Jan Englert: Wajda nie pozwolił się nigdy zdewaluować
Andrzej Wajda był człowiekiem, który nie włazi i nie zżera rzeczywistości, ale ją stwarza wokół siebie, poprawia, rozmawia z nią - powiedział aktor, dyrektor artystyczny warszawskiego Teatru Narodowego Jan Englert. Jego zdaniem Wajda był jednym z ostatnich autorytetów.
Dla Jana Englerta reżyser był "autorytetem pod każdym względem: artystycznym, społecznym, obyczajowym, kulturowym". - To był ważny punkt odniesienia - dodał.
- Wajda pochodził z pokolenia, które przeżyło najciekawszy okres historii Polski. To ci, którzy urodzili się jeszcze przed wojną, przeżyli ją, a potem pracowali w czasach komunizmu i odzyskanej wolności. To pokolenie, które wydało autorytety. Niestety ono teraz odchodzi - zaznaczył.
- Z ubolewaniem stwierdzam, że w naszym pokoleniu autorytetów brakuje. Między innymi dlatego, że staraliśmy się wszystkie zdewaluować. Wajda nigdy nie pozwolił się zdewaluować. Przez swoje wychowanie, wiedzę, sposób postrzegania świata, przez zaangażowanie w to, co się wokół nas dzieje i poprzez to, że jest artystą. Jego praca i życie są niepodważalne dla antagonistów Andrzeja Wajdy - powiedział.
- Wystarczy popatrzeć na jego twarz i na jego oczy. To jest twarz formacji, która odchodzi, czyli inteligencji. Wajda miał zasady, kulturę bycia, umiejętność formułowania swoich myśli i ich wypowiadania. Nie było w nim agresji. Miał swoje zdanie i potrafi go bronić w sposób kulturalny. Był kimś z pokolenia, które miało normy etyczne i estetyczne - podkreślił Englert.
Jak wyznał Englert, nigdy nie był on aktorem Andrzeja Wajdy. - Spotkaliśmy się pierwszy raz w 1956 r. przy pracy nad "Kanałem", ale wtedy miałem 13 lat. Musiało minąć 50 lat, bym mógł zagrać ponownie u niego. Pracowaliśmy przy filmach "Tatarak" i "Katyń" - wspominał zmarłego reżysera.
- Wajda był autorytetem dla środowiska, lampą naftową, do której sfruwały się ćmy, niekiedy się przy nim spalając - podkreślił aktor.
Andrzej Wajda był wybitnym reżyserem filmowym i teatralnym. W takich obrazach jak "Kanał" i "Popiół i diament" reżyser dokonał rozrachunku z czasami drugiej wojny światowej. Współtworzył kino moralnego niepokoju. "Człowiekiem z marmuru" i "Człowiekiem z żelaza" pokazywał szarzyznę i patologię czasu PRL. Ekranizował także wielkie dzieła literackie jak "Popioły", "Wesele", "Panny z wilka", czy "Pana Tadeusza". Wajda zmarł w niedzielę wieczorem. Miał 90 lat.