Joanna Łapińska: Chciałabym, żeby Gdynia to był festiwal komentujący rzeczywistość

Joanna Łapińska - dyrektorka artystyczna Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni /Anna Rezulak /materiały prasowe

- Chciałabym, żeby to był festiwal komentujący rzeczywistość, uważny na to, co się dzieje, odwołujący się do aktualnych tematów - mówi Joanna Łapińska, dyrektorka artystyczna Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, w rozmowie z Interią. - Słyszę w tym roku wiele pozytywnych głosów i to daje dobrą energię i poczucie, że idziemy w dobrym kierunku - dodaje. Co nas tym razem czeka w Gdyni? Największe święto polskiego kina rozpocznie się 23 września.

Anna Kempys, Interia: Dla reżysera drugi film to duży stres, tak zwane "sprawdzam". Jeśli pierwszy się udał, to oczekiwania tym bardziej rosną. Twoja pierwsza Gdynia w roli dyrektorki artystycznej była udana - opinie po ubiegłorocznym festiwalu były bardzo pozytywne. Czujesz teraz presję? Że musisz coś udowodnić?

Joanna Łapińska: - Przede wszystkim nie czuję, że to moja druga edycja. Bardziej czuję, że to jest moja pierwsza pełna edycja i czuję dużą radość, że mogę zaprosić wszystkich do Gdyni, powiedziałabym "odświeżonej".

Reklama

- W tamtym roku przyszłam późno, pracowałam na zamkniętym regulaminie, zamknięte były zgłoszenia. Owszem miałam płaszczyznę, gdzie mogłam proponować moje rzeczy i robiłam to - tam się dużo udało i było dobrą bazą do pracy nad tegoroczną edycją, ale wielu spraw dotyczących festiwalu nie mogłam ruszyć, były już "zastane". Mówię na przykład o sekcjach konkursowych, zmiany w ich strukturze bardzo brakowało w tamtym roku.

- Mnóstwo pytań dostawałam: Co nowego zaproponuję? Jaka będzie ta "moja Gdynia"? Za każdym razem musiałam mówić, że tak naprawdę, jak ja widzę Gdynię, zobaczą państwo dopiero podczas kolejnej edycji. To też nie było takie oczywiste, bo musiałam przekonać do moich propozycji Komitet Organizacyjny. Ogromnie się cieszę, bo udało się to świetnie i wszystkie moje pomysły zostały przyjęte.

- Pierwsza ważna rzecz to powołanie nowego Konkursu Perspektywy i rezygnacja z Konkursu Filmów Mikrobudżetowych, który bardziej filmom utrudniał niż pomagał. Kolejną rzeczą jest wprowadzenie systemu nagród cross section, który jest nowością na polskim rynku, choć na rynkach międzynarodowych nikomu tego systemu przedstawiać nie trzeba.

Wyjaśnijmy zatem, na czym to polega?

- Chodzi o to, że niektóre nasze nagrody, które w tym roku będą przyznawane właśnie w tym międzysekcyjnym systemie, będą dotyczyły filmów z obu konkursów pełnometrażowych. Tak będzie przyznawana nagroda za debiut lub drugi pełnometrażowy film. Powołujemy oddzielne jury, które obejrzy wszystkie pierwsze i drugie filmów z Konkursu Głównego i Konkursu Perspektywy i w ten sposób przyzna nagrodę. Tak przyznawana jest na przykład nagroda Caméra d'Or z Cannes, mająca kilkadziesiąt lat, czy nagrody za debiut w Wenecji i Berlinie. Dlaczego to jest dla mnie takie ważne? Bardzo chciałam, żebyśmy drugi konkurs - Perspektywy, traktowali jako dawanie maksymalnie wielu nowych szans filmom, które do niego zaprosiliśmy, żeby jak najczęściej te filmy czuły, że różne drogi w Gdyni mają otwarte.

- Drugą nagrodą, która z definicji powinna być przyznawana w systemie cross section, jest nagroda Złotego Pazura. Kiedyś przyznawana w Konkursie Inne Spojrzenie., po wycofaniu tego konkursu trafiła do Konkursu Głównego, a teraz aż się prosiło, żeby mogły się o nią ubiegać również filmy z Konkursu Perspektywy. Aby to było możliwe, Komitet Organizacyjny zaproponował, żeby tę nagrodę przyznawała dyrektorka artystyczna festiwalu. Ogromnie mnie to zaskoczyło, poczułam ciężar odpowiedzialności, ale bardzo się ucieszyłam, bo mamy kolejną nagrodę, o którą mogą ubiegać się filmy z obu konkursów. To też jest niewątpliwie wzmocnienie roli dyrektorki artystycznej festiwalu.

Ile w takim razie w tym roku będzie składów jurorskich?

- Mamy jury Konkursu Głównego, Konkursu Perspektywy, Konkursu Filmów Krótkometrażowych i  nowy skład jurorski, który przyzna nagrodę za debiut lub drugi film. Poza tym wyjątkowo w tym roku w Gdyni będzie pracowało również jury CICAE - jednego z międzynarodowych stowarzyszeń wspierających kina studyjne. To jury pracuje na najważniejszych festiwalach filmowych na świecie. W Gdyni przyzna nagrodę dla młodego kina w systemie cross-section. Natomiast jeśli chodzi o wybór jurorek i jurorów, muszę wyznać, że tegoroczny proces wybierania jury był dla mnie bardzo miły - czułam że Komitet Organizacyjny i ja gramy do jednej bramki.

Rok temu mówiłaś: "Buduję Gdynię otwartą, buduję taki festiwal, w którym jest miejsce dla bardzo wielu środowisk, dla różnych filmów, dla wielu twórców". Udał się ten plan?

- Myślę, że udał się, a jeszcze bardziej uda się w tym roku. Możemy się tu odwołać do naszych zmian konkursowych, bo one są właśnie po to, żeby Gdynia była gotowa na każdy rodzaj kina. Często dostaję pytanie, o czym jest Konkurs Perspektywy? Bardzo świadomie to właśnie nie jest konkurs o jednej rzeczy, nie zamykamy się na żaden format, gatunek i styl polskiego kina. Otwartość, o którą zapytałaś, to nie jest tylko moja osobista selekcja. Muszę być bardzo uważna i otwarta na to, co polskie kino w danym roku przyniesie i tak przygotować program, żeby różne filmy mogły się tam odnaleźć, by było dla niech miejsce.

Kto wybierał tytuły do Konkursu Perspektywy?

- Te filmy wybrałam ja, wspierając się rekomendacją Komitetu Organizacyjnego.

Były spory?

- Nie było.

A do Konkursu Głównego?

- To odbyło się tak jak w poprzednich latach, czyli wskazałam moją dwunastkę, a Komitet Organizacyjny wybrał kolejne cztery tytuły. Bardzo świadomie, publikując listę, nie rozdzielamy jednak selekcji na te dwie grupy, tylko prezentujemy wszystkie jako pełną konkursową szesnastkę. W tym roku do Konkursu Głównego zgłoszono 50 filmów. Uważam, że nie ma sensu powiększania sekcji konkursowej. 16 to jest dobra liczba.

- Oba konkursy są różnorodne, ale też niezwykle aktualne. Tematów współczesnych wybrzmi bardzo dużo. Tak też widzę Gdynię - chciałabym, żeby to był festiwal komentujący rzeczywistość, uważny na to, co się dzieje, odwołujący się do aktualnych tematów.

- Zależy mi też, żeby w naszej rozmowie wybrzmiało, jak zmiany w strukturze festiwalowych konkursów wpłynęły na filmy mikrobudżetowe. Bardzo mi zależało, żeby te filmy na równi z innymi mogły w Gdyni startować do każdej kategorii konkursowej.

Ten podział był od początku krzywdzący dla filmów i ich twórców. Niektóre z tych produkcji zasługiwały na to, żeby trafić do Konkursu Głównego, a nie było to możliwe.

- Absolutnie tak. I już w tym roku dwa z filmów mikrobudżetowych mamy w Konkursie Głównym, co potwierdza, że to była dobra decyzja.

Opowiedzmy też o Konkursie Filmów Krótkometrażowych - on jest bardzo ważny, bo tu rodzą się talenty, które kiedyś mogą być ważnym głosem w polskim kinie. Tych filmów młodych twórców jest w tym roku 29.

- A wiesz, z ilu filmów wybieraliśmy? W tym roku zgłoszono do tego konkursu rekordową liczbę filmów - prawie 140 krótkich metraży! W tamtym roku było ich zdecydowanie mniej, a my oglądamy wyłącznie fabuły. Selekcja była więc bardzo trudna, nawet trudniejsza pod pewnymi względami niż do konkursów pełnych metraży.

- Niezwykle lubię oglądać polską krótką formę, bardzo lubię odwagę młodych twórców, ich chęć eksperymentowania, szukania własnego języka. Te filmy są niezwykle aktualne, przy tym różnorodne stylistycznie, pokazują też fascynacje młodych twórców, widoczne są ich inspiracje. To ważna część festiwalu, mająca poza tym swoją wierną, bardzo dobrą i wyrobioną publiczność.

W tym roku robicie kolejny krok w stronę młodych osób.

- To jest grupa bardzo ważna dla polskiego kina, młodzi na początku drogi, a jak wiemy pierwszy etap często oznacza, że nie jest łatwo. Rok temu w Gdyni sporo rozmawiałam z filmowcami różnych pokoleń, oni wszyscy dobrze pamiętają swoje początki i, niestety, zawsze był  podział - my młodzi i ci doświadczeni, mistrzowie. Będziemy w Gdyni pracować, żeby odczarować te granice, łączyć ze sobą pokolenia i ułatwiać młodym spotykanie się z bardziej doświadczonymi kolegami.

- Nowością tegorocznej edycji jest program Gdynia Campus adresowany do studentów szkół i wydziałów filmowych z całej Polski - wymyślony niezwykle ambitnie. Stworzyliśmy formułę, w ramach której poprosiliśmy studentów - to jest istotne -, żeby sami wskazali branżowe tematy, o których chcieliby w Gdyni rozmawiać. My zrobiliśmy wszystko, żeby pojawiły się przywołane przez nich nazwiska ekspertów czy mentorów. Młodzi ludzie wymyślili świetne tematy, naprawdę bardzo różnorodne, pójdziemy tego dnia w różne strony. Bardzo mnie cieszy, że udało się to przygotować właśnie w takiej formule. Co więcej, nie tylko młodzi wspaniale zareagowali na ten pomysł. Ogromnie dziękuję bardziej doświadczonym filmowcom, którzy tak chętnie deklarują swoją pomoc i udział w tym projekcie.

W Gdyni mamy jeszcze jeden konkurs - o nagrodę Złote Lwiątka im. Janusza Korczaka. Nie wiem, czy się zgodzisz, ale w ostatnich kilku latach polskie kino dla młodego widza przeżywa bardzo dobry okres. Widzowie zaczynają też chodzić do kina na te rodzime produkcje. W tym roku w konkursie mamy pięć - co ważne - bardzo różnych filmów.

- Dokładnie tak. Zobacz, jak wspaniale ten zestaw pokazuje, że polskie kino dla młodego widza jest bardzo różnorodne. Mamy tutaj dokument ["Dziewczyńskie historie" - red.], filmy dla najmłodszych ["Basia. Jestem w sam raz" - red.], animację, na którą z sentymentu pójdzie też wielu z nas, żeby zobaczyć, jak wygląda "Smok Diplodok". Jest też kontynuacja, a to ważne, bo pokazuje, że fani czekają na rozwinięcie lubianych historii. Pokazujemy "Za duży na bajki 2", wcześniej były "Tarapaty 2", a już wiemy, że trwają zdjęcia do filmu "Detektyw Bruno 2". Będzie też oczywiście nowy "Pan Kleks". Ten dobry czas dla kina dla młodych widzów to najlepszy prezent urodzinowy, jaki mogliśmy sobie wymarzyć na 20-lecie sekcji Gdynia Dzieciom.

Z okazji 20-lecia sekcji Gdynia Dzieciom zorganizowaliście również wspólnie z Interią, patronem medialnym festiwalu, plebiscyt na najlepszy film dla młodego widza - głosowanie trwa jeszcze do 26 września. O tym, że akurat to kino w Polsce ma się całkiem nieźle, świadczy fakt, że w pierwszej trójce znalazły się właśnie filmy najnowsze.

