Reklama

Protest przeciwko Polańskiemu i jego paryskiej retrospektywie

Niewielka, ale bardzo głośna demonstracja odbyła się w poniedziałek, 30 października, późnym wieczorem w Paryżu przeciwko Romanowi Polańskiemu i rozpoczynającej się w Cinematheque Francaise retrospektywie jego filmów.

Niewielka, ale bardzo głośna demonstracja odbyła się w poniedziałek, 30 października, późnym wieczorem w Paryżu przeciwko Romanowi Polańskiemu i rozpoczynającej się w Cinematheque Francaise retrospektywie jego filmów.
Roman Polański w siedzibie Cinematheque w Paryżu, 30 października 2017 /AFP

W manifestacji przed Cinematheque Francaise dominowały kobiety, głównie ze stowarzyszenia feministek "Osez le féminisme".

Wzywały one do oporu wobec tych, którzy chcą chronić napastników. "Nie wolno honorować gwałciciela"- głosiły napisy wznoszone przez uczestniczki wiecu.

Kulminacją manifestacji stało się wyrzucenie z Cinematheque dwóch półnagich aktywistek ruchu "Femen".

"Zmienił się wiatr historii i trzeba być z kobietami, zbyt długo trwało upokarzanie i dręczenie kobiet" - powiedział Jean-Baptiste Voltuan, przedstawiający się jako zawodowy manifestant i poeta, jeden z niewielu mężczyzn biorących udział w tym proteście.

Reklama

Raphaëlle Rémy-Leleu, rzeczniczka stowarzyszenia "Osez le féminisme", po nazwaniu Romana Polańskiego "uciekinierem" i "zbrodniarzem", napiętnowała francuski Cinematheque za to, że dyrektor muzeum filmu nazwał akcję organizacji feministycznych linczowaniem Polańskiego, co uznała za antyfeminizm.

"Nie jesteśmy przeciw filmom, jesteśmy przeciw hołdowi składanemu gwałcicielowi" - zaznaczyła Marion Georgel, inna rzeczniczka tego stowarzyszenia.

Laurent, wykrzykujący: ekstradycja do USA, proces i inne podrzucane przez aktywistki hasła, chciałby, jak powiedział, żeby Polańskiego wydano władzom sądowym USA.

W przeciwieństwie do tego, co dzieje się na ogół podczas paryskich demonstracji, uczestnicy tej manifestacji bardzo niechętnie przedstawiali się pełnym imieniem i nazwiskiem i niechętnie mówili, gdzie pracują. Tak było też z 20-letnią Geraldine, która zapytana, czy 84-letni reżyser powinien do końca życia być w więzieniu, bez wahania rzuciła: "Nie ma litości, nie ma wybaczenia dla gwałcicieli".

Za kordonem policjantów posuwała się kolejka osób, które szły na pierwszą projekcję retrospektywy. "Idę, ale bardzo się cieszę, że manifestują" - wyznała Anastasia, pracująca w kinematografii.

"Trzeba wyraźnie potępić molestowanie i gwałty, ale nie należy niszczyć starego człowieka" - powiedział Alexis, inny filmowiec wybierający się na pokaz.

Paryski Cinematheque Francaise odmówił anulowania od dawna planowanego przeglądu. Jego prezes Constantin Costa-Gavras podkreślił w komunikacie, że "Cinematheque nie zamierza zastępować organów sprawiedliwości. Rolą muzeum kina nie jest stawianie kogokolwiek na piedestale moralności".

Huffington Post, przypominając, że Polański jest w Ameryce oskarżony o gwałt na nieletniej, dokonany w 1977 roku, zaznacza, że "od tego czasu (Polański) realizował swe najpiękniejsze filmy", przypomina Oscary i Złote Palmy w Cannes i nazywa go "jednym z największych reżyserów XX wieku".

"Historia Romana Polańskiego nie zaczęła się wczoraj" - pisze autor artykułu i dodaje, że przez wiele lat media, w tym pisma kobiece, interesowały się przeszłością Polańskiego jedynie jako dziecka uratowanego z getta i męża okrutnie zamordowanej w roku 1969 Sharon Tate.

Media sugerują, że wyrozumiałość aktorów wobec Polańskiego wynika z tego, że polski reżyser jest idolem, z którym każdy aktor i każda aktorka chcieliby pracować.

Radio Europe1 przypomniało, że gdy w styczniu br. stowarzyszenia feministyczne zmusiły Polańskiego do rezygnacji z przewodniczenia ceremonii Cesarów, czyli "francuskich Oscarów", w jego obronie stanęło wielu artystów, wśród nich kobiety, w tym słynna francuska aktorka Catherine Deneuve.

Z Paryża Ludwik Lewin

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy