Gdynia: Polowanie na Alicję!
Nie ma łatwego życia Alicja Bachleda Curuś na festiwalu w Gdyni. Okazuje się, że nagle urosła do rangi pierwszej gwiazdy polskiego kina, przynajmniej dla śledzących każdy jej krok fotoreporterów.
"ABC", jak tu o niej wszyscy mówią, prawdopodobnie nie spodziewała się, że jej osobie będzie przyświecała aż tak duża uwaga. Ma przecież zaledwie kilkanaście ról filmowych na koncie, żadnych specjalnie znaczących nagród dotąd nie zdobyła, nie zabiegają też o jej udział w swoich filmach światowej sławy reżyserzy. W naszym kraju w bardzo krótkim czasie stała się jednak niemal ikoną kina, a już na pewno naszą "wizytówką" w wielkim Hollywood.
Nie da się ukryć, że znaczący wpływ na taki stan rzeczy ma jej związek z jedną z gwiazd "fabryki snów", Colinem Farrellem, któremu kilka miesięcy temu urodziła syna. Ich wspólny film - "Ondine" zrealizowany przez znanego reżysera, Neila Jordana, na zachodzie przeszedł niemal bez echa, tymczasem w Polsce poświęcano mu od groma uwagi.
Wspólny przyjazd do Polski Bachledy, Farrella i Jordana na krakowski festiwal Off Plus Camera, który nie doszedł jakiś czas temu do skutku, tylko wyostrzył apetyty dziennikarzy złaknionych nowych wywiadów i zdjęć z Bachledą. Aktorka stała się bowiem synonimem sukcesu, który - jak wiadomo - zawsze świetnie się sprzedaje.
Gdy więc tylko pojawiła się informacja, że Bachleda zasiądzie w jury Konkursu Głównego tegorocznego festiwalu w Gdyni od razu pochwalono decyzję organizatorów. Medialnie była to bowiem świetna zagrywka, która przyczyni się do jeszcze częstszej obecności informacji o imprezie.
Efekt jest jednak taki, że problem ma teraz sama aktorka, której obecność przyciąga dziesiątki papparazzich, którzy nie odpuszczają jej nawet na moment. W ich uniknięciu pomagają jej co prawda organizatorzy i zatrudnieni specjalnie do tego celu ochroniarze, ale nawet oni nie są w stanie ustrzec jej przed atakującymi zewsząd błyskami fleszy. No cóż, chyba taki jest los wielkiej gwiazdy, których w naszym kraju nie ma przecież zbyt wiele i nie pozostaje jej nic innego, jak się do tego przyzwyczaić.
Krystian Zając, Gdynia