Reklama

49. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Tomasz Włosok zdradza, przez którą scenę prawie zrezygnował z "Kuleja"

Podczas 49. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych swoje pierwsze pokazy miał "Kulej. Dwie strony medalu", najnowszy film Xawerego Żuławskiego. W legendarnego boksera wcielił się Tomasz Włosok. W rozmowie z Interią aktor zdradził, jak przygotowywał się do tej roli, a także jaki jest jego stosunek do granego przez niego bohatera.

Film "Kulej. Dwie strony medalu" to najnowsza produkcja Watchout Studio, które ma w swoim dorobku słynne biografie Zbigniewa Religi ("Bogowie", reż. Łukasz Palkowski) i Michaliny Wisłockiej ("Sztuka kochania", reż. Maria Sadowska). Opowieść o Jerzym Kuleju, podwójnym polskim złotym medaliście olimpijskim z Tokio'64 i Meksyku'68, według pomysłu Waldemara Kuleja i scenariusza napisanego wspólnie z Rafałem Lipskim, wyreżyserował Xawery Żuławski

Reklama

Film skupi się na relacji boksera (Tomasz Włosok) z jego żoną Heleną (Michalina Olszańska) w latach od 1964 do 1968 roku. To czas największych sukcesów Kuleja, który, choć nigdy nie leżał na deskach, w życiu upadał nie raz. Helena zawsze stała u jego boku, ale nie chciała na zawsze pozostać w jego cieniu.

Jak Tomasz Włosok przygotowywał się do roli Jerzego Kuleja?

Artur Zaborski: Boks to dyscyplina w Twoim życiu obecna, nieobecna? To jest obszar, który cię interesował przed tym filmem, czy dopiero "Kulej" spowodował, że w nią wszedłeś?

Tomasz Włosok: Sporty walki zawsze mnie interesowały. Mniej, bardziej, ale byłem z nimi związany. Boks pojawił się stosunkowo późno i w zasadzie zaraz przed pierwszymi castingami. Czy będzie mi towarzyszył? Pewnie tak. Mniej, bardziej, ale tak. To daje mi takie ujście, wyrzucenie złej energii i dostarczenie tej dobrej. Także spełnia swoje zadanie. 

Ile czasu musiałeś trenować i przygotowywać się do tej roli?

Miałem ogromny komfort ze strony produkcji, bo dostałem możliwość przygotowywania się przez rok. Zdjęcia się przesunęły, więc ten okres się wydłużył i całe szczęście, bo nie wyobrażam sobie, że nie mamy tego dodatkowego czasu. Okazało się, że to wymaga niezwykle dużo pracy. [...] Przygotowanie, żeby wybudować sylwetkę boksera — nawet nie pod kątem budowy mięśni i tak dalej, tylko charakterystyczny sposób chodzenia, poruszania się, zaokrąglone plecy. Chcieliśmy, żeby wszystko działało. Żeby, nie było poczucia, że mamy do czynienia z aktorem, który coś próbuje. Chcieliśmy, żeby było tam widać gościa, który boksuje. 

Trzeba było wpłynąć na zmianę wyglądu całej sylwetki, całego ciała. Ile kilogramów musiałaś przybrać na wadze i jak wyglądała twoja dieta?

Ile, to nie wiem. My raczej działaliśmy intuicyjnie. Nie trzymaliśmy się żadnej wagi, nie próbowaliśmy też dorównać do wagi, w której bił się Jurek. Raz, że jestem dziesięć centymetrów wyższy, no i cięższy. Tu chodziło o proporcje, o nie walczyliśmy. To też jest licentia poetica, umówmy się. To jest film. Chcieliśmy, żeby te proporcje były jak najbardziej przybliżone. Natomiast nie walczyliśmy o wagę, więc nie wiem, ile przybrałem.

Na pewno pamiętasz film "Rocky", gdy Sylvester Stallone przygotowywał się do swojej walki bokserskiej. Jest taka kultowa scena...

Wiadomo.

Jak pije surowe jajka i tuczy się białkiem, to u ciebie też tak wyglądało?

Nie tuczyłem się białkiem, ale mam cudowną siłownię, na którą chodziłem. Tam są jeszcze wspanialsi ludzie, którzy mi gotowali paszę, którą w siebie wrzucałem. Mówi się, że 70 procent sukcesu to jest dieta, czyli właśnie ta pasza. Oni mi dostarczyli tych 70 procent. 

Przez tę scenę Tomasz Włosok chciał porzucić "Kuleja"

Co było trudniejsze — nauczyć się boksować, czy nauczyć się tańca?

Tańca. Zdecydowanie. Po pierwszej próbie chciałem porzucić ten projekt. Wydawało mi się, że to będzie podobne [do boksu], bo choreografia, ale okazało się, że inaczej to działa. Nie umiem na to odpowiedzieć, po prostu działa inaczej. Tamto paraliżowało, tamto mniej.

Ile czasu potrzebowałeś, by go oswoić? Bo jednak na ekranie twój taniec robi wrażenie nie mniejsze od twojej walki bokserskiej. 

Trochę temu poświęciliśmy. Też bardzo dziękuję Michalinie za jej cierpliwość, bo bez wątpienia to było kluczem do sukcesu. Ile poświęciliśmy czasu? Taniec to były dwa-trzy miesiące prób. 

Tomasz Włosok o dwóch stronach Jerzego Kuleja

Postać Kuleja jest kultowa nie tylko dla fanów sportu. Dla aktora jest to mierzenie się z bardzo trudnym tematem, bo wiadomo, jak jest z widzami. Jedni powiedzą, że jesteś dokładnie taki, jak Jurek Kulej, drudzy powiedzą, że w ogóle nie pasujesz do jego roli. Jak sobie radziłeś z tymi komentarzami, z tym ciśnieniem?

Z jednej strony wiadome jest, że jest to stresujące. Chociaż z drugiej strony, jak już wpadliśmy w ten amok pracy, to niespecjalnie był czas na to, żeby się zastanawiać, czy to, co aktualnie robię, to będzie bliżej Jurka, czy dalej. Te składowe przygotowań, które się złożyły do kupy, gdy weszliśmy na plan — miałem wrażenie, że absolutnie nie wiem niczego. I musiałem się uczyć od nowa już w trakcie realizacji. W związku z tym, jak już w to weszliśmy i zaufaliśmy, i wyznaczyliśmy mniej więcej te tory, po których jechaliśmy, to nie pozostało nam nic innego, jak tylko uwierzyć w to i dociągnąć do końca. Zweryfikujemy to teraz. Oczywiście, że się stresuję. Chciałbym dla siebie, a też z szacunku do Jurka, żeby nie było ściemy. I to było bardzo ważnym elementem w trakcie przygotowań. Czuwał nad tym Xawery, który doskonale wiedział, czego chce, czego potrzebuje od tego bohatera, w jaki sposób, to jak wyglądam, jak się wypowiadam, to był jego pomysł, i bardzo chciał nowej jakości z tego, co do tej pory u mnie widział. Na tym mu zależało. 

Jak się w ogóle przygotować do takiej roli, która wymaga zmiany sposobu wysławiania się, akcentowania, tego, jak się wchodzi w interakcje z osobami. Czy to jest tak, że trafiasz na plan i wchodzisz w postać? Czy jednak trzeba w niej pobyć też poza planem i trzeba ją zabrać do siebie do domu i tam ugościć?

Trochę trzeba było wziąć do domu, bez wątpienia. To nie było tak, że robiłem to celowo i miałem z rodziną przegadywać, i pokazywać im tego Kuleja, tylko to siłą rzeczy. Szczególnie, jak byliśmy na planie, wałkowaliśmy to i tym żyłem, no to łapałem się na tym, że tego Jurka przenosiłem w jakimś stopniu. To cały czas działało, cały czas rezonowało. Ja się nigdy nie spotkałem z czymś takim na taką skalę. Z drugiej strony nie było we mnie czegoś takiego, że jak się skończyło, to nastąpiło wychodzenie z roli. Właściwie do niedawna mieliśmy jeszcze dokrętki. Projekt został skończony, ale za każdym razem cieszyłem się, że mogę do tego wrócić. Szczególnie, jak można było jeszcze raz wejść na plan. Nawet gdy robiliśmy postsynchrony, to miałem takie poczucie: szkoda, że to już się kończy, bo to była taka niezwykła przygoda w moim życiu. Taka bardzo osobista. 

W waszym projekcie podobało mi się, jak podchodzicie do Kuleja. To nie jest pomnik usypany wielkiemu sportowcowi, tylko widzimy tę drugą stronę medalu. Jak wyglądało jego życie prywatne, pewne niepowodzenia, które pojawiły się na jego drodze i cena, którą musiał zapłacić za sukcesy sportowe. Xawery Żuławski walczył o ten balans. Zastanawiam się, jak było w twoim przypadku. Czy ty też musiałeś zbalansować Kuleja i nie obstawać tylko po jednej stronie jego osobowości, tylko pokazać też tę drugą?

Myślę, że im bardziej stawałem za nim i wartościami, które reprezentował, i o co mu naprawdę gdzieś chodziło, tym bardziej byłem przeciwko niemu. Myślę, że na tym opiera się ten konflikt. Naiwność Jurka polega na tym, że robił złe rzeczy, ale myślał, że robi dobrze. Nie miał tej refleksji i o tym trochę jest ten film. Oni byli młodzi. To jest siłą tego projektu. Wierzymy w tę naiwność, która rozsypuje ich życie i małżeństwo. Nie ma w tym wyrachowania. Ani przez moment nie czułem, że tego Jurka zepsujemy. Bo ten Jurek, którego później już znamy, z doświadczeniem, to jest inny Jurek. I jego starałem się nie dotykać, bo on wiedział już, jak bronić się przed tym, jak żył i co robił. Mówimy o zdradach, o priorytetach w niektórych momentach, podejściu do kariery... Znaczy, ono się nie zmieniło, bo zawsze było nadrzędne. Mimo wszystko, kiedy myślał, że robi to dla rodziny. My teraz wiemy, z perspektywy czasu, w realiach, w których żyjemy i z tą wiedzą, którą mamy, że on przekładał swoją karierę nad rodzinę. Gdyby ten film mówił o współczesnych czasach, musiałby używać trochę innych narzędzi. To jest trochę taka wizytówka rodziny w latach sześćdziesiątych. Tylko my mówimy o kimś, kto mierzył się jednak z czymś nieprawdopodobnie stresującym, niemniej robił karierę. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tomasz Włosok | Kulej (2024)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy