Reklama

"Ostatnia rodzina" [recenzja]: Oni

W 1977 roku na jednym z osiedli z wielkiej płyty w Warszawie dochodzi do drobnego incydentu. Rodzice załatwiają osobne mieszkanie dla swojego dorosłego syna Tomasza. Nic dziwnego, ale... Odcięcie przysłowiowej pępowiny nie jest czymś radykalnym. Ukochana pociecha mieszka blok obok. Cały proces "pozbywania się" dziecka z domu jest niezwykle skomplikowany. Niby samemu, ale jednak w strachu. Niby odciąć się od bliskich, ale jednak ojciec musi mieć klucze do synowskiego przybytku.

W 1977 roku na jednym z osiedli z wielkiej płyty w Warszawie dochodzi do drobnego incydentu. Rodzice załatwiają osobne mieszkanie dla swojego dorosłego syna Tomasza. Nic dziwnego, ale... Odcięcie przysłowiowej pępowiny nie jest czymś radykalnym. Ukochana pociecha mieszka blok obok. Cały proces "pozbywania się" dziecka z domu jest niezwykle skomplikowany. Niby samemu, ale jednak w strachu. Niby odciąć się od bliskich, ale jednak ojciec musi mieć klucze do synowskiego przybytku.
Andrzej Seweryn, Aleksandra Konieczna i Dawid Ogrodnik w filmie "Ostatnia rodzina" /Hubert Komerski /materiały dystrybutora

Te dwa blokowe mieszkania połączone niewidzialnym korytarzem to scenografia historii rodzinnej państwa Beksińskich - jednej z najciekawszych zbiorowych biografii końca XX wieku, która zamieniła się w "Ostatnią rodzinę" Jana P. Matuszyńskiego. Naprawdę warto było na niego czekać. 

W scenariuszu autorstwa Roberta Bolesty nie ma mowy o budowaniu klasycznych, pomnikowych historyjek o wielkich artystach malarzach i ich niesfornych pociechach. Struktura narracji to zbiór kilkunastu epizodów rozdzielanych kolejnymi punktami w czasie. Wbrew pozorom nie zawsze chodzi o momenty przełomowe. Twórcy "Ostatniej rodziny" nie boją się komunistycznej codzienności lat 80., kolorowych czasów transformacji kolejnej dekady - świat na zewnątrz pojawia się tylko w szczegółach: rekwizytach, drobnych anegdotach. Zosia, Zdzisław i Tomasz żyją przede wszystkim ze sobą i obok siebie. Ich kontakt z przestrzenią publiczną jest albo przypadkowy, albo podyktowany względami zawodowymi.

Reklama

Z tego właśnie powodu Zdzisław spotyka się z Piotrem Dmochowskim - marszandem, który później napisze o nim książkę i zacznie handlować jego obrazami. Podobnie Tomasz, który dopiero dzięki swojej pasji do muzyki i kina zacznie funkcjonować "na zewnątrz".

"Ostatnią rodzinę" można oczywiście analizować jako majstersztyk aktorski Andrzeja Seweryna, Dawida Ogrodnika i Aleksandry Koniecznej. Na pierwszy rzut oka najważniejsza jest relacja ojciec-syn. Jednak najbardziej fascynującą postacią tej rodzinnej odysei staje się Zofia Beksińska. Kobieta-skała, która ustępuje miejsca wymagającym mężczyznom, pozostaje w cieniu, ale dzień w dzień buduje przestrzeń, w której inni mają szansę funkcjonować. Beksińska jest opoką, strażniczką. Od sceny rozmowy Zdzisława i Zofii na temat tego, czym jest rodzina i miłość rodzinna, ten film staje się specyficznym studium tej właśnie postaci. 

Beksiński od pewnego momentu rejestrował wszystkie chwile swojego życia - kamera stała się jego prawą ręką. W filmie Matuszyńskiego te rodzinne nagrania zostały odtworzone. Rejestracja wideo nie miała żadnych granic. Kamera towarzyszyła malarzowi w trakcie awantur rodzinnych, na pogrzebie teściowej czy w trakcie umierania jego matki. Jego żona Zofia była jedyną osobą, która nie chciała być udokumentowana za wszelką cenę.

W "Ostatniej rodzinie" fascynuje przede wszystkim konstrukcja historii rodzinnej, w której pojawia się motyw wiecznego trwania pewnej przestrzeni - domu rodzinnego. W niewielu polskich filmach ostatniej dekady rezygnuje się z mocnych, stereotypowo emocjonalnych i histerycznych momentów na rzecz zbudowania bardzo skomplikowanej, mozaikowej struktury relacji rodzinnych. Związków między ojcem, matką, synem, babkami nie można w przypadku tego obrazu zamknąć w kilku przewidywalnych stwierdzeniach o domowych trudnościach. Tu nie chodzi o dziesięć lat emocji. Ta bardzo intymna obserwacja Beksińskich zamkniętych w swoich bezpiecznych, domowych azylach jednocześnie wzrusza i przeraża. Są epizody, tak jak w przypadku krótkiego kursu prania dla Zdzisława, których nie można zapomnieć, które staną się kultowe. 

"Ostatnia rodzina", nagrodzona już na festiwalu w Locarno statuetką dla Andrzeja Seweryna za najlepszą rolę męską, to najprawdopodobniej najbardziej wymagający i wyjątkowy polski film ostatnich lat. Równocześnie staje się czymś w rodzaju epilogu do historii samych Beksińskich, która - także dzięki książce Magdaleny Grzebałkowskiej ("Beksińscy. Portret podwójny") - przestała być zbiorem anegdot o kultowym dziennikarzu muzycznym i jego wybitnym ojcu - artyście, czyli dwóch szaleńcach przełomu XX i XXI wieku.

9/10

"Ostatnia rodzina", reż. Jan P. Matuszyński, Polska 2016, dystrybutor: Kino Świat, premiera kinowa: 30 września 2016

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ostatnia Rodzina
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy