Powrót Gusa van Santa
Ostatni film Gusa van Santa - "Słoń" - wyjechał z Cannes ze Złotą Palmą. Teraz amerykański reżyser powraca na największy europejski festiwal ze swym nowym dziełem - "Paranoid Park".
Film opowiada o 16-letnim skaterze Aleksie, który przypadkowo staje się sprawcą śmierci pewnego ochroniarza. To wydarzenia zainicjuje w nim głęboką przemianę.
Van Sant powraca swym nowym filmem nie tylko do Cannes, ale też do swych alternatywnych korzeni. Niekonwencjonalne metody castingowe (m.in. ogłoszenie na MySpace) zaowocowały obsadą złożoną praktycznie z samych naturszczyków.
"Naprawdę lubię pracę z nieprofesjonalistami, ponieważ wydaje mi się, że wydobywam z nich to, co naturalne. Nie staram się tworzyć wszystkiego od nowa" - van Sant powiedział po prasowym pokazie swego filmu.
Amerykański reżyser używa w swym filmie specyficznej muzyki, zawierającej fragmenty soundtracków z filmów Felliniego czy czegoś, co van Sant nazywa "muzyką konkretną" z lokalnych rozgłośni radiowych.
"Paranoid Park" to kolejna współpraca van Santa z wybitnym operatorem Christopherem Doylem.
"Myślę, że to dlatego, że żaden z nas nie ma pojęcia o skatingu" - Doyle odpowiedział na pytanie, jak udało mu się wspólnie z van Santem tak plastycznie oddać specyfikę skate'owskiej subkultury.
Dodał, że próbował jakoś sprowadzić do wspólnego mianownika fizyczny i emocjonalny aspekt skatingu.
Dlaczego jednak van Sant zdecydował się na opowieść o trudnej, kontestującej młodzieży?
"Może zainteresowali mnie dlatego, że w pewien sposób, starzejąc się coraz bardziej, podzielam ich pogląd na życie?" - zapytał retorycznie van Sant.
"Dziś, kiedy dojrzewanie oznaczać może jechanie na wojnę w Iraku?" - dodał na zakończenie reżyser.