Gdynia 2011
Reklama

Gdynia: Kto największą gwiazdą festiwalu?

O jakości najbardziej prestiżowych festiwali świadczą nie tylko prezentowane na nich filmy, ale także pojawiające się na nich gwiazdy. Jak pod tym względem prezentuje się tegoroczna Gdynia?

Przede wszystkim należałoby poczynić rozgraniczenie na celebrytów, którzy są na festiwalu z obowiązku, bo na przykład promują swój najnowszy obraz oraz na tych, którzy przyjechali na wakacje, opalić się, dać się "przyłapać" fotoreporterom, poimprezować.

Śledząc agencyjne fotografie z Gdyni z łatwością można się przekonać, że najczęściej znajdują się na nich piękne polskie aktorki: Magdalena Cielecka czy Maja Ostaszewska, które w tym roku żadnych nagród na festiwalu nie zdobędą (ta druga jest zresztą członkiem jury).

Sporo jest także zdjęć mistrzów polskiego kina, m.in. Andrzeja Wajdy oraz Jerzego Skolimowskiego, którzy w ostatnim czasie rzadko pojawiali się tak licznie na gdyńskiej imprezie. W tym roku są natomiast mocno zaangażowani przez nowego dyrektora artystycznego, Michała Chacińskiego, w promocję festiwalu. Skoro nie można robić tego w oparciu o nowe twarze, to niech chociaż nestorzy rodzimej kinematografii użyczą swojego czasu, a przede wszystkim nazwiska, by o imprezie było nieco głośniej.

Reklama

Tym bardziej żal, że do Gdyni nie przyjechał Roman Polański, wokół którego z pewnością byłoby sporo medialnego szumu - ze względu na jego dokonania, a także fakt, że wciąż jest ścigany listem gończym przez władzę USA - także poza granicami naszego kraju.

Jeśli natomiast przyjąć, że największą gwiazdą imprezy jest artysta, który najczęściej gości na ekranie w konkursowych filmach, to ten festiwal należy ewidentnie do... Mariana Dziędziela. Aktor pojawia się w aż czterech dziełach ("Kret", "Wymyk", "W imieniu diabła", "Róża"), gra w każdym z nich znaczącą rolę i z pewnością z jakąś statuetką z Gdyni powróci.

Podobnie wygląda sytuacja z Romą Gąsiorowską, którą podobnie jak Dziędziela można było zobaczyć w filmie Barbary Sass - "W imieniu diabła", a także w "Sali samobójców" i przede wszystkim w "Ki" Leszka Dawida, gdzie stworzyła fantastyczny portret samotnej matki. Tworząc rolę, aktorka z jednej strony wpisała się w konwencję, w jakiej zazwyczaj bywa obsadzana (młoda, naiwna, niezbyt rozgarnięta), z drugiej - ewidentnie z niej zakpiła. Czy w związku z tym w jej ręce trafi w tym roku aktorska nagroda?

Zobacz nasz raport specjalny GDYNIA 2011!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: 'Gwiazdy'
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy