Być gotowym na nieoczekiwane
- We wszystkich swoich filmach zawsze opowiadam o miłości. W niektórych jest to mniej widoczne, w innych bardziej. Zawsze też interesowały mnie piękne i silne postaci, zwłaszcza kobiece - mówi francuski reżyser i producent Luc Besson, gość festiwalu Off Plus Camera.
Luc Besson to francuski reżyser i scenarzysta, który dzięki takim filmom, jak "Piąty element", "Nikita", "Wielki błękit" oraz "Leon zawodowiec", doczekał się statusu klasyka kina.
Zaczynał w drugiej połowie lat 70. jako asystent reżysera we Francji i w Stanach Zjednoczonych. Zadebiutował w 1983 roku "Ostatnią walką". Jego największym sukcesem komercyjnym okazał się "Piąty element". Równie wielkim powodzeniem cieszyła się nakręcona w latach 2006-2010 trylogia dla dzieci "Artur i Minimki".
Besson jest także uznanym producentem. W 1999 roku założył firmę EuropaCorp, która ma na koncie między innymi sukces serii "Taxi" oraz "Uprowadzonej" z Liamem Neesonem.
Najnowszy film reżysera to "The Lady", opowieść o Aung San Suu Kyi - laureatce pokojowej Nagrody Nobla z 1991 roku i liderce demokratycznej opozycji w rządzonej autorytarną ręką wojskowej junty Birmie. Aung San Suu Kyi jest birmańską opozycjonistką i działaczką polityczną. Jej ojcem jest Aung San - antyrządowy aktywista, który walczył o niepodległość Birmy i wynegocjował ją w rozmowach z Wielką Brytanią w 1947 roku.
Aung San Suu Kyi studiowała na uniwersytecie w Delhi i na Oxfordzie. Poruszona sytuacją w swojej ojczyźnie, postanowiła wrócić do Birmy, aby walczyć z okrutnym reżimem w imię pokoju i sprawiedliwości. W 1988 roku założyła Ligę na Rzecz Demokracji (NLD), w której do roku 1995 była sekretarzem partii. Później decyzją generałów została pozbawiona tej funkcji. W pierwszych wolnych wyborach w Birmie NLD zdobyła 82 proc. miejsc w parlamencie, jednak wynik wyborów został zlekceważony przez reżim wojskowy.
Od 1989 do 1995 roku Aung San Suu Kyi przebywała w areszcie domowym. W tym czasie, w 1991 roku, otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla oraz Nagrodę im. Sacharowa, którą przyznaje Parlament Europejski bojownikom o prawa człowieka.
W filmie "Lady" w reżyserii Luca Bessona w rolę Aung San Suu Kyi wcieliła się Michelle Yeoh, której towarzyszą m.in. David Thewlis (w roli męża noblistki), Jonathan Raggett, Jonathan Woodhouse oraz Susan Wooldridge.
Podczas festiwalu Off Plus Camera odbyła się premiera filmu "The Lady". Przy tej okazji z reżyserem rozmawiał Tomasz Bielenia.
Kiedy dowiedziałem się, że kręci pan film o liderce demokratycznej opozycji w Birmie, Aung San Suu Kyi, byłem zaskoczony wyborem tematyki.
Luc Besson: - We wszystkich swoich filmach zawsze opowiadam o miłości. W niektórych jest to mniej widoczne, w innych bardziej. Teraz jednak po raz pierwszy zdecydowałem się naprawdę opowiedzieć o sile miłości. Zawsze też interesowały mnie piękne i silne postaci, zwłaszcza kobiece... Ludzie, którzy mnie znają, wcale nie byli zaskoczeni, kiedy zacząłem kręcić "The Lady".
Chodziło mi o polityczną tematykę "The Lady".
- Wszystkie moje filmy są w pewien sposób polityczne. Proszę wziąć pod uwagę "Leona zawodowca". Przecież przesłaniem tego filmu jest to, że morderca jest w stanie uratować nastoletnią dziewczynkę, podczas gdy policja, której powinniśmy przecież ufać, nie jest w stanie zapewnić jej bezpieczeństwa. To jest przecież wyraźna polityczna deklaracja.
- Kiedy zabierałem się za "Joannę d'Arc", też poruszałem polityczne tematy. To przecież film o tym, w jaki sposób król Francji wykorzystuje 19-latkę, to wszystko polityka.
- Różnica między moimi dotychczasowymi filmami a "The Lady" polega na tym, że tu mamy "prawdziwą politykę". Jest rząd, jest wojsko - to wszystko jest bardziej oczywiste. Nie zapominajmy jednak, że to jest tylko tło dla miłosnej historii, która znajduje się tu na pierwszym planie.
Nakręcił pan "The Lady" w stylu, który przypomina klasyczne hollywoodzkie melodramaty.
- Proszę zwrócić uwagę, że ta kobieta przebywa w domowym areszcie od 10 lat, odcięta od świata, bez żadnego kontaktu z najbliższymi. Jej przyjaciele albo zostali zabici, albo wtrąceni do więzienia. Rodzina przebywa w Anglii i nie dostaje pozwolenia na odwiedzenie jej. Mając do czynienia z takim tematem, jesteś automatycznie zobligowany do pewnej pokory.
- To nie jest ten rodzaj filmu, w którym masz udowodnić, jak wspaniałym reżyserem jesteś. Tu nie było miejsca na jakieś szalone ruchy kamery. Historia, którą opowiadałem, wymogła taki a nie inny styl tej opowieści. To jest rodzaj filmu, w którym reżyseria polega na podążaniu za opowieścią, wymagała od reżysera bycia uczciwym. Czasem mnie coś ponosiło na planie, chciałem gdzieś podkręcić tempo, ale zaraz się miarkowałem.
Mimo że Aung San Suu Kyi opuściła areszt domowy w czasie, kiedy pracował pan nad filmem, temat nadal pozostaje aktualny. W Birmie z historyczną wizytą przebywa właśnie brytyjski premier David Cameron, a bohaterka pańskiego filmu ma w tym roku wreszcie zasiąść w parlamencie.
- Ten temat nie schodzi teraz z czołówek gazet. Parę dni temu Hilary Clinton miała w Waszyngtonie publiczne wystąpienie przed seansem "The Lady", zanim osobiście spotkała się z Aung San Suu Kyi. To prawda, ten film jest wsparciem politycznych działań Aung San Suu Kyi, ale dzięki niemu ludzie, którzy nie wiedzieli dotychczas o istnieniu tej kobiety, otrzymają pewien wgląd w to, kim ona jest i przez co przeszła.
(W tym momencie Luc Besson postanowił wrócić do tematu oczekiwań prasy względem jego filmów...): - Najzabawniejszą rzeczą związaną ze współczesnym dziennikarstwem jest to, że kiedy kręcisz nowy film, krytycy mają określone oczekiwania. Widownia nie myśli w ten sposób. Nie ma uprzedzeń. Najczęściej działa to tak, że po oglądnięciu zwiastuna, ktoś stwierdza: "Tak, to jest film, który chcę zobaczyć". Nie ma oczekiwań wobec twórcy.
- Z dziennikarzami jest inaczej, ponieważ są oni profesjonalistami. Wiedzą więc, co do tej pory nakręciłeś... Ale dlaczego są zaskoczeni moim najnowszym filmem? Kręcę przecież tak różnorodne filmy. Od "Leona zawodowca" po "Wielki błękit". Z jednej strony "Piąty element", z drugiej - "Joanna d'Arc". Albo czarno-biała "Angel-A" i animowany "Artur i Minimki". Pełne spektrum. Jedyne czego można po mnie oczekiwać, to być gotowym na nieoczekiwane.
Chciałbym więc na koniec zapytać o pana kolejny reżyserski projekt. Wraca pan do Hollywood, żeby nakręcić film z Angeliną Jolie?
- Ludzie gadają, ale ja ani razu nie skomentowałem tej informacji. Wie pan, co jest najsmutniejsze w dziennikarstwie doby internetu? To jest przecież szlachetny zawód. Ale coraz rzadziej zdarza się, by dziennikarze brali odpowiedzialność za to, co piszą i zdobywali się na trud potwierdzania niepewnych informacji.
Dlatego zdecydowałem się zdobyć informację z pierwszej ręki.
- A ja, celowo, nie udzieliłem panu odpowiedzi.
Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!
Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!