- Masz rację, to jest świetne potwierdzenie tego, jak dobrze to kino obecnie się osadziło, jak wielu ma fanów i jak porusza. A przecież o to chodzi, żeby to kino trafiało, żeby nie zostawiało naszych młodych widzów obojętnymi. Wspaniale, że udało się wygenerować takie zainteresowanie i tak wiele osób oddaje swoje głosy w tym plebiscycie. Nagrodę wręczymy podczas Młodej Gali - to jest wydarzenie, które odbywa się zawsze w festiwalowy piątek, czyli w tym roku 27 września, wieczorem. Tam właśnie film, który zdobył najwięcej głosów, otrzyma Diamentowe Lwiątka.

Weź udział w plebiscycie! Zagłosuj!

Nie można pominąć ważnej części festiwalu, jaką jest Gdynia Industry. Jak to się mówi, w Gdyni są wszyscy i branża chce tam rozmawiać o ważnych sprawach. Co w tym roku?

- Chcemy, żeby Gdynia była miejscem istotnych dyskusji, bo taka też jest rola festiwalu. Program Gdynia Industry jest przygotowywany we współpracy z całą branżą filmową. Wiele tematów zaproponowali nasi partnerzy, bo to tak powinno być, my służmy pomocą i przestrzenią, dopracowujemy wspólnie każdy temat. W ramach Gdynia Industry będziemy więc dyskutować o tym, , gdzie jako branża jesteśmy, gdzie chcemy być, jakie stają przed nami wyzwania i jak sobie z nimi poradzić. To jest też dobry moment, żeby zobaczyć, jak z różnymi sprawami sobie radzą partnerzy zagraniczni. Mamy w tym roku silne międzynarodowe partnerstwa przy kilku wydarzeniach Gdynia Industry. Będzie też dużo działań networkingowych i ważnych dla nas projektów mentoringowych, gdzie starsi twórcy będą się dzielili swoim doświadczeniem z młodszymi. A w ramach szerokiego programu paneli i dyskusji porozmawiamy, m.in. o inkluzywności branży filmowej, o muzyce filmowej, kinie młodego widza czy  roli mediów publicznych. Opowiemy też o powstającym właśnie, unikatowym w skali nie tylko polskiej, programie wsparcia dla krytyków filmowych. Tak budujemy ten program, żeby wybrzmiały różne tematy, ważne dla szerokiej grupy filmowców.

Platynowe Lwy - nagrodę za całokształt twórczości filmowej - otrzyma w tym roku Wojciech Marczewski. Skąd taki wybór?

- Propozycję laureata Platynowych Lwów zgłasza Rada Programowa festiwalu we współpracy ze Stowarzyszeniem Filmowców Polskich. Tegoroczny laureat jest wspaniały, a każdy jego film -  lista nie jest długa - to perła, która zapisała się w historii kina. Wojciech Marczewski to twórca bardzo uważny, co niezwykle w nim cenię. Mówi, rzeczy istotne, z ogromnym namysłem, przy tym często podbite ciekawym poczuciem humoru. Jest również wybitnym pedagogiem, który uczy nie tylko w Polsce.

Stowarzyszenie Filmowców Polskich jest od lat współorganizatorem festiwalu. Po burzliwych obradach zmienił się prezes SFP, którym został wybrany Grzegorz Łoszewski. Jak układa się teraz wasza współpraca?

- Cały czas jesteśmy w kontakcie. Przedstawicielką Stowarzyszenia Filmowców Polskich w Komitecie Organizacyjnym w tym roku jest Kinga Dębska, która bardzo blisko pracuje z Grzegorzem Łoszewskim. Porównując moje doświadczenia z zeszłego roku, czuję duże otwarcie środowiska filmowego, w tym tych najważniejszych instytucji. W wielu przypadkach widzę i bardzo za to dziękuję, że pracujemy ręka w rękę, ramię w ramię. Nasza praca jest merytoryczna, naprawdę działamy dla dobra, na korzyść, w duchu dawania szans i pomagania.

Rok temu mówiłaś, że były naciski z różnych stron. Obawiałaś się, że odpolitycznienie festiwalu jest mało prawdopodobne. Jak było tym razem?

- Jesteśmy zupełnie gdzie indziej niż byliśmy rok temu.

Wspominałaś też, że "to nie jest prosty festiwal do poprowadzenia w roli dyrektorki artystycznej". Nadal tak uważasz?

- Nadal tak uważam. To nie jest łatwe stanowisko, ponieważ różne są interesy naszego środowiska filmowego, różne są potrzeby tych wielu grup, które w Gdyni mają się spotkać. Dużo mówimy o branży filmowej, ale festiwal w Gdyni to impreza z dużą publicznością, która zjeżdża z całej Polski. Mamy kinomanów z całego kraju. My też dla nich ten festiwal przygotowujemy. Jesteśmy festiwalem niemałym i gdybym mogła, zrobiłabym jeszcze więcej, ale wiem, że nie mogę, bo też borykamy się z ograniczeniami finansowymi. Trzeba więc niejednokrotnie wybierać, a te wybory nie wszystkim mogą się podobać, mam tego świadomość. Nie zadowolę wszystkich, ale słyszę w tym roku wiele pozytywnych głosów i to daje dobrą energię i poczucie, że idziemy w dobrym kierunku.

Znamy wyniki badań, jakie przeprowadzono wśród uczestników ubiegłorocznego 48. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Kim jest więc gdyński festiwalowicz? Połowa to osoby poniżej 35 lat, dobrze wykształcone i dość dobrze sytuowane. Stali bywalcy (co najmniej pięć razy) to prawie 1/4 uczestników. Przyciąga atmosfera i ciekawe filmy. Wbrew pozorom, "Gdynia" nie jest festiwalem branżowym, co badania pokazują od pierwszej edycji. 1/3 badanych uczestników pochodzi z Gdyni.  Zaskoczyło cię to?

- My to wiedzieliśmy, bo te badania przeprowadzane są przy festiwalu od kilku lat i one rzeczywiście potwierdzają trend, o którym mówisz. Dla mnie ważne jest to, że w pewnych kręgach widzimy festiwal w Gdyni jako imprezę absolutnie branżową, ale z drugiej strony chwalmy się dużą festiwalową publicznością. 1/3 naszych widzów jest z Gdyni, ale naprawdę dużo przyjeżdża do nas z całej Polski - to jest dla nich unikalna okazja, żeby z jednej strony zobaczyć to, co najnowsze w polskim kinie, a z drugiej strony porozmawiać z filmowcami i spotkać ich w dość ciekawych rolach, jak chociażby w sekcji "Mistrzowska piątka", którą po raz pierwszy zaproponowaliśmy rok temu.

"Mistrzowska piątka" to moim zdaniem był strzał w dziesiątkę. Rok temu mówiono, że to były świetne spotkania, do których prowadzenia zostały zaproszone bardzo nieoczywiste osoby.

- Tak! Cieszę się, że o tym mówisz. Wiem, że naszym widzom to się podobało. Filmowców zapraszam ja, opowiadając o idei sekcji, w ramach której proszę o wybranie ulubionego lub ważnego polskiego filmu. Potem następuje niezwykle ciekawy i przyjemny etap, kiedy rozmawiamy o tytułach, które filmowcy rozważają, nieraz mają dwa, trzy filmy i nie mogą się zdecydować. Wtedy zaczynamy rozmawiać i nagle okazuje się, że wybór jest jednak oczywisty. Kolejny niezwykle ciekawy moment nadchodzi, kiedy zaczynamy się wspólnie zastanawiać, kogo byśmy widzieli w roli moderującego spotkanie, kto byłby dobrym rozmówcą, może na przykład inny filmowiec, bo to wprowadza kolejną ciekawą warstwę - to nigdy nie są przypadkowe osoby. Jak pokazał poprzedni rok, twórcy, którzy proponują film, zapraszają nas do swojego intymnego świata. Widzę dużą otwartość osób, biorących udziału w "Mistrzowskiej piątce", zachęcam do zadawania im pytań podczas tych spotkań. Te osoby są gotowe nam dużo o sobie powiedzieć, to często poważne rozmowy o życiu, o wartościach, jakimi się kierują. To naprawdę wyjątkowe spotkania.

Czego ci życzyć przed festiwalem?

- Generalnie to dobrego kina i oczywiście dobrych polskich filmów. Jeśli chodzi o tę edycję to życzyłabym sobie i wszystkim, którzy się w Gdyni pojawią, żeby to był istotny czas, żebyśmy poczuli, że po festiwalu wyjedziemy z jedną czy dwiema ważnymi myślami, które z nami zostaną.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gdynia 2024 | Joanna Łapińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy