Reklama

"Miłość": Już gorzej być nie może!

Historia skomplikowanej relacji małżeńskiej trzydziestolatków, którym pozornie nie brakuje niczego do szczęścia. Nowy film Sławomira Fabickiego, nominowanego w 2002 roku do Oscara za "Męską sprawę" oraz znanego z głośnej kilka lat temu produkcji "Z odzysku".

Na początku zdenerwowana młoda kobieta kluczy po korytarzach w poszukiwaniu łazienki. W końcu zamyka się szczelnie od środka w jednej z kabin i zmienia swoją jedwabną bluzkę. Jest ewidentnie zmęczona, spocona i rozdrażniona. Jeszcze przez chwilę powinna wyglądać "odpowiednio". Ciszę w toalecie przerywa dźwięk pękającej szyby. Do środka wleciał mały ptaszek, zapewne rudzik, upadł na podłogę, wywinął nóżki do góry i po prostu zmarł.

Od tej wizualnej, kalekiej metafory w filmie Sławomira Fabickiego z minuty na minutę dzieje coraz gorzej. Wyjściowo mamy do czynienia z parą zakochanych. Tomek (Marcin Dorociński) i Marysia (Julia Kijowska) mają po trzydzieści lat i niezły domek na przedmieściu, choć kartony wciąż walają się w korytarzyku. Najważniejsze, że pracują - ona robi coś w Ratuszu, a on jest architektem. Miasto jest niewiadomą - na pewno ma prezydenta, który okaże się naprawdę złym człowiekiem i dzielnicę "sypialną" dla tych bogatszych. Poza tym starsi ludzie żyją w domkach, mieszkankach z boazerią na ścianach, a młodzi na pewną odwiedzają Ikeę. Szczytem sukcesu jest kontrakt z Ratuszem i prywatny kierowca w białym, służbowym samochodzie. Taka sobie Polska...

Reklama

Marysia i Tomek byli kiedyś punkowcami. Przynajmniej wspominają coś o glanach, koncertach i oboje mają na ramionach tandetne tatuaże-rysunki zwierzątek (sic!). Pewnie buntowali się i krzyczeli coś o rewolucji, dlatego stereotypowa rodzina polska to dla nich bardzo daleka perspektywa. Teraz oprócz sukcesów zawodowych kochają się i oczekują dziecka - Ilonki. To imię pada już, kiedy Marysia jest w ciąży. Przyszła mama wykrzykuje je również w trakcie gwałtu, który w filmie Fabickiego po prostu się jej zdarzył.

W "Miłości" czuć chęć zrobienia czegoś w duchu nowej kinematografii rumuńskiej z delikatnym odwołaniem do Hanekego. Choć oglądając w niedalekim odstępie czasu "Miłość" po polsku i "Miłość" według austriackiego reżysera można rzeczywiście doznać objawienia, na czym polega kiepskie kino. Fabicki razem ze swoim współscenarzystą, operatorem i montażystą dwoją się i troją żeby zbudować koszmarną sytuację międzyludzką, tragedię bez wyjścia, która na początku przypomina koślawą groteskę, a potem jest po prostu nie do przyjęcia. Nie wspominam nawet o kostiumach, bo całkowity brak jakichkolwiek umiejętności Katarzyny Śródki można było obserwować już w "Chrzcie" Marcina Wrony. W "Miłości" jest chyba jeszcze gorzej, choć flanelowa koszula, jako synonim stroju domowego już nawet nie szokuje. Ale przejdźmy do konkretów. Stuprocentowy samiec wkurzony atakiem na żonę jedzie uderzyć złoczyńcę. Powstrzymuje go synek złoczyńcy - chłopiec z zespołem Downa. W takiej sytuacji pięść przestaje świerzbić. Z innej strony: matka jest śmiertelnie chora, ale zawsze poczuje, czy syn ma świeżo pachnące koszule. Jeśli nie - zmusi go do powrotu do domu, gdzie czeka ta, której zdarzyło się zachować "nieodpowiednio".

W nowym filmie Fabickiego boli po prostu wszystko. Kiedy przerażona, młoda matka gubi dziecko, biega jak wariatka po maleńkim podwórku w poszukiwaniu wózka. Statyści odpowiadający jej, że nic nie widzieli są tak mało autentyczni, jak cały ten film. Trudno się dziwić aktorom, że momentami na ich twarzach pojawia się mina spłoszonych saren. Kijowska nie ma po prostu wyjścia - jej samotna Marysia, która ma tylko męża i Ilonkę na całym świecie i wozi się taksówkami po różnych, miasteczkowych zakamarkach, w chwilach trwogi po prostu momentami sepleni. No bo co ma zrobić, jak wszystko nagle trafił szlag.

Na koniec, tak zupełnie na poważnie, oprócz umierających rudzików mamy zachód słońca nad jakimś zbiornikiem wodnym. Jak to często w polskim kinie bywa, Tomek odnajduje spokój dzięki bogatej, narodowej przyrodzie. Tradycyjnie mamy również chrzest w kościele, razem z grupką innych dzieciaczków bożych, który ratuje wątpiące dusze dorosłych. A na koniec jeszcze ujęcie "światłości" w drzwiach świątyni, gdzie czeka bohaterów i - być może również widzów - ukojenie. Smutno oglądać takie filmowe potworki, szczególnie mając w pamięci "Z odzysku" i "Męską sprawę". Smutno tym bardziej, że na ekranie pojawia się zgwałcona kobieta, która jakiś czas później mówi "przepraszam" i wspomina coś o braku kwiatów i kolacji. Naprawdę dość tego!

3,5/10

Zobacz zwiastun filmu "Miłość":


---------------------------------------------------------------------------------------

"Miłość", reż. Sławomir Fabicki, Polska 2012, dystrybutor: Forum Film, premiera kinowa 15 marca 2013 roku.

---------------------------------------------------------------------------------------

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama