Reklama

Złote Lwy: Polityczna decyzja?

Po ogłoszeniu wyników 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, pojawiły się głosy, że decyzja jury była umotywowana politycznie. Osobiście nie zgadzam się z tymi oskarżeniami. "Różyczka" wygrała, bo poziom Konkursu Głównego był po prostu przeciętny, przez co doceniono jedną z kilku względnie przyzwoitych produkcji.

Plotki dotyczące obiektywizmu werdyktu pojawiły się w związku z osobą żony reżysera "Różyczki", Jana Kidawy-Błońskiego. Małgorzata Kidawa-Błońska, niegdysiejsza producentka, jest obecnie rzecznikiem sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego, kandydata na prezydenta Platformy Obywatelskiej, co niektórzy uznali w tym kontekście za znaczące. Co prawda kumoterstwo i nepotyzm, to zjawiska charakterystyczne dla naszego kraju, ale przesadą jest tłumaczenie nimi wszystkich podejmowanych decyzji w istotnych dla nas sprawach, zwłaszcza tych rozgrywających się w życiu kulturalnym Polski.

Reklama

"Różyczka" wygrała tegoroczny festiwal w Gdyni, bo najzwyczajniej w świecie poziom imprezy był przeciętny i nie znalazł się w Konkursie Głównym film, o którym bezsprzecznie można by powiedzieć, że główna nagroda mu się należy. Było kilka produkcji dobrych i kilka przyzwoitych (wśród nich "Różyczka"), z których jurorzy wytypowali ich zdaniem najlepszą. Jak przekonywał przewodniczący jury, Andrzej Barański, na gali podsumowującej festiwal, ta decyzja była jednogłośna.

Osobiście uważam, że film Kidawy-Błońskiego na Złote Lwy nie zasłużył. Mimo że, jak wspominałem, poziom reprezentowany przez konkursowe dzieła nie był specjalnie wysoki, to z pewnością było kilka lepszych obrazów, niż "Różyczka".

"Joanna" Feliksa Falka (nagrodzonego w Gdyni za reżyserię i scenariusz), mimo nietrafionego zakończenia, z pewnością reprezentuje wyższy poziom artystyczny. Ma też większe szanse na sukces na arenie międzynarodowej. Temat ukrywania Żydów przez Polaków podczas II wojny światowej jest bardziej "atrakcyjny", niż inwigilacja środowiska literackiego przez SB pod koniec lat 60.

Kidawa-Błoński po otrzymaniu Złotych Lwów:

Bardziej doceniam także kreację grającej w filmie Falka Urszuli Grabowskiej, niż nagrodzonej Magdaleny Boczarskiej, ale obie zagrały świetne role, więc decydować musiały detale, które przeważyły widocznie na stronę tej drugiej. Podobnie jak w wypadku ról męskich, gdzie zwyciężyli ex-aequo grający w "Chrzcie" Marcina Wrony: Tomasz Schuchardt i Wojciech Zieliński. Gdyby statuetka trafiła jednak w ręce Tomasza Kota ("Erratum") myślę, że tego też nikt by nie kwestionował.

Nagrodzeni za role drugoplanowe: Agnieszka Grochowska ("Trzy minuty. 21:37", ale świetna kreacja także w "Wenecji" Jana Jakuba Kolskiego) i Janusz Chabior ("Made in Poland", grał też w czterech innych konkursowych filmach) właściwie nie mieli w swojej kategorii konkurencji.

Łącznie największa ilość nagród - cztery - przypadła "Joannie" (oprócz statuetek dla Falka, także wyróżnienia za scenografię i charakteryzację). W trzech kategoriach doceniono filmy: "Chrzest" (wspomniana podwójna aktorska oraz Srebrne Lwy i nagroda za montaż) oraz "Różyczka" (poza Złotymi Lwami i statuetką dla Boczarskiej, wyróżnienie za najlepszy dźwięk).

Odczuwalne było jednak pominięcie przez jury reprezentujących naprawdę dobry poziom na tej imprezie dzieł takich, jak: "Matka Teresa od kotów" Pawła Sali, "Skrzydlate świnie" Anny Kazejak (najlepszy rozrywkowy film festiwalu), "Erratum" Marka Lechkiego (jedynie nagroda za najlepszy debiut reżyserski) czy "Wenecja" (doceniona tylko za scenografię i zdjęcia).

Najbardziej zauważalny był jednak - niestety - słaby poziom Konkursu Głównego, na co oprócz braku klasowych produkcji w tym roku, spory wpływ miało z pewnością przyjęcie kilku naprawdę miernych artystycznie dzieł. Okazało się, że zmiana terminu imprezy na maj, może nie wpłynęła na ilość zgłoszonych filmów, ale z pewnością odbiła się na ich jakości.

Podobna sytuacja miała zresztą także miejsce w Konkursach: Niezależnym i Młodego Kina. Przewodniczący jury w obu, nominowany w tym roku do Oscara za "Królika po berlińsku" Bartosz Konopka, przekonywał, że logicznym wyjściem z tej sytuacji byłoby zmniejszenie w przyszłości ilości przyjmowanych filmów, i to zarówno w kontekście kina "offowego", jak i Konkursu Głównego. Ciężko się z nim w tej kwestii nie zgodzić.

Postawienie na jakość, a nie na ilość, to jedyna droga do tego, aby ranga festiwalu w Gdyni rosła, a widzowie nie wychodzili w połowie seansów niektórych filmów z niesmakiem kręcąc głowami.

Nagrody 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni:

Złote Lwy: "Różyczka" (reż. Jan Kidawa-Błoński, prod. Włodzimierz Niderhaus)

Srebrne Lwy: "Chrzest" (reż. Marcin Wrona, prod. Leszek Rybarczyk i Marek Rudnicki)

Nagroda Specjalna Jury: "Mała matura 1947" (reż. Janusz Majewski)

Najlepszy reżyser: Feliks Falk ("Joanna")

Najlepsza aktorka: Magdalena Boczarska ("Różyczka")

Najlepszy aktor: ex aequo: Tomasz Schuchardt i Wojciech Zieliński ("Chrzest")

Najlepsza aktorka drugoplanowa: Agnieszka Grochowska ("Trzy minuty. 21:37")

Najlepszy aktor drugoplanowy: Janusz Chabior ("Made in Poland")

Najlepszy debiut reżyserski: Marek Lechki ("Erratum")

Najlepszy debiut aktorski: Marcin Walewski ("Wenecja", "Trzy minuty. 21:37")

Najlepszy scenariusz: Feliks Falk ("Joanna")

Najlepsza muzyka: Paweł Mykietyn ("Trick")

Najlepsze zdjęcia: Artur Reinhart ("Wenecja")

Najlepszy montaż: Piotr Kmiecik ("Chrzest")

Najlepszy dźwięk: Wiesław Znyk i Joanna Napieralska ("Różyczka")

Najlepsze kostiumy: Magdalena Biedrzycka ("Joanna")

Najlepsza scenografia: Joanna Macha ("Wenecja")

Najlepsza charakteryzacja: Iwona Blicharz ("Joanna")

Platynowe Lwy: Janusz Morgernstern

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Po prostu | film | debiut | Trzy minuty. 21:37 | nagroda | jury | Gdynia | Lwów | Lew
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy