Holly Woodlawn Superstar
Ekstrawagancka muza Andy'ego Warhola - Holly Woodlawn - to zdecydowanie najbardziej barwna postać I Międzynarodowego Festiwalu Filmu Niezależnego OFF Camera, który od wczoraj odbywa się w Krakowie. W piątek po raz pierwszy i jedyny w Polsce, wystąpi z recitalem "Tea with Holly".
Woodlawn przyjechała do Krakowa wspólnie z inną aktorką Fabryki - Mary Woronov oraz najbliższym filmowym współpracownikiem Warhola - Paulem Morrisseyem.
"Jestem tu, by rozmawiać o wczesnych filmach Andy'ego. Wiecie, jak to się wszystko zaczęło? Od dużej sali balowej, w której oglądaliśmy jego filmy i dyskutowali o nich. To było w dzielnicy cyganerii artystycznej East Village w budynku jakiegoś polskiego klubu. Tak narodziło się coś, co dziś znamy jako Exploding Plastic Inevitable. To był początek. Spotykaliśmy się i tańczyliśmy a na ścianach wyświetlane były filmy" - rozpoczęła czwartkową konferencję prasową Mary Woronov.
Powiew ekscentryzmu wprowadziła do rozmowy Holly Woodlawn.
"Mam do ciebie pytanie" - zwróciła się na początku do prowadzącego konferencję Andrzeja Sołtysika - "Czy będę mogła to sobie spakować do walizki, gdy będę wracać do Stanów?" - wskazała z podziwem zwisający z sufitu żyrandol. "Jest piękny" - westchnęła. Potem z przesadną afektacją opowiadała o swoich polskich korzeniach ("Mój ojciec pochodzi z Warsaw. Kiedy mu powiedziałam, że jadę do Polski, spytał podejrzliwie: Po co?") i reagowała na swoją transseksualną tożsamość ("Ladies first" - zachęcał Sołtysik; "Am I a lady?" - żartowała Holly).
Gwiazda filmów Warhola opowiedziała o pierwszym spotkaniu z Paulem Morrisseyem.
"Kiedy po raz pierwszy spotkałam Paula Morrisseya, powiedzmy że nie zachowywałam się jak dama. Tak powstał film Trash - ja naprawdę byłam śmieciem.Wiele się nauczyłam od Paula, na przykład jak się ubierać".
Paul Morrissey opowiedział dokładniej o udziale Holly Woodlawn w tym filmie.
"Chciałem nakręcić film o narkomanach. Mówiło się na nich drug trash. Główną rolę grał Joe Dallesandro, a ja potrzebowałem kogoś do pary, ale na zasadzie przeciwieństwa. Holly była idealna. Miała, zresztą ma do dzisiaj, rodzaj wewnętrznego dynamitu, takiej pozytywnej energii. To chyba dlatego, że ma polskie korzenie".
Mimo że podczas konferencji amerykańskie gwiazdy skupiały się głównie na opowiadaniu anegdot, między słowami dało się wyłapać podstawy ich twórczej filozofii.
"Zawsze chciałam być gwiazdą. Chodziłam do kina na filmy Leny Turner i Grety Garbo. Paul ma oko do ludzi, wybiera osoby, które dobrze wyglądają przed kamerą. Dlatego mnie wybrał. Jest wielu utalentowanych ludzi. Uważam, że szkoły aktorskie zabijają kreatywność" - to Holly.
W krytyce zinstytucjonalizowanej edukacji artystycznej wtórował jej obecny na konferencji Richard Morrison - wybitny amerykański twórca czołówek filmowych.
"Nie można nauczyć ludzi kreatywności. Nie można uczynić kogoś utalentowanym. W szkołach uczy się jedynie techniki" - powiedział Morrison.
Do dyskusji włączyła się też Mary Woronov.
"Zadaniem artysty jest pójść w świat i przynieść z powrotem wizję tego świata. Inaczej wszystko staje się zamknięte i hermetyczne. To spotyka teraz amerykańską poezję. Zamiast po prostu pisać wiersze, młodzi ludzie siedzą w szkołach i uczą się, jak je pisać. To martwa poezja" - powiedziała aktorka.
Paul Morrissey skupił się na przytakiwaniu swoim koleżankom i kolegom. Za niego lepiej przemawiają jego filmy. W programie OFF Camera znalazły się takie klasyki amerykańskiego undergroundu, jak: "Trash", "Flesh", "Rewolta kobiet", czy "Lonsome Cowboys". Niecodziennym wydarzeniem będzie również projekcja filmu "Chelsea Girls" - prezentowanym zgodnie z oryginalnym zamysłem - z dwóch projektorów jednocześnie. Przed niektórymi z projekcji Holly Woodlawn, Mary Woronov i Paul Morrissey spotkają się z widzami. Nie lada gratką będzie też sobotnia konfrontacja z twórcami spektaklu "Factory 2" w reżyserii Krystiana Lupy. Na recital Holly Woodlawn nie potrzeba już chyba dodatkowej rekomendacji.
Tomasz Bielenia, Kraków