"W imię..." wyróżnione Teddy Awards
15 lutego w ramach 63. MFF w Berlinie już po raz 27. wręczono Teddy Awards - wyróżnienia dla filmów poruszających tematykę LGBT. Nagrodę za najlepszy film fabularny oraz nagrodę czytelników magazynu "Siegessäule" otrzymał polski film "W imię..." Małgorzaty Szumowskiej.
"Szumowska udowodniła, że dzięki robiących wielkie wrażenie zdjęciom oraz do głębi wzruszającej osobistej historii można przeciwstawić się przesądowi, że homoseksualizmu i religii nie da się pogodzić" - czytamy w uzasadnieniu, zamieszczonym w sobotę na stronie stowarzyszenia promującego filmy o tematyce gejowskiej.
Zdaniem jury autorka "odważyła się wkroczyć na uważany za temat tabu teren homoseksualizmu wśród księży", tworząc film o "uczuciowym zamęcie, tłumieniu (uczuć) i samotności, ale też możliwość odnajdowania siebie pomimo wszystko".
Tegoroczne Teddy Awards przyznało jury w składzie: Martha Arredondo, Benoît Arnulf, Dilcia Barrera, Katja Briesemeister, Ljosha Chashchyn, Pavel Cortés, Johanna Hakanen, Sophie Lin i Gerardo Pérez Meliá.
Nagrodzeni statuetką Teddy dla najlepszego filmu fabularnego twórcy filmu "W imię..." znaleźli się wśród grona sław, które otrzymały tę nagrodę podczas poprzednich edycji festiwalu: byli to m.in. reżyser François Ozon, aktorka Tilda Swinton czy aktor John Hurt. Warto wspomnieć, że pierwszą nagrodę Teddy otrzymali Pedro Almodóvar za film "Prawo pożądania" oraz Gus Van Sant za krótkometrażowy film "Five Ways to Kill Yourself and My New Friend".
Jeśli Polska reżyserska chce wzbudzić kontrowersje i jest nią Małgośka Szumowska - możemy się spodziewać, że kolejny raz na tapecie znajdzie się wątek seksualności. O ile jednak w "Sponsoringu" (2012), który w zeszłym roku otwierał berlińską Panoramę, Szumowska starała się przełamywać tabu nieistniejące, o tyle w filmie "W imię...", pokazywanym w tegorocznym Konkursie Głównym, reżyserka dostrzega realny problem. Patrzy na niego z interesującej perspektywy i dostrzega autentyzm pewnego przeżycia - pisała z Berlina Anna Bielak.
Film toczy się na polskiej wsi, ale nie jest ona magiczna (jak w "Winie truskawkowym") ani obrzydliwa (jak w "Z daleka widok jest piękny"). Mimo że zdjęcia Michała Englerta są pięknie wystylizowane, w treść filmu nie wkrada się fałsz. Reżyserka opowiada o księdzu Adamie (Andrzej Chyra), który zostaje przeniesiony z warszawskiej parafii na wiejską placówkę, gdzie organizuje ognisko dla chłopców z poprawczaka. Ma z nimi świetny kontakt, lubi grać w piłkę i uczy brania odpowiedzialności za własne czyny - opisywała korespondentka INTERIA.PL.
Szumowska świetnie obsadziła wszystkie role. Chłopcy są prawdziwi, ich język naturalny, twarze nie upozowane. Pozerem wśród nich jest tylko Adrian (świetny Tomasz Schuchardt) - chłopak, który dołącza do ogniska i Ewa (Maja Ostaszewska) - lokalna znudzona małżeństwem trzydziestolatka, skrycie marząca o skandalicznym romansie z księdzem. Adam nie jest nią jednak zainteresowany, jak można się domyślać, nie tylko dlatego, że oddał serce Bogu, ale z też tego powodu, że woli doświadczenia homo-erotyczne. Szumowska nie patrzy na niego jednak jak na pedofila i go nie ocenia, choć przywykliśmy do tego, by rzucać oskarżenia na wszelki wypadek. Dzięki wprowadzeniu postaci Szczepana (Mateusz Kościukiewicz) - dojrzewającego chłopca ze wsi, który ewidentnie fascynuje się księdzem, Szumowska wyraźnie rozgranicza pedofilię od zwykłego homoseksualizmu - dodała Bielak.
Ksiądz jest starszy, chłopak młodszy - obaj są jednak dorośli, a subtelna czułość, która rodzi się między nimi jest rzeczą zupełnie naturalną. Wszystkie dramaty, które rozgrywają się w "W imię..." są efektem zderzenia indywidualnych pragnień z oczekiwaniami zaściankowego społeczeństwa, które hołduje utrzymywaniu ludzi w ryzach przez narzucanie im sztywnych ról społecznych. Szumowska głośno i wyraźnie o tym mówi, co jednak paradoksalnie przeradza się w małą wadę filmu. O ile wydarzenia w jego pierwszej połowie są znakomicie i z wprawą podprowadzone, o tyle druga połowa jest nastawiona na stworzenie wyraźnego, odważnego komunikatu. Czy to dobrze? Z jednej strony tak, bo cieszy fakt, że są w Polsce twórcy, którzy mają własne zdanie i staną za nim murem. Z drugiej dopowiadanie zakończenia zawsze w pewnym stopniu drażni, zwłaszcza jeśli jest się widzem, który lubi i ma odwagę, by samodzielnie wyobrażać sobie, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami - podsumowała.
Najnowszy film Małgorzaty Szumowskiej to już trzeci pełnometrażowy film fabularny, który reżyserka prezentuje podczas Berlinale. Obraz był współfinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.
27. edycja Teddy Awards odbywała się pod hasłem "Celebrate Queer Icons! - This is Our Family Album".
Czytaj nasze relacje z festiwalu w Berlinie! Zobacz nasz raport specjalny Berlinale 2013 - kliknij po więcej!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!