Nie lubię rechotu!
Cezary Pazura, od 11 lat obecny na polskiej scenie kabaretowej przyznaje, że wciąż stara się nawiązywać kontakt z coraz młodszym odbiorcą. Najgorsze, co może spotkać twórcę, to "absolutne niedocenianie publiczności".
- Podstawowym grzechem wszystkich twórców jest absolutne niedocenianie publiczności. Ten grzech wziął się z telewizji. Tam ma swoje korzenie. Tymczasem naszym "bogiem" jest nasza publiczność. Ona decyduje o tym, czy jesteśmy, czy nas nie ma - mówi z pełną powagą aktor.
- Najbardziej mnie denerwuje, kiedy różni twórcy mówią: - Wiesz, nasza publiczność tego nie zrozumie, to nie dla nas. Tymczasem publiczność jest inteligentna, wszystko wie, tylko trzeba jej to właściwie podać - wyjaśnia.
- Dla mnie największą gratyfikacją jest to, że ludzie się śmieją. Tylko że śmiech też się dzieli. Jest śmiech i jest rechot. Ja to słyszę, choć niektórzy koledzy nie. Ja rechotu nie lubię. Chciałbym widzieć publiczność, która się śmieje - stwierdza.
- Młode kabarety jadą już bez cenzury. Są słowa na k..., na ch... - wszystko jest wprost! Dla mnie to nie jest śmieszne, tylko żałosne. (...) Ja chcę wiedzieć, po co robię to czy tamto, i dlaczego ludzie się śmieją...