46. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni
Reklama

Gdynia 2021: "Wszystkie nasze strachy" ze Złotymi Lwami

Opowiadające historię geja-katolika "Wszystkie nasze strachy" Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta otrzymały Złote Lwy 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. "Życzę sobie i nam, żeby nikt w naszym pięknym kraju nie czuł się obco. Wszystkie nasze strachy możemy pokonać, jeżeli będziemy czuli i uważni" - mówił ze sceny Teatru Muzycznego producent filmu Kuba Kosma. Najlepszymi aktorami imprezy wybrano Marię Dębską ("Bo we mnie jest seks") i Jacka Belera ("Inni ludzie").

Opowiadające historię geja-katolika "Wszystkie nasze strachy" Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta otrzymały Złote Lwy 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. "Życzę sobie i nam, żeby nikt w naszym pięknym kraju nie czuł się obco. Wszystkie nasze strachy możemy pokonać, jeżeli będziemy czuli i uważni" - mówił ze sceny Teatru Muzycznego producent filmu Kuba Kosma. Najlepszymi aktorami imprezy wybrano Marię Dębską ("Bo we mnie jest seks") i Jacka Belera ("Inni ludzie").
Łukasz Gutt i Łukasz Ronduda - reżyserzy "Wszystkich naszych strachów" ze Złotymi Lwami /Wojciech Stróżyk /Reporter

"Wszystkie nasze strachy" to oparta na życiorysie Daniela Rycharskiego przejmująca historia wychowanego na wsi artysty, mocno zaangażowanego w działalność Kościoła katolickiego. Daniel cieszy się szacunkiem wspólnoty wiejskiej, kiedy odważnie wspiera walkę o jej sprawy. Jest zakochany w chłopcu z sąsiedztwa - Olku, który nie jest gotowy, by ujawnić swoją tożsamość seksualną. Ich relacja rozwija się w ukryciu. Kiedy nastoletnia przyjaciółka nie wytrzymuje homofobicznych ataków i popełnia samobójstwo, Daniel namawia ludzi ze wsi do odbycia wspólnej drogi krzyżowej w intencji ofiary. Dotychczasowi sprzymierzeńcy odwracają się od niego. Za namową kuratora Daniel bierze udział w wystawie w warszawskiej galerii sztuki. Walka z homofobią staje na drodze relacji z Olkiem.

Reklama

"Wszystkie nasze strachy": Piękny film, aktualny temat

Główną rolę zagrał Dawid Ogrodnik. W pozostałych zobaczymy m.in. Andrzeja Chyrę, Jacka Poniedziałka i Jowitę Budnik. Autorami scenariusza są: Łukasz Ronduda, Michał Oleszczyk i Katarzyna Sarnowska. Za zdjęcia odpowiada Łukasz Gutt, a za muzykę - Marcin Lenarczyk.

"Mieliśmy dwa kryteria pomocnicze, które sobie przypominaliśmy. Żeby film był piękny. I drugie kryterium - żeby był aktualny" - wyjaśnił decyzję jury przewodniczący Andrzej Barański.

Producent Kuba Kosma przyznał, że po festiwalowym pokazie filmu podeszła do niego młoda lesbijka z prośbą, by "Wszystkie nasze strachy" trafiły do jak najszerszej widowni. 

Odbierając statuetkę, Łukasz Ronduda zwrócił uwagę, że "często słyszymy, że miłość osób LGBT obraża uczucia religijne". "W naszym filmie staraliśmy się dowieść, że miłość osób LGBT - jak każda miłość - może jedynie zintensyfikować uczucia religijne i je pogłębić. Według nas wiara i tęcza są nierozerwalne, mogą się tylko wzmacniać" - podkreślił. Dodał, że osoby takie jak Daniel Rycharski, tzn. osoby LGBT walczące o swoją obecność w Kościele katolickim "są w bardzo trudnej sytuacji".

"Muszą walczyć o siebie w kraju, który jest bardzo podzielony wojną kulturową. Oni są akurat na linii frontu. Obie strony je wykluczają w jakimś sensie, a te osoby są szansą na to, abyśmy byli razem, odnowili się jako wspólnota. Są szansą na dialog i na zmianę społeczną. Tę nagrodę dedykujemy wszystkim tym osobom i bardzo dziękujemy" - podsumował Ronduda.

Gdynia 2021: Wysoki i wyrównany poziom

Typowane do głównej nagrody festiwalu "Żeby nie było śladów" Jana P. Matuszyńskiego musiały zadowolić się Srebrnymi Lwami.

Jak wyjaśnił przewodniczący jury Andrzej Barański poziom tegorocznego konkursu był na tyle wysoki i wyrównany, że aż połowa walczących o Złote Lwy filmów mogła być brana pod rozwagę przy podejmowaniu ostatecznej decyzji.

Werdykt nie powinien jednak nikogo zasmucić, jury mądrze rozdawało kolejne nagrody, starając się wyróżnić jak największą liczbę filmów.

Za pierwszoplanową rolę kobiecą nagrodzono Marię Dębską, która w "Bo we mnie jest seks" Katarzyny Klimkiewicz zagrała Kalinę Jędrusik. "Cieszę się bardzo, że mogłam zagrać w czasach, które niby są lepsze niż tamte, o których opowiadamy - ale w czasach, w których kobietom odbiera się często prawa i nie daje się im więcej - kobietę wolną, która żyła na własnych zasadach - tak jak my wszystkie chcemy - i której jakby ktoś powiedział, żeby ugruntowała sobie cnoty niewieście to by się roześmiała. My też się śmiejemy. A tę nagrodę dedukuję kobietom, które mnie przez całe moje życie wspierały - moim bliskim, rodzinie, ale też kobietom, które dodawały mi skrzydeł" - mówiła Dębska.

Jacek Beler został laureatem nagrody za pierwszoplanową rolę Kamila, mieszkańca warszawskiego blokowiska marzącego o wydaniu płyty hiphopowej w "Innych ludziach" Aleksandry Terpińskiej. Obraz twórczyni krótkometrażowych "Najpiękniejszych fajerwerków ever" doceniono też w kategorii najlepszy debiut reżyserski. Za montaż do tego filmu uhonorowano Magdalenę Chowańską.

Nagroda za najlepszą reżyserię powędrowała do Łukasza Grzegorzka ("Moje wspaniałe życie"), najlepszym scenarzystą uznano Marcina Ciastonia ("Hiacynt"), statuetka za najlepsze zdjęcia przypadła zaś Łukaszowi Guttowi ("Wszystkie nasze strachy").

Nagrodę za charakteryzację przyznano Darii Siejak za "Hiacynt", a statuetkę za dźwięk - Zofii Moruś, Mateuszowi Adamczykowi i Sebastianowi Witkowskiemu za "Mosquito State". Za scenografię doceniono Pawła Jarzębskiego ("Żeby nie było śladów"), a za montaż - Magdalenę Chowańską ("Inni ludzie"). W kategorii kostiumy bezkonkurencyjna okazała się Marta Ostrowicz ("Najmro. Kocha, kradnie, szanuje").

 

Statuetki za role drugoplanowe przypadły Sławomirze Łozińskiej ("Lokatorka" Michała Otłowskiego) i Andrzejowi Kłakowi ("Prime Time" Jakuba Piątka). 

W kategorii muzyka nagrodę otrzymała Teoniki Rożynek za "Prime Time". Reżysera "Mosquito State" - Filipa Jana Rymszę - nagrodzono Złotym Pazurem za odwagę formy i treści w kategorii inne spojrzenie.

Z dwoma nagrodami wyjeżdża z Gdyni kameralny dramat "Sonata" Bartosza Blaschkego. Jury nagrodziło główną rolę Michała Sikorskiego (najlepszy debiut aktorski), reżyser odebrał także Nagrodę Publiczności.

W jury konkursu głównego znaleźli się: reżyser i scenarzysta Andrzej Barański (przewodniczący), aktorka Joanna Kulig, kompozytor Mikołaj Trzaska, pisarz, dramaturg i scenarzysta Robert Bolesto, operator, reżyser i scenarzysta Bogdan Dziworski, czeska filmoznawczyni Emilia Mira Haviarová, kostiumografka Dorota Roqueplo oraz reżyserka Agnieszka Smoczyńska.

Podczas gali nie zabrakło nawiązujących do aktualnej sytuacji politycznej wystąpień laureatów. Scenarzysta "Hiacynta" Macrin Ciastoń przyznał, że Polska wydaje mu się miejscem, w którym "nikt nie może czuć się bezpiecznie". - Nagrodę tę dedykuję wszystkich anonimowym ofiarom akcji "Hiacynt" - dodał.

Agnieszka Holland: Pierwsza kobieta z Platynowymi Lwami

Laureatką Platynowych Lwów została Agnieszka Holland, która otrzymała statuetkę z rąk Krzysztofa Zanussiego i Jacka Bromskiego. "Nie przejmuj się tymi Lwami. Klasykiem jesteś od dawna, a przyszłość jest przed tobą" - powiedział Holland Krzysztof Zanussi, pod którego opieka reżyserka rozpoczynała artystyczną karierę.

Agnieszka Holland zwróciła uwagę na fakt, że jest pierwszą kobietą, która otrzymuje Platynowe Lwy.

"Jest coś oburzającego w tym, że jako pierwsza kobieta odebrałam tę nagrodę. To coś mówi - jak postrzegana była rola kobiet. Bardzo długo nie zdawałyśmy sobie my, kobiety, z tego sprawy. Mimo że jestem tu pionierką, jestem pierwsza to wiem na pewno, że nie jestem ostatnia i że za mną idzie fala utalentowanych, mocnych i pewnych swego głosu i swojej siły kobiet. Zresztą niektóre z nich zobaczyliście dzisiaj na scenie" - zwróciła uwagę reżyserka.

