Reklama

Łukasz Płoszajski: Ogląda mnie codziennie ponad milion osób

Łukasz Płoszajski w serialu "Pierwsza miłość", który 4 listopada świętuje pełnoletniość, gra od pierwszego odcinka i nie miałby nic przeciwko temu, żeby w nim występować przez kolejne osiemnaście lat. "Żebyśmy wszyscy - i my, i państwo, nasi wierni widzowie, wspólnie się razem zestarzeli - oczywiście za wiele, wiele lat..." - życzy sobie serialowy Artur w wywiadzie przeprowadzonym z okazji 30-lecia telewizji Polsat.

Jak wyglądały prapoczątki serialu?

Łukasz Płoszajski: - Najpierw był casting, który trwał bardzo długo i obejmował kilka etapów. Próbowaliśmy pojedynczo, potem dobierano nas w pary. Początkowo miałem grać rolę serialowego Pawła, którą w efekcie dostał Mateusz Janicki (później zastąpił go Mikołaj Krawczyk), a mnie przypadł w udziale Artur i tak już zostało.

- Wszystko to działo się we Wrocławiu, wszyscy byliśmy młodzi - albo dopiero co po szkołach, albo jeszcze w szkole. Ja akurat byłem już po szkole, grałem w teatrze, robiłem różne inne rzeczy, a kiedy dostałem się do "Pierwszej miłości", zostawiłem wszystko i przeniosłem się do Wrocławia.

Reklama

Spodziewaliście się, że ten serial będzie trwał latami?

- Nikt z nas się tego nie spodziewał. Mieliśmy nagrać 60 odcinków, następnie kolejne 60 i to miał być koniec. Zresztą wtedy były takie formaty, które obejmowały 60 - 180 w porywach, kiedy rzecz wyjątkowo dobrze się oglądała, robiło się trzecią serię, łącznie 180 odcinków. I to był szczyt naszych marzeń, żeby dojść do takiego wyniku. Przez myśl by nam wtedy nie przeszło, że będziemy to grali latami, bez przerw i dorobimy się 18-letniego stażu!

Zacny wiek...

- Bezsprzecznie. Ale to, że my to gramy przez 18 lat - to jest jedno, a drugie, że nie mamy konkurencji. Niezmiennie jesteśmy numerem jeden między 18.00 a 18.50, mamy ponad 17 procent udziału w rynku, codziennie ogląda nas ponad milion ludzi. Po 18 latach - dzień w dzień! Więc kiedy do mnie przychodzą koledzy i mówią, że zagrali w filmie i na ten film przyszło 200, 300 albo nawet 500 tysięcy ludzi, to ja im oczywiście gratuluję, a tym wszystkim producentom przypominam, że mnie ogląda codziennie ponad milion Polaków!

Można dostać zawrotu głowy!

- Aż tak to nie, ale jest to niewątpliwie dowód na sympatię widzów do tego serialu i jego bohaterów, a dla nas wielka nagroda. Włożyliśmy w tę pracę mnóstwo serca, zapału i wiary w to, co się robi - i wciąż mamy ochotę grać tę piosenkę... (uśmiech)

Lubisz Artura?

- Bardzo. Bo to jest bardzo przewrotna postać, po której wielu rzeczy bym się nie spodziewał. A które się wydarzyły, dając mi wielkie pole do popisu zagrania tych sytuacji. Wiem, że choć Artur był na początku postacią bardzo negatywną, to mnie tę postać udało się obronić i ludzie bardzo go polubili.

Można wręcz powiedzieć, że jest jedną z kultowych postaci "Pierwszej miłości" - dla wielu ludzi ty wcale nie jesteś Łukaszem, tylko Arturem!

- Ależ na pewno tak! Dla wielu ludzi nie ma Sylvestra Stallone'a, tylko jest Rocky! Gdybym nie robił nic więcej, poza graniem Artura, to może miałbym z tym jakiś problem. Natomiast ja gram w trzech teatrach, jestem obecnie w obsadzie 5-6 spektakli, w międzyczasie zagrałem w wielu innych serialach, więc mam naprawdę możliwość różnej pracy i pokazywania się z różnych stron. A to, że ten Artur cały czas jest, to fantastycznie!

W czasie tych 18 lat wydorośleliście obaj...

- Na pewno tak, serialowy Artur jest nieco ode mnie młodszy, ale upływ czasu działa na każdego. Nasze życie się zmienia, świat, który nas otacza, się zmienia... Kiedyś miałem trochę mniej na głowie, teraz mam rodzinę, dziecko, jakieś swoje plany życiowe, zawodowe - zupełnie to wygląda inaczej niż kiedyś.

Wspomniałeś o rodzinie - ponoć na swój ślub wraz z żoną Emilią przylecieliście... helikopterem.

- Tak było. Ślub odbywał się w ogrodzie, goście czekali zniecierpliwieni, że nas nie ma, za to nad ich głowami coś lata i hałasuje. I nagle to coś wylądowało, a to był właśnie nasz helikopter, z którego wyłoniła się młoda para, ku uciesze i wielkiemu zaskoczeniu zgromadzonych. Fajnie było i wesoło - jest co wspominać (uśmiech).

Doczekaliście się syna, 11-letniego dziś Mikołaja. Ogląda tatę w "Pierwszej miłości"?

- Czasem ogląda, czasem przychodzi do mnie na plan, zna moje koleżanki i kolegów aktorów prywatnie. Mieszkamy nieopodal, do pracy można dojść sobie spacerkiem. Sam pochodzę z Łodzi, ale, jak wspomniałem wcześniej, "Pierwsza miłość" sprawiła, że osiadłem na stałe we Wrocławiu, nasz Mikołaj już się tu urodził. Nie będzie krzty przesady w twierdzeniu, że "Pierwsza miłość" znalazła mi miejsce na Ziemi - i to przepiękne miejsce, wszyscy, którzy przyjeżdżają do Wrocławia są w tym mieście zakochani! Mieszka się tu znakomicie, wybornie wypoczywa, z powodzeniem realizuje swoje pasje.

Zobacz też: Tak zmieniała się przez lata! Niewiarygodne, że to już 18 lat

A co - poza "Pierwszą miłością" - jest twoją największą pasją?

- Mam ich wiele. Na przykład bardzo lubię łowić ryby, ale z braku czasu robię to, niestety, rzadko. Częściej gotuję, co jest moim kolejnym hobby i robię to naprawdę dobrze. Jednak największą moją pasją są książki. Gdyby nie miłość do literatury, nigdy nie powstałby mój autorski projekt, który przed laty wymyśliłem, poświęciłem mu wiele lat studiów i zgłębiania tajników ludzkiej psychiki i który stworzyłem od podstaw. Projekt nazywa się "Haker umysłu", od jakiegoś czasu występuję z nim na scenie i prezentuję publiczności swoje eksperymenty, co spotyka się z doskonałym odbiorem.

Na czym polega ten projekt?

- Jest to one man show, które łączy w sobie wspaniałą zabawę i walory poznawcze. Widownia bierze w nim czynny udział i zapewniam, że jest to coś, co każdy z uczestników będzie pamiętał latami i może to zmienić jego życie. Czytam w ludzkich myślach, przewiduję decyzje obcych osób i sprawiam, że oni także odkrywają w sobie moc jasnowidzenia. Dzielę się swoją wiedzą z zakresu psychologii, mowy ciała i komunikacji niewerbalnej, uświadamiam ludziom jak rozpoznać kłamstwo, manipulację, jak uczyć się technik pamięci, być kreatywnym, wykorzystać siłę sugestii. I ludzie otwarci na coś nowego, i sceptycy, wszyscy doskonale się bawią podczas mojego show. Zapraszam serdecznie!

Skoro masz tak niesamowite predyspozycje, to może jesteś w stanie przewidzieć przyszłość dzisiejszego jubilata - serialu "Pierwsza miłość" - czy będzie z nami przez kolejnych 18 lat?

- Bardzo bym sobie tego życzył. Żebyśmy wciąż trwali w tak dobrej kondycji jak dotąd, by nasi scenarzyści mieli wciąż głowy pełne fantastycznych pomysłów, a my byśmy potrafili je nadal skutecznie i sugestywnie realizować przed kamerą. Żeby się nasza ekipa nie zmieniała, bo jest kapitalna i każdy, kto trafił na plan "Pierwszej miłości", doskonale wie, że tu się wybornie pracuje. No i żebyśmy wszyscy - i my, i państwo, nasi wierni widzowie, wspólnie się razem zestarzeli - oczywiście za wiele, wiele lat... (uśmiech)

Rozmawiała: Jolanta Majewska - z okazji 18-lecia "Pierwszej miłości" i 30-lecia telewizji Polsat.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy