"Święto ognia": Wejdź w moje buty [recenzja]

Tomasz Sapryk i Karolina Gruszka w scenie z filmu "Święto ognia" /Zuzanna Szamocka /materiały prasowe

Zadania przeniesienia na ekran bestsellerowej książki Jakuba Małeckiego podjęła się Kinga Dębska, autorka takich filmów jak "Moje córki krowy" czy "Zupa nic". "Święto ognia" przepełnione jest emocjami, a opowiada o tym, co najważniejsze, czyli o rodzinie. Film pokazuje ludzi nieprzystosowanych do naszego świata, których chcemy zrozumieć.

Najpierw była książka "Święto ognia" autorstwa Jakuba Małeckiego, który pisze o rzeczach smutnych, nie przygnębiając czytelnika, a wręcz sprawia, że ma on ochotę stać się lepszym człowiekiem. Wymowa filmu reżyserki i scenarzystki Kingi Dębskiej jest podobna, chociaż ona opowiada tę historię bardziej delikatnym językiem. Poznajemy trzyosobową rodzinę: dwudziestoletnią Anastazję od dziecka przykutą do wózka, jej starszą siostrę Łucję - wschodzącą gwiazdę Baletu Narodowego oraz ich ojca Poldka. Życie całej trójki wkroczy w nowy etap, kiedy do ich drzwi zapuka przebojowa sąsiadka - Józefina.

Reklama

Skrzący się błyskotliwymi dialogami scenariusz, jest nota bene zasługą języka Jakuba Małeckiego, ale też przekładu Kingi Dębskiej. "Święto ognia" kipi emocjami, a opowiada o tym, co najważniejsze, czyli o rodzinie. Reżyserka rzuca nas w otchłań uczuć Łabędowiczów, którzy nie patrzą na świat przez pryzmat własnego ego czy ambicji, chcą zobaczyć w bliźnim człowieka, takiego jakim jest, z jego wadami i zaletami. Opowieść skupia się na tym, co kochają - co nadaje ich życiu sens, czyli pasji i sukcesie. A że zarazem to, co kochają, sprawia im także największy ból... Nic w tym dziwnego, bo to dotyka przecież tego, co w nich najbardziej intymne. W mojej ocenie najlepsze w filmie jest ukazanie świata wewnętrznego osoby z porażeniem mózgowym - czułem jakbym wchodził do ciała (więzienia) z zamkniętą piękną duszą, bo jak mówi Nastka: najważniejsze jest dobrze patrzeć.

Kinga Dębska dobrała znakomitą obsadę: począwszy od zdolnych debiutantek - studentki Akademii Teatralnej Pauliny Pytlak i tancerki Baletu Narodowego Joanny Drabik po Tomasza Sapryka, Karolinę Gruszkę, Katarzynę Herman, Mariusza BonaszewskiegoKingę Preis na czele.

I jeśli mieć do tego filmu o coś pretensje, to o to, że chwilami traci tempo i zwyczajnie nuży. W porównaniu do poprzednich dokonań Kingi Dębskiej "Święto ognia" jest niewątpliwie spokojniejsze, bogatsze formalnie, wymagające narracyjnie, czulsze, mniej zabawne, a bardziej refleksyjne, szczególnie porównując do "Zupy nic" czy "Moich córek krów". W przekazie "Święto ognia" jest bliskie "Amelii" Jean-Pierre Jeuneta.

Bo ta filmowa opowieść przypomina baśń o ludziach, którzy starają się odnaleźć zagubione gdzieś uczucia i dawno pozrywane więzi z bliskimi. Taką baśń, podobnie jak poezję powinno się odbierać nie rozumem, lecz sercem. Nie logiką, lecz uczuciami. I do nich właśnie odwołuje się "Święto ognia" - pokazuje ludzi nieprzystosowanych do naszego świata, których jesteśmy w stanie zrozumieć. Trzy przeplatające się narracje bohaterów sprawiają, że z każdą minutą filmu coraz dokładniej poznajemy szaloną rodzinę Łabędowiczów. Przecież, jak mawiał Samuel Beckett, wszyscy rodzimy się szaleńcami, niektórzy nimi pozostają.

6/10

"Święto ognia", reż. Kinga Dębska, Polska 2023, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 6 października 2023 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Święto ognia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy