombinuje, tylko udaje się do rodzinnej miejscowości Presleya - Tupelo, gdzie przepytuje przyjaciół, współpracowników oraz rodzinę Elvisa. Najciekawsze opowieści snuje jednak osobista kucharka Presleya, która spędziła w Graceland ponad 20 lat. To dzięki niej dowiemy się, że ostatnim posiłkiem Elvisa przed śmiercią był jego ulubiony cheesburger, podaje też przepis na słynne kanapki z masłem orzechowym i bananami - rarytas, po który Presley gotów był specjalnie polecieć samolotem do Denver!
Punkt wyjścia "The Burger and the King" jest taki sam, jak w przypadku dokumentu "Kucharze historii", który dwa lata temu oglądaliśmy na ekranach polskich kin. To co jemy, jest częścią naszej kultury. Powiedz mi, co jesz na śniadanie, a powiem ci, kim jesteś. Film Jamesa Marsha udowadnia, że to nie sława zabiła Elvisa, tylko wrodzona słabość do tłustych i niezdrowych potraw.