Gdynia 2019: "Środowisko filmowe zostało zignorowane"
Nie milkną kontrowersje wokół składu Konkursu Głównego 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Środowisko filmowe krytykuje pominięcie w selekcji trzech produkcji wytypowanych przez Zespół Selekcyjny i zerwanie przez Komitet Organizacyjny niepisanej umowy. O sprawie wypowiedział się reżyser Wojciech Marczewski, przewodniczący rady programowej FPFF w Gdyni.
Listę 16 filmów biorących udział w konkursie głównym ogłoszono 12 lipca 2019 roku. Wcześniej Zespół Selekcyjny w składzie Kinga Dębska (przewodnicząca), Jakub Czekaj, Leszek Dawid, Jagna Janicka i Wojciech Staroń przedstawił Komitetowi Organizacyjnemu listę 20 tytułów rekomendowanych do walki o Złote Lwy.
Według niepisanej zasady osiem pierwszych filmów rekomendowanych przez Zespół Selekcyjny miało znaleźć się w konkursie głównym. Większość Komitetu Organizacyjnego (w kładzie dyrektor festiwalu Leszek Kopeć, przewodniczący rady programowej Wojciech Marczewski, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Radosław Śmigulski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich Jacek Bromski, wiceminister kultury Paweł Lewandowski, prezes TVP Jacek Kurski, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza Krzysztof Olendzki, dyrektor Narodowego Centrum Kultury Rafał Wiśniewski, wicedyrektor Departamentu Edukacji i Wydawnictw NBP Artur Adamski, b. szefowa PISF, dziś członkini zarządu Cyfrowego Polsatu Agnieszka Odorowicz oraz przedstawiciele pomorskiego samorządu i miasta Gdynia) zdecydowała się jednak odrzucić trzy z nich.
Zarekomendowane przez Zespół Selekcyjny filmy, które nie znalazły się w konkursie głównym to "Mowa ptaków" Xawerego Żuławskiego, "Interior" Marka Lechkiego, "Supernova" Bartosza Kruhlika (debiut) i "Żużel" Doroty Kędzierzawskiej. Ostatni z nich został wycofany z selekcji z innych przyczyn przed obradami Komitetu. Pominięcie dzieł Żuławskiego i Lechkiego spowodowało wyraźny sprzeciw ze strony środowiska filmowego.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Wojciech Marczewski zdradza kulisy obrad Komitetu. Według niego wokół "Mowy ptaków" nie toczyła się żadna dyskusja, nie pojawiały się także żadne oznaki jawnej niechęci wobec niego ze strony członków Komitetu.
"Organizatorzy festiwalu na zebraniu Komitetu uznali, że cztery z tych ośmiu wybranych przez Zespół Selekcyjny filmów są niewystarczająco profesjonalne, żeby znaleźć się w konkursie" - mówi Marczewski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Ta decyzja spotkała się z jego sprzeciwem. Według niego byłoby to złamanie umowy z Zespołem oraz podważenie kompetencji wchodzących w jego skład osób.
Niektórzy członkowie Komitetu poparli go, inni stwierdzili, że takie ustalenia nie są im znane. "Przewodniczący Komitetu (...) potwierdził co prawda, że taka ustna umowa była zawarta, ale że była to "miękka umowa". (...) Decyzja o wyłączeniu tych czterech filmów została podjęta i uznana za zgodną z regulaminem" - relacjonował Marczewski.
Przewodniczący rady programowej festiwalu zdradza, że proponował włączenie odrzuconych trzech filmów do konkursu, a później groził swoją rezygnacją. Pomimo jego protestu, lista 16 filmów biorących udział w konkursie głównym została przegłosowana.
Marczewski zaraz powiadomił członków Zespołu Selekcyjnego o decyzji Komitetu. Ci uznali, że w takim wypadku nie mogą podpisać się pod tegoroczną selekcją. Napisali także list do władz Festiwalu. Według Marczewskiego najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby dołączenie "Mowy ptaków", "Interiora" i "Supernovy" do składu konkursu głównego. Jagna Janicka i Jakub Czekaj, którzy byli członkami Zespołu Selekcyjnego, zrezygnowali z udziału w radzie programowej festiwalu.
Na pytanie, czy funkcjonowanie Zespołu Selekcyjnego ma teraz sens, reżyser odpowiedział dosadnie: "Wydarzenia z ostatnich dni pokazały bardzo wyraźnie, że to tylko fasada. Jestem przekonany, że w przyszłym roku powoływanie Zespołu nie ma żadnego sensu".
Według Marczewskiego wynik głosowania Komitetu dowodzi o kolejnych krokach - po między innymi usunięciu funkcji Dyrektora Artystycznego - mających ograniczyć wpływ środowiska filmowego na kształt festiwalu.
Reżyser "Ucieczki z kina Wolność" uważa, że złym rozwiązaniem byłby bojkot festiwalu. Według niego spowodowałoby to podziały w środowisko oraz postawiło w niezręcznej sytuacji twórców, których filmy znalazły się w konkursie głównym - przede wszystkim debiutantów. Marczewski uważa, że jest jeszcze czas na rozmowy i pokojowe wyjście z sytuacji. Według niego należy domagać się spotkania przedstawicieli środowiska z członkami Komitetu Organizacyjnego.