Reklama

Roman Polański zostanie wyrzucony z Akademii Filmowej?

Niecały miesiąc temu do prokuratury wpłynęły zeznania niemieckiej aktorki Renate Langer przeciwko Polańskiemu, dotyczące gwałtu z 1972 roku. Teraz dowiadujemy się o kolejnym incydencie z 1975 roku.

Niecały miesiąc temu do prokuratury wpłynęły zeznania niemieckiej aktorki Renate Langer przeciwko Polańskiemu, dotyczące gwałtu z 1972 roku. Teraz dowiadujemy się o kolejnym incydencie z 1975 roku.
Roman Polański znowu ma kłopoty /AFP

Tym razem Marianne Barnard opowiada, że reżyser molestował ją na plaży w Malibu, kiedy ta miała zaledwie 10 lat. Artystka dodaje, że jej do ujawnienia jej zeznań przyczyniła się ostatnia seksafera Harveya Weinsteina.

Bernard opowiada, że Polański miał robić jej zdjęcia w bikini, a następnie w samym płaszczu.

"Najpierw robił mi zdjęcia w bikini, potem w płaszczu. Wtedy kazał mi ściągnąć top, co nie było dla mnie niekomfortowe - w tamtym czasie często chodziłam tak po plaży. Następnie jednak chciał, abym odpięła guziki w moim bikini. To już nie była dla mnie komfortowa sytuacja" - opowiada w rozmowie z magazynem "The Sun".

Reklama

"Moja matka, która była tam cały czas, odeszła gdzieś dalej. I wtedy on mnie zaczął molestować" - dodaje.

Artystka postanowiła również przygotować petycję do Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej przyznającej Oscary o pozbawienie Polańskiego członkostwa. Do tej pory udało się jej zebrać 10 tysięcy podpisów. W podobny sposób Akademia potraktowała ostatnio Hervey'a Weinstaina.

W październiku Polańskiego oskarżyła o molestowanie także była niemiecka aktorka Renate Langer, która poinformowała szwajcarską policję, że reżyser zgwałcił ją, kiedy miała 15 lat.

Według 61-letniej kobiety do zdarzenia miało dojść w lutym 1972 roku w domu reżysera w Gstaad w Szwajcarii.

Francuski prawnik Herve Temime, który reprezentuje Polańskiego, powiedział agencji Associated Press, że jeszcze nie rozmawiał o tym ze swoim klientem, ale że zamierza to zrobić. Z kolei Reuters cytuje polskiego prawnika reżysera, Jana Olszewskiego, który oświadczył, że jego klient wie o "zgłoszeniu" Langer i dodał: "Moim zdaniem ta sytuacja jest tak absurdalna, że trudno to nawet komentować. Ta inicjatywa - po 40 latach - ma na celu głównie wywołanie szumu w mediach".

Dziennikowi "New York Times" Langer ujawniła, że ze zgłoszeniem gwałtu czekała ze względu na rodziców. "Moja matka dostałaby ataku serca" - powiedziała. Jej ojciec zmarł latem tego roku, a matka dwa lata temu.

Rzecznik policji w Sankt Gallen Florian Schneider powiedział, że nie jest jasne, dlaczego Langner złożyła skargę w tym mieście, ponieważ Gstaad podlega jurysdykcji regionu berneńskiego. Prokuratura w Sankt Gallen zapowiedziała, że sprawa zostanie przekazana w środę "stosownym władzom", czyli prokuraturze regionalnej w Bernie. Ta prokuratura zdecyduje, czy podjąć sprawę.

Langer powiedziała "NYT", że w 1972 r. udała się do Gstaad, ponieważ Polański okazał zainteresowanie powierzeniem jej roli w filmie. Pracowała wtedy w Monachium jako modelka.

Niemka była czwartą z kolei kobieta, która oskarżyła polskiego reżysera o molestowanie seksualne.

Reżyser oskarżony jest o gwałt na 13-letniej wówczas Samancie Gailey (obecnie Geimer) do którego miało dojść w 1977 roku w czasie imprezy w domu aktora Jacka Nicholsona.

Podczas pierwszego procesu reżyser przyznał się do seksu z nieletnią, po tym jak w ramach nieformalnej ugody prokuratura obiecała mu rezygnację z innych zarzutów (Polański miał być również oskarżony o podanie Gailey alkoholu i środków usypiających). Spędził 42 dni w areszcie, skąd został warunkowo zwolniony.

Nie czekając jednak na wyrok, opuścił w 1978 roku USA, obawiając się - jak twierdził - że sędzia nie dotrzyma warunków ugody. Sprawa ciągnie się za nim do dzisiaj - Polański oficjalnie nie może przylecieć do Stanów bez konieczności stawienia się przed sądem. Prośbę reżysera o zakończenie dochodzenia w jego sprawie odrzucił w kwietniu tego roku Sąd Najwyższy stanu Kalifornia.

W 2010 roku brytyjska aktora Charlotte Lewis również oskarżyła polskiego twórcę o to, że zmusił ją do seksu, gdy miała 16 lat.

W sierpniu 2017 prokurator Gloria Allred przedstawiła kobietę nazwaną "Robin M", która wysunęła wobec reżysera zarzuty o seksualne wykorzystanie. Polański miał odbyć z nią stosunek w 1973 roku.

Robin M. powiedziała dziennikarzom, że ku publicznemu ogłoszeniu swojej krzywdy popchnęło ją usprawiedliwianie Polańskiego przez Geimer. "Doprowadziło mnie to do szału!" - wyznała. - "Chcę teraz przemówić głośno do Samanthy i do całego świata. Ona nie jest jedyną nieletnią, którą Roman Polański wykorzystał".

Geimer wielokrotnie oświadczała, że przebaczyła Polańskiemu i w 2008 r., bezskutecznie, wystąpiła do sądu o umorzenie sprawy, aby "zaoszczędzić dalszych cierpień jej i rodzinie".

Polański kilkakrotnie próbował doprowadzić do zakończenia procesu bez konieczności osobistego stawiennictwa w sądzie. Żadna z dotychczasowych prób nie powiodła się. W lutym media informowały, że reżyser chciałby wrócić do Stanów Zjednoczonych i między innymi odwiedzić grób Sharon Tate.

Roman Polański mieszka i tworzy obecnie we Francji i w Szwajcarii, często odwiedza również Polskę. Zarówno Szwajcaria, jak i Polska odrzuciły amerykańskie wnioski o ekstradycję reżysera do USA. Francja nie ma umowy o ekstradycji z USA.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***


RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: Roman Polański
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy