"Lany poniedziałek": Polski film podejmuje odważny temat. O tym za mało się mówi

Julia Polaczek i Nel Kaczmarek w filmie "Lany poniedziałek" /materiały prasowe

"Lany poniedziałek" do pełnometrażowy debiut fabularny w reżyserii Justyny Mytnik. Film dotyka tematu radzenia sobie z traumą, ale jest zrealizowany w konwencji realizmu magicznego.

"Lany poniedziałek": trauma nastoletniej dziewczyny

Główną bohaterką filmu jest 15-letnia Klara, która została skrzywdzona przez zamaskowanego chłopaka w tytułowy "lany poniedziałek". Zbliża się kolejna Wielkanoc, a dziewczynę dręczą koszmary i ataki paniki. Starsza siostra Marta każe jej o wszystkim zapomnieć, jednak jej nowo poznana przyjaciółka Diana sugeruje odwiedzenie miejsca traumy. Uważa, że istnieje szansa, że w ten sposób nocne lęki odejdą w niepamięć. Niestety, wizyta w kanałach sprawia, że wypierane wspomnienia wracają. Bliscy nie rozumieją Klary i nie mogą zaakceptować zmiany jej zachowania. Oparciem dla głównej bohaterki będzie Bogini, która pomoże jej zebrać siłę na konfrontację z siostrą, a potem także z oprawcą.

Reklama

Wielkanocna tradycja związana z oblewaniem się wodą w poniedziałkowy poranek wielu kojarzy się z radością i dzikim żywiołem. Dla kogoś może to być jednak dzień doświadczenia wielkiej traumy. "Lany poniedziałek" pokazuje świat z punktu widzenia pokrzywdzonej, dorastającej dziewczyny i egzystencję w oddali od wielkiego miasta. Mytnik nie idealizuje przedstawionego świata, po prostu go obserwuje, zauważając zarówno te dobre, jak i złe strony. Film skupia się przede wszystkim na tym, w jaki sposób bohaterka odzyskuje chęć życia i wyzwala się spod presji zewnętrznej.

Odważny debiut. Warto docenić takie kino

Istotny jest styl filmu. Justyna Mytnik kreśli przypowieść zanurzoną w realizmie magicznym. Reżyserka odkrywa na nowo - zapomniane i archaiczne tradycje słowiańskie związane z okresem wielkanocnym. Nie sili się przy tym na efekciarskie metafory w postaci specjalnych efektów wizualnych, operuje przede wszystkim prostotą czy wręcz oszczędnością środków. Podobnie jak u włoskiej reżyserki Alice Rohrwacher ("Szczęśliwy Lazzaro", "Cuda", "La Chimera"), u Mytnik panuje harmonia nawet w najbardziej groteskowych odsłonach jej historii, balans między komedią a tragedią, przekazaniem trudnej historii a niesieniem nadziei, przy jednoczesnym zanurzeniu się w to co nieprawdopodobne, bajkowe i ludyczne.

Podobnie jak kiedyś twórcy kina neorealizmu włoskiego, polska reżyserka szuka "świeżych twarzy", które zestawia z doświadczonymi aktorami. Dobrze wypadającej na ekranie młodej Julii Polaczek towarzyszy bardziej doświadczona Nel Kaczmarek, która wciela się w Martę, siostrę Klary. Początkowo młodsza bohaterka próbuje naśladować starszą, ale z czasem szuka swojej własnej drogi. Zwłaszcza wtedy, gdy doświadcza rzeczy strasznych i musi zmagać się z traumą. Z kolei uznana aktorka Jowita Budnik wciela się w rolę matki głównej bohaterki. Nie jest świadoma tego, co dzieje się w życiu nastolatek, nie potrafi rozmawiać ze swoimi dziećmi o emocjach i intymnych sprawach. To właśnie sceny ukazujące zwykłe życie rodziny są w filmie najlepsze.

Co najważniejsze, Justyna Mytnik pokazuje, że stwierdzenie polski film w stylistyce realizmu magicznego nie musi być oksymoronem. W przypadku "Lanego poniedziałku" mamy do czynienia z projektem bardzo przemyślanym, choć czasem pozbawionym scenariuszowej logiki i reżyserskiej precyzji. Poza tym film ma mnóstwo niewymuszonego wdzięku, dobre, naturalne aktorstwo, a opowieść znajduje się na pograniczu śmierci i życia, jawy i snu. To kino autorskie, artystyczne, dlatego nie trafi do każdego, ale zdecydowanie warto doceniać odwagę debiutującej reżyserki.

7/10

"Lany poniedziałek", reż. Justyna Mytnik, Polska 2024, dystrybutor: Monolith Films, premiera kinowa: 6 grudnia 2024 roku.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lany poniedziałek (film) | Gdynia 2024
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy