Łazarkiewicz aktywista
Był wszędzie, nawet tam, gdzie się go nie spodziewano. W wiecznym ruchu, zawsze pełen energii. Tak wspominali niedawno zmarłego Piotra Łazarkiewicza rodzina i przyjaciele w czasie spotkania na festiwalu "Era Nowe Horyzonty".
Najnowszy film reżysera "0_1_0" pokazywany jest w konkursie Nowe Filmy Polskie i dwa dni temu miał swoją premierę. W kawiarni Nowa Zelandia koło Teatru Lalek odbyło się spotkanie "Piotr Łazarkiewicz. Reżyser, miłośnik kina, przyjaciel", które podsumowało retrospektywę reżysera odbywającą się we Wrocławiu. W dyskusji uczestniczyła żona twórcy - Magdalena Łazarkiewicz, syn - Antoni Łazarkiewicz (kompozytor muzyki filmowej), współpracownicy - Katarzyna Sobańska (scenografka), operator Wojciech Todorow, producent Marcin Kurek, a także aktorzy - Wiesław Komasa, Dariusz Toczek, Marta Chodorowska i Anna Buczek oraz przyjaciel twórcy - Zbigniew Hołdys.
"Gdyby stworzyć mojemu ojcu odpowiednie warunku, to pewnie powstałby Gladiator" - opowiadał o produkcji najnowszego filmu syn reżysera - "Oczywiście żartuję, ale prawdą jest, że ze względu na różne przeszkody musiał się ograniczać. A on kochał reżyserowanie" - dodał.
Wszyscy podkreślali niezwykły optymizm Łazarkiewicza i jego umiejętność niepoddawania się przeciwnościom losu, które niejednokrotnie spotykał na drodze do realizacji kolejnych projektów.
"On miał pewną niezwykłą zdolność bycia tam, gdzie się go już nie spodziewano, na festiwalach, imprezach filmowych" - opowiadał Komasa - "I człowiek tak przyzwyczaił się, że Piotr jest tam, gdzie go nie miało być, że i teraz oczekuje, że się nagle jednak pojawi".
Żona reżysera - Magdalena Łazarkiewicz, również reżyserka i siostra Agnieszki Holland, wspominała "młodzieńczą energię i zapał" męża, jego "dziecięcą wręcz wrażliwość i otwartość na bodźce z zewnątrz". I tym przyciągał młodych, dla których był raczej przyjacielem niż mistrzem.
Zadebiutował, nomen omen, filmem "Kocham kino" i o jego miłości do filmów niejednokrotnie wspominali przyjaciele. Potem przyszedł czas na "Falę" - dokument o festiwalu w Jarocinie i kulturze punkowej w Polsce.
O "0_1_0" walczył kilka lat. Pierwotnie scenariusz powstał dla teatru i chwilami można to odczuć, oglądając film Łazarkiewicza. Choć co chwila stara się przełamywać teatralną konwencję zdjęciami, muzyką (Antoniego Łazarkiewicza) czy montażem. A pod tym względem trudno cokolwiek "0_1_0" zarzucić. Narracja i klimat historii przywołuje na myśl "Magnolię" Thomasa Andersona czy "21 gramów" Alejandro Gonzaleza Inarritu. Szereg postaci, które połączy jedno tragiczne wydarzenie. Bohaterowie skazani na klęskę, których obserwujemy w trakcie ich bezsilnej szamotaniny na dnie. Antidotum na swoją samotność poszukują na forum internetowym 0_1_0. Jednak własnością wirtualnego świata jest jego wirtualność właśnie. Podobnie jak u Andersona związki międzyludzkie zostają zapośredniczone poprzez media. W "Magnolii" w telewizyjnym show, u Łazarkiewicza - w internecie. U obu pozorne oczyszczenie przyjdzie wraz klęską żywiołową.
"Mój ojciec miał te niezwykłą zdolność wynajdywania zabawy i humoru z pozornie błahych sytuacji" - opowiadał Antoni Łazarkiewicz.
Ironia Łazarkiewicza ujawnia się w głosie spikera radiowego. W "0_1_0" odnosi się wrażenie, że to niezwizualizowane, ale udźwiękowione alter ego samego twórcy. Pewne zdystansowanie do świata, spokojną obserwację widać też w roli Marcina Kęszyckiego z Teatru Ósmego Dnia. Nieznany szerszej publiczności, zwłaszcza kinowej, aktor może się stać odkryciem tego filmu. Rola latarnika, choć milcząca, wbija się w pamięć dzięki jego niezwykłej twarzy.
Jednak w "0_1_0" humoru jest niewiele. Jest za to dojmująca pesymistyczna wizja współczesności i rzeczywistości bez wartości współczesnych trzydziestolatków.
"Przy całej jego nadaktywności, myślę, że jego interesował bardziej sam proces niż ostateczne efekty" - stwierdziła Łazarkiewicz.
Widzom pozostaje jednak ocenić efekty.
Martyna Olszowska, Wrocław