Nawiązując do swoich filmów, Holland przyznała, że szczególnie ważne były dla niej te, które mówiły o trudnej historii, czasie okrucieństwa, nienawiści, reżimach, grających strachem politykach, skorumpowanych mediach i obojętności społeczeństw. "Mówiły o tym nie dlatego, że chciałam przywołać historię, która się skończyła, oddać sprawiedliwość ofiarom tamtych czasów i oświetlić ich los. Ale dlatego że robiąc te filmy, miałam świadomość, że ten czas się nie skończył, tylko zasnął i może w każdej chwili powrócić, jeżeli nie będziemy dostatecznie uważni. Od pewnego czasu mam poczucie, że to się dzieje teraz, że szczepionka Holokaustu i gułagów przestała działać i że czasy nienawiści bardzo łatwo mogą wrócić, a może już wracają" - przyznała.

Autorka "W ciemności" w emocjonalnej przemowie nawiązała do aktualnej sytuacji na polsko-białoruskiej granicy.

"Trudno mi dzisiaj cieszyć się naszym świętem, jeżeli sobie uświadamiam, że coś takiego dzieje się bardzo niedaleko od nas, na granicach naszego kraju, że umierają tam ludzie (...). Nie mogę nie myśleć o tym, że dzieje się to niejako za naszym przyzwoleniem, że naszą obojętnością, lękiem, bezradnością godzimy się na to. Wiem doskonale, że każde państwo ma prawo by strzec swoich granic" - mówiła. "Umierają tam ludzie, których jedynym grzechem jest to, że są inni i którzy chcą czuć się bezpiecznie. I nie mogę nie myśleć, że dzieje się to niejako za naszym przyzwoleniem Że naszą bezradnością godzimy się na to" - kontynuowała Holland.

"Każde państwo ma prawo, by strzec swoich granic, ale żadne demokratyczne państwo nie może pozwolić na to, żeby niewinni, bezbronni ludzie umierali na jego granicach. Umierali w milczeniu tak jak bohaterowie moich filmów - w strachu, samotności, bez pomocy" - zaznaczyła stanowczo reżyserka.

"Nie godzę się na to, żeby obsadzać żołnierzy polskiej Straży Granicznej w rolach strażników Muru Berlińskiego z byłego NRD. Nie godzę się na  to, by okoliczna ludność grała rolę donosicieli i żeby zanim podadzą chleb głodnemu, dzwonili na policję. To obciąża nas wszystkich strasznie jako wspólnotę" - podsumowała Holland. Za swoje wystąpienie została uhonorowana przez publiczność owacją na stojąco.

"Przeszłość dzieje się teraz. Absurdalny stan wyjątkowy, na który się godzimy, wprowadzony został jedynie po to, żeby nie było śladów" - spuentowała, nawiązując do tytułu filmu Jana P. Matuszyńskiego.

Laureaci 46. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni:

Złote Lwy: "Wszystkie nasze strachy" (reż. Łukasz Ronduda, Łukasz Gutt)

Srebrne Lwy: "Żeby nie było śladów" (reż. Jan P. Matuszyński)

Najlepsza reżyseria: Łukasz Grzegorzek ("Moje wspaniałe życie")

Najlepsza główna rola męska: Jacek Beler ("Inni ludzie")

Najlepsza główna rola kobieca: Maria Dębska ("Bo we mnie jest seks")

Najlepsza drugoplanowa rola męska: Andrzej Kłak ("Prime Time")

Najlepsza drugoplanowa rola kobieca: Sławomira Łozińska ("Lokatorka")

Najlepszy scenariusz: Marcin Ciastoń ("Hiacynt")

Najlepsze zdjęcia: Łukasz Gutt ("Wszystkie nasze strachy")

Najlepsza muzyka: Teoniki Rożynek ("Prime Time")

Złoty Pazur: "Mosquito State" (reż. Filip Jan Rymsza)

Najlepszy montaż: Magdalena Chowańska ("Inni ludzie")

Najlepszy dźwięk: Mateusz Adamczyk, Zofia Moruś, Sebastian Witkowski ("Mosquito State")

Najlepsza scenografia: Paweł Jarzębski ("Żeby nie było śladów")

Najlepsze kostiumy: Marta Ostrowicz ("Najmro")

Najlepsza charakteryzacja: Daria Siejak ("Hiacynt")

Najlepszy debiut aktorski: Michał Sikorski ("Sonata")

Najlepszy debiut reżyserski: Aleksandra Terpińska ("Inni ludzie")

Najlepszy film krótkometrażowy: "Mój brat rybak" (reż. Alicja Sokół)

Najlepszy film mikrobudżetowy: "Piosenki o miłości" (reż. Tomasz Habowski)

Nagroda publiczności: "Sonata" (reż. Bartosz Blaschke)

Platynowe Lwy: Agnieszka Holland

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Gdynia 2021 | Wszystkie nasze strachy